"Rozkaz strzelania w 'Wujku' wydał dowódca ZOMO"
Rozkaz do oddania strzałów w kopalni
"Wujek" dał dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald C.;
prawdopodobnie to on oddał pierwszy strzał, po nim broni użyli
inni funkcjonariusze - tak zeznał przed katowickim
sądem Ryszard Szafirski, jeden ze współautorów tzw. raportu
taterników.
Świadek zeznawał w dobiegającym końca procesie w sprawie pacyfikacji na początku stanu wojennego kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy".
Szafirski, który na co dzień mieszka w Kanadzie, potwierdził przed sądem wcześniejsze zeznania innego taternika, Jacka Jaworskiego. Oskarżeni uznają je za niewiarygodne.
Raport taterników miał zawierać informacje o strzelaniu do górników z "Wujka", uzyskane od zomowców podczas obozu w Tatrach na początku 1982 r. Mieli oni o tym opowiadać podczas wspinaczek i zakrapianych alkoholem spotkań.
Świadek zeznał, że zna Jaworskiego, bo obaj byli ratownikami GOPR. Ponieważ Jaworski pracował dla milicji, nie cieszył się zaufaniem środowiska - mówił Szafirski. Mimo to, obaj mężczyźni nabrali do siebie zaufania. Podczas jednej z rozmów w pierwszych miesiącach stanu wojennego, Jaworski - który wiedział, że w pacyfikacji kopalni "Wujek" brał udział pluton specjalny ZOMO z Katowic - zaproponował, by ustalić, kto konkretnie strzelał do górników.
Jaworski zaproponował, by zorganizować obóz w Dolinie Pięciu Stawów; udało mu się do tego przekonać przełożonych, którym wmówił, że w ten sposób uczestnicy pacyfikacji się zrelaksują - zeznał Szafirski. Obóz prowadziło czterech instruktorów, przy czym jeden z nich nie zdawał sobie sprawy, że chodzi w nim o ustalenie okoliczności tragedii "Wujka". Według Szafirskiego, w szkoleniu brało udział 8-10 funkcjonariuszy plutonu specjalnego z Katowic. Początkowo spięci i oschli, z dnia na dzień zomowcy zaczęli się otwierać, zwłaszcza w czasie wieczorów zakrapianych alkoholem - zeznawał świadek.
Ustaliliśmy, że rozkaz do strzelania wydał Romuald C. - powiedział świadek. Wedle ustaleń taterników, C. miał kilkakrotnie prosić o zgodę na użycie broni, ale jej nie uzyskał. To on prawdopodobnie oddał pierwszy strzał, po nim strzelali inni funkcjonariusze plutonu specjalnego- mówił Szafirski.
Według ustaleń taterników, nie wszyscy członkowie plutonu specjalnego strzelali, a ci, którzy użyli broni, dzielili się na dwie grupy: strzelających w powietrze i do górników.
Andrzej R. przyznał mi się, że strzelał w powietrze, ja mu wierzyłem i wierzę. Nie miał sumienia celować do ludzi, a strzelał dlatego, że był taki rozkaz - uważa Szafirski.
Przypominam sobie też, jak ze śmiechem opowiadali, że po strzałach ludzie padali jak na strzelnicy - zeznał świadek. Sąd zwrócił uwagę na różnice w zeznaniach, złożonych przez Szafirskiego w obecnym i w poprzednim procesie. Świadek tłumaczył, że na jego wtorkowe zeznania nałożyły się informacje z innych źródeł. Świadek tłumaczył też, że nie pamięta niektórych rzeczy z uwagi na upływ czasu.
Pytany przez sąd, dlaczego zeznawał dopiero w drugim procesie, Szafirski odpowiadał, że zarówno jego, jak i Jaworskiego spotkał ostracyzm środowiska taterników. Wynikało to z tego, że obaj szkolili zomowców. Obaj z tego powodu wyjechali za granicę.
Sąd przesłuchiwał Szafirskiego w obecności biegłego psychologa. Z udziałem psychologa miał też zeznawać na wtorkowej rozprawie inny taternik Janusz Hierzyk. Mężczyzna jest podejrzany o przestępstwa narkotykowe, został doprowadzony z aresztu w Katowicach. Z uwagi na późną porę, jego przesłuchanie przełożono na 30 listopada.
Według Jaworskiego i Szafirskiego, raport taterników został sporządzony w trzech egzemplarzach, ale żaden z nich nie zachował się do dzisiaj. Dowodem w procesie jest raport, odtworzony przez Jaworskiego po latach. Szafirski mówi, że kiedy go czytał, wszystko się w nim zgadzało.
Raport miał w latach 80. trafić do liderów podziemnej "Solidarności". Taternicy mówią, że chcieli z nim dotrzeć do Zbigniewa Bujaka. Przesłuchani przed sądem świadkowie potwierdzili, że wśród działaczy solidarnościowego podziemia krążyły zapisane informacje na temat tragicznych wydarzeń.
Do Bujaka raport nigdy nie dotarł. Mimo to przywódca podziemnej "S", który zeznawał w procesie w sprawie "Wujka" w grudniu ubiegłego roku, ocenił, że Jaworski to osoba wiarygodna. Według Bujaka, Jaworski był informatorem "S", dzięki któremu uniknął aresztowania. Przesłuchiwany w lutym tego roku inny działacz dawnej "S" Janusz Onyszkiewicz zeznał, że w połowie lat 80. miały do niego dotrzeć jakieś informacje od taterników na temat tragedii w kopalni "Wujek".
Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" w grudniu 1981 r. zginęło 9 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO.