Rozłam?
Niech w Polsce wygra katolicyzm łagiewnicki z katolicyzmem toruńskim" - zaapelował Jan Rokita. Zrobił to tuż po krakowskich "dniach skupienia" parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Działacze platformy zjechali do Krakowa, by stworzyć przeciwwagę dla układów Prawa i Sprawiedliwości z mediami ojca Tadeusza Rydzyka. Chcą współorganizować alternatywny do Torunia ośrodek polskiego katolicyzmu. - Chcemy, by aktywność publiczna polskich katolików nie kojarzyła się wyłącznie z Radiem Maryja. Serdeczność abp. Stanisława Dziwisza sprawiła, że polityczna samotność PO jest dziś dla nas łatwiejsza do zniesienia - tłumaczy Donald Tusk, lider PO.
16.01.2006 | aktual.: 16.01.2006 09:54
Za symbol nowoczesnego polskiego katolicyzmu Jan Rokita obrał Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Nieprzypadkowo. Jeszcze dziesięć lat temu było to nieznane szerzej regionalne centrum kultu polskiej mistyczki Faustyny Kowalskiej (wtedy jeszcze nie świętej, lecz "zaledwie" świeżo upieczonej błogosławionej) oraz miejsce szerzenia kultu Bożego Miłosierdzia. Dziś dzięki Janowi Pawłowi II Łagiewniki stały się największym na świecie chrystologicznym centrum pielgrzymkowym w Kościele katolickim (większe są ośrodki maryjne). Podczas swej ostatniej wizyty w Polsce Jan Paweł II wezwał, by Łagiewniki stały się "światowym centrum kultu", i trzeba przyznać, że Kościół krakowski wziął sobie jego słowa do serca.
Rewolucja łagiewnicka
W przeciwieństwie do dynamicznie rozwijającego się maryjnego Lichenia, który stał się ośrodkiem katolicyzmu ludowego i dewocyjnego, oraz ulegającej coraz większym wpływom Radia Maryja Częstochowy Łagiewniki poszły inną drogą. Kustoszem sanktuarium jest tam od lat bp Jan Zając, wysokiej klasy intelektualista, otwarty na media i świat, zresztą kolega szkolny i przyjaciel abp. Stanisława Dziwisza. - To Częstochowa XXI wieku - mówi poseł Ireneusz Raś z Platformy Obywatelskiej, inicjator "dni skupienia" PO, zorganizowanych właśnie w Łagiewnikach. Dzięki posłowi Rasiowi parlamentarzystom PO udało się też zorganizować spotkanie z abp. Stanisławem Dziwiszem, którego Jan Rokita nazwał przyszłą głową Kościoła w Polsce. Pomogły kontakty rodzinne, gdyż brat posła platformy, ks. Dariusz Raś, od 2 września jest sekretarzem i kierownikiem sekretariatu krakowskiego metropolity. Jednak - jak zapewnia Jarosław Gowin, senator PO i publicysta katolicki - "dni skupienia" miały mieć charakter wyłącznie refleksyjno-modlitewny. -
Nie wiem, w jaki sposób wiadomość o nich dotarła do mediów, ale inicjatorom z całą pewnością o to nie chodziło - zapewnia Gowin. A spotkanie z abp. Dziwiszem? - Skoro prawie setka parlamentarzystów przyjeżdża do jakiegoś miasta, w dodatku w celach religijnych, trudno, żeby nie spotkali się z miejscowym biskupem - odpowiada Gowin.
Platforma katolicka
Krakowskiego spotkania posłów PO nie sposób nie powiązać z innymi wydarzeniami ostatnich tygodni. Na przerwanym w czwartek posiedzeniu Sejmu platforma miała prezentować swoje projekty trzech ustaw wprowadzających finansowanie z budżetu państwa uczelni teologicznych w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. Jeśli do tego dodać deklaracje Jana Rokity o budowaniu antymaryjnego obozu oraz wzięcie przez Donalda Tuska ślubu kościelnego tuż przed kampanią wyborczą, można mówić o jakiejś formie zbiorowego nawrócenia liberałów. - Nie ma powodów, by twierdzić, że zmiana postawy wobec Kościoła prezentowana przez Donalda Tuska czy innych liberalnych polityków platformy jest koniunkturalna, nieautentyczna. Zresztą w PO zawsze było silne skrzydło konserwatywne, a w obecnym klubie parlamentarnym tej partii jest ono bardzo liczne - ocenia senator Gowin. - Nie chcemy dzielić Kościoła, nie pozwolimy jednak, by ktoś nas z niego wykluczał. Jeśli Donald Tusk mówi, że jest częścią tego Kościoła i czuje się za niego odpowiedzialny, to
chyba o czymś świadczy - mówi poseł Ireneusz Raś. Kościelna aktywność polityków platformy nie powinna dziwić, gdyż konkurencja nie śpi. Od dnia wyborów czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości pielgrzymują do Torunia, by ogłaszać tam swoje projekty polityczne i uczestniczyć w wielogodzinnych audycjach, gdzie nikt nie zadaje niewygodnych pytań, a na koniec otrzymuje się kwiaty. - Nie rozumiem, jak można nam robić z tego zarzut! To chyba dobrze, że to radio się rozszerza. Że pojawiają się tam umiarkowani politycy - tłumaczy "Wprost" Jarosław Kaczyński, lider PiS, który ostatnio sam był gościem Radia Maryja.
Kontrofensywa biskupów
Plan cywilizowania przez PiS Radia Maryja najwyraźniej niezbyt się spodobał polskim biskupom. Nieprzypadkowo to właśnie w ostatnich tygodniach biskupi przypuścili bezprecedensowy atak na toruński katolicyzm. Najpierw prymas Józef Glemp poruszył sprawę Radia Maryja w Watykanie podczas wizyty polskich biskupów ad limina apostolorum. Efektem były słowa Benedykta XVI, który w przemówieniu do polskich biskupów przypomniał, iż katolickie media mają obowiązek zachować bezstronność polityczną i jedność z episkopatem. Zachęcony stanowiskiem papieża prymas zabrał też w tej sprawie publicznie głos w Polsce. "Jeżeli Radio Maryja chce być katolickie, musi kształtować jedność, tymczasem ono prowadzi do rozbicia. Nie może być ośrodka, który nie zależy od episkopatu, lecz jedynie deklaruje przyjaźń z kilkoma biskupami" - oświadczył niespodziewanie kard. Józef Glemp. Jego stanowisko podzielili w zasadzie zwykle milczący sekretarz episkopatu bp Piotr Libera oraz konserwatywny przewodniczący konferencji biskupów abp Józef
Michalik. To nowość, bo dotychczas w biskupim chórze krytyków toruńskiej stacji występowali jedynie bp Tadeusz Pieronek, abp Tadeusz Gocłowski, abp Józef Życiński i - od czasu do czasu - prymas Józef Glemp.
Marcin Dzierżanowski
Tomasz Krzyżak