Rozdrażnił rosyjskich dyplomatów. Zaparkował pod konsulatem
W Kirkenes, mieście tuż przy granicy rosyjsko-norweskiej, mieszkający tam Rosjanie mają odwagę stanąć przeciw wojnie Putina. Przed Dniem Niepodległości Ukrainy Anton Kalinin pomalował swój samochód na żółto i niebiesko. Napisy na wanie nie pozostawiają wątpliwości. Chodzi o zatrzymanie zbrodniczej działalności Władimira Putina i zakończenie okrutnego konfliktu.
Anton Kalinin nie zamierza poprzestać tylko na napisach na aucie. Chce zorganizować więcej protestów i ma zamiar regularnie uświadamiać swoich rodaków, że dzieje się zło. - Ludzie muszą zobaczyć, że jesteśmy przeciwko reżimowi - mówi.
50-letni Rosjanin w tym tygodniu podjechał pojazdem pod budynek lokalnego konsulatu generalnego Rosji w przygranicznym norweskim mieście. Doszło tu do spontanicznej publicznej demonstracji z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy.
Rosjanie, mieszkający blisko swej ojczyzny, ale poza jej granicami, mają więcej odwagi, by jasno wypowiadać się na temat putinowskiej agresji na sąsiada. Anton Kalinin, który w Norwegii przebywa już od ponad 20 lat, jest przekonany, że jego rodacy są zagubieni, przerażeni, zwodzi ich krajowa propaganda i boją się głośno mówić, co im się nie podoba. Potrzebują jasnego przekazu, by zebrać w sobie więcej odwagi.
Furgonetka sprzeciwu. Rosjanin w Norwegii prowadzi antywojenny protest
- W środku Europy trwa wojna, a agresorem jest Rosja. Wielu Rosjan, którzy dziś odwiedzają Kirkenes, uważa, że wszystko jest w porządku i że nie ma wojny - wyjaśnia Anton.
Niewielkie norweskie miasteczko położone jest zaledwie kilka kilometrów od granicy z Rosją i ma znaczną liczbę lokalnych rosyjskojęzycznych mieszkańców. Ci śmiało mówią, że ta wojna jest złem, ale wielu ich sąsiadów boi się to mówić.
Gazeta "The Barents Observer" po rozmowie z Rosjaninem, manifestującym przy użyciu własnego samochodu swoje poparcie dla walczącej z jego rodakami Ukrainy, wysłuchała też opinii norweskich mieszkańców strefy przygranicznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obywatele Norwegii, żyjący tuż przy granicy państwa, które dokonało inwazji na Ukrainę, nie chcą zrywać wszystkich kontaktów z sąsiadem, nie anulowali miejskiej umowy o współpracy z Siewieromorskiem, rosyjskim miastem, w którym mieści się Flota Północna, ale z całego serca potępiają wojnę. O potrzebie tej relacji opowiedziała gazecie burmistrz Kirkenes, Lena Bergeng. Jak mówi, Kirkenes przez ostatnie trzy dekady dążyło do zbudowania swojuej pozycji jako bramy między Wschodem a Zachodem oraz jako centrum współpracy norwesko-rosyjskiej. Dziś to wszystko legło w gruzach. Jednak wielu lokalnych polityków nadal nie rezygnuje z nadziei na szybkie wznowienie stosunków.
Mieszkańcy liczą więc na to, że opamięta się rosyjskie społeczeństwo i masowymi protestami wywrze presję na swoim przywódcy. Wierzą, że tak w demokratyczny sposób uda się zakończyć tę niepotrzebną i poruszającą świat krwawą konfrontację.