Rozebrała się i ukryła wśród lemurów. Szok w czeskim ZOO
Przeraźliwy krzyk doprowadził policję do wybiegu dla lemurów w czeskim ZOO. Wśród małpiatek funkcjonariusze zobaczyli młodą, półnagą kobietę dyszącą dziko na dachu pawilonu.
O tym niecodziennym zdarzeniu, które miało miejsce weekend w ogrodzie zoologicznym w Brnie, pisze czeski serwis "Novinky.cz".
Naga pośród lemurów
W sobotnią noc krzyk rozhisteryzowanej kobiety przerwał ciszę na terenie ZOO. Zaniepokojeni świadkowie niezwłocznie zadzwonili pod numer alarmowy, a na miejsce skierowane zostały dwa patrole policji.
-W uzgodnieniu z ochroną ogrodu udali się w miejsce, z którego dobiegały krzyki. Ryk doprowadził ich do wybiegu dla lemurów, gdzie funkcjonariusze zobaczyli młodą, półnagą kobietę dyszącą dziko na dachu budynku - pisze czeski portal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ubrana tylko w koszulkę i bez butów, gorączkowo biegała po dachu, wzywając pomocy. Było oczywiste, że jest w złym stanie psychicznym - wyjaśniła Jana Pokorná, rzeczniczka policji.
Jednemu z policjantów udało się ściągnąć z dachu pawilonu dla lemurów półnagą kobietę i bezpiecznie wyprowadzić ją z dala od budynku. Nie było to jednak takie łatwe. 30-latka, cały czas wierzgała nogami i kopała funkcjonariuszy.
- Krzyczała, że wszędzie są ślimaki, pełzające po jej włosach. Zdjęła nawet koszulkę, bo była przekonana, że ma je również na ciele. Policjanci owinęli ją kocem. Musieli też założyć jej kajdanki, żeby nie zrobiła sobie krzywdy - relacjonuje Pokorná.
Jak się okazało, mieszkanka czeskiej Opawy była pijana, a ślady na jej rękach wskazywały też na zażycie narkotyków. Po zbadaniu przez zespół ratownictwa medycznego agresywna 30-latka została osadzona w policyjnym areszcie.