Rozdała gigantyczne nagrody. Była minister zdrowia z PiS tłumaczy się
- Jak poseł Arłukowicz był ministrem, to również przyznawał te nagrody. Jest ustawa o wynagrodzeniu dla osób pracujących w instytutach podległych. Ta ustawa z 2000 roku daje taką możliwość. Mam prawo by wyrazić zgodę, zgodzić się z wnioskiem i udzielić takiego pozwolenia, by ci dyrektorzy i prezesi dostali takie nagrody – powiedziała w rozmowie z WP Katarzyna Sójka, była minister zdrowia w rządzie Mateusza Morawieckiego. Odchodząca następczyni Adama Niedzielskiego zdążyła przyznać hojne nagrody dyrektorom instytucji podległych resortowi. Do tzw. dwutygodniowego rządu Sójka już nie trafiła. Zgodnie przekazanymi informacjami nagrody miały trafić do przedstawicieli sześciu instytucji, a dokładnie do: dyrektora Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej w Warszawie, dyrektora Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, dyrektora Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc, prezesa NFZ, dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii oraz prezes Agencji Badań Medycznych. Reporter WP Patryk Michalski zapytał byłą minister o tę decyzję. Sójka broniła się, że nie ma w tym "nic dziwnego." Dlaczego dopiero pod koniec rządów PiS przyznano nagrody? Usłyszeliśmy, że wnioski zostały złożone "niedawno". - Uznałam, że warto - odpowiedziała krótko Sójka. Łączna kwota przyznanych nagród wyniosła 320 tys. zł, a najwyższa przyznana kwota 80 tys. zł – ujawniła "Gazeta Wyborcza".