Rosyjskie bombowce Tu-95 przeleciały tuż obok Kalifornii. USA poderwały swoje myśliwce
Rosja znów pręży militarne muskuły. Tym razem jej bombowce strategiczne Tu-95 przeleciały tuż obok Alaski i Kalifornii, stawiając na nogi amerykańską obronę powietrzną - donosi serwis internetowy "The Washington Free Beacon".
Do incydentu doszło w poniedziałek, lecz Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej (NORAD) poinformowało o nim dopiero dwa dni później.
Próba sił
Cztery bombowce strategiczne Tu-95, którym towarzyszyły dwa powietrzne tankowce Ił-78, postawiły w stan gotowości obronę powietrzną USA, gdy zbliżyły się do Wysp Aleuckich, będących częścią stanu Alaska. Amerykanie natychmiast poderwali w powietrze swoje najnowocześniejsze myśliwce F-22 Raptor, które wyleciały na spotkanie rosyjskiej eskadrze.
Po przechwyceniu bombowców przez F-22, dwa Tu-95 zawróciły, natomiast pozostałe dwie maszyny skierowały się na południowy-wschód, w stronę zachodniego wybrzeża USA. NORAD wysłał kolejną parę myśliwców - tym razem F-15 - które towarzyszyły rosyjskim samolotom, gdy te przelatywały zaledwie 80 kilometrów od brzegów północnej Kalifornii.
Rosyjskie bombowce oficjalnie realizowały misję treningową, ale nie ulega wątpliwości, że takie przeloty są demonstracją siły ze strony Kremla. Rzecznik NORAD przyznał, że ostatni raz rosyjskie samoloty znalazły się tak blisko terytorium Stanów Zjednoczonych dwa lata temu, w czasie - co znamienne - Dnia Niepodległości, obchodzonego przez Amerykanów 4 lipca.
"Międzynarodowa prowokacja"
Teraz Moskwa wysłała swoje bombowce w momencie napięć z Waszyngtonem, wywołanych aneksją Krymu i agresywną polityką Kremla na wschodzie Ukrainy. Jeden z republikańskich kongresmenów nazwał te loty wprost "międzynarodową prowokacją".
Z kolei były dowódca obrony powietrznej na Alasce, emerytowany generał Thomas McInerney, w rozmowie z "The Washington Free Beacon" przyznał, że nie pamięta sytuacji, aby rosyjskie bombowce przeleciały tak blisko wybrzeży USA.
- Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek znalazły się tak blisko, nawet w szczytowej fazie zimnej wojny. Putin musi osobiście wydać zgodę na taką misję i w ten sposób pokazuje swoją pogardę dla prezydenta Obamy, tuż po tym, jak widział się z nim w Normandii w ubiegłym tygodniu - powiedział gen. McInerney.
Pokaz wojskowej potęgi
W 2007 roku Władimir Putin nakazał wznowienie stałych dyżurów lotnictwa strategicznego, które nie były praktykowane od rozpadu Związku Radzieckiego. Zdaniem ekspertów Rosjanie wykonują takie loty, "by przypomnieć światu o swej potędze wojskowej i żeby testować systemy obrony przeciwlotniczej innych krajów".
Tu-95 to ciężkie bombowce strategiczne, których głównym zadaniem jest przenoszenie pocisków manewrujących z głowicami nuklearnymi. Ich zasięg, bez tankowania w powietrzu, wynosi ok. 10,5 tys. kilometrów. Choć opracowane zostały jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku, dzięki udanej i podatnej na modernizacje konstrukcji służą do dzisiaj. Rosyjskie siły zbrojne posiadają obecnie około 60 tych maszyn.
Bombowce Tu-95 bazują obecnie na dwóch lotniskach - Engels w południowo-zachodniej części kraju oraz Ukrainka na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Samoloty te są jedynymi na świecie turbośmigłowymi bombowcami strategicznymi, które pozostają w czynnej służbie.
Źródło: "The Washington Free Beacon", WP.PL