Atak Rosji tuż przy naszej granicy. Generał mówi, co to oznacza

We wtorek rosyjska rakieta uderzyła w cel w Ukrainie, zaledwie 15 km od granicy z Polską. Niektórzy łączyli to z wizytą ministra Zbigniewa Raua u naszych wschodnich sąsiadów, inni mocno zaniepokoili się bliskością ataku. - Rosjanie powinni wiedzieć, że gdy jakikolwiek fragment pocisku rakietowego czy innego naruszy naszą granicę, czyli spadnie po naszej stronie, mogą spodziewać się reakcji z naszej strony - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak.

Atak rakietowy miał miejsce 15 km od granicy z Polską
Atak rakietowy miał miejsce 15 km od granicy z Polską
Źródło zdjęć: © East News
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

03.08.2022 | aktual.: 03.08.2022 17:21

We wtorek Maksym Kozicki, szef obwodu lwowskiego, przekazał, że rosyjski pocisk manewrujący uderzył w poligon graniczący z Polską w obwodzie czerwonogrodzkim. Jak informował, doszło do dwóch eksplozji.

Rosyjska rakieta spadła jedynie 15 km od polskiej granicy. W sumie nad terytorium Ukrainy wystrzelono osiem pocisków manewrujących. Sześć zostało zestrzelonych przez siły przeciwlotnicze, a jeden - przez myśliwiec Sił Powietrznych Ukrainy. Ostatni uderzył w obwodzie lwowskim.

Kolejne uderzenie tak blisko granicy z Polską

Ostatnie uderzenie rosyjskiej rakiety tak blisko naszej granicy miało miejsce w marcu. Odnotowano wówczas wiele ofiar śmiertelnych i rannych. Rosjanie zaatakowali wtedy bazę wojskową w Jaworowie, około 20 km od polskiej granicy.

Podobna sytuacja miała miejsce pod koniec lutego. Wówczas mieszkańcy z gminy Horodło w woj. lubelskim relacjonowali, że atak rakietowy na ukraińską miejscowość Włodzimierz był słyszalny po polskiej stronie granicy. Rosjanie uderzyli, podobnie jak we wtorek, ok. 15 km od naszych granic.

Niektórzy komentatorzy łączyli wtorkowe uderzenie rakiety tak blisko naszych granic z wizytą ministra Zbigniewa Raua w Ukrainie. Szef polskiego MSZ i przewodniczący OBWE był we wtorek w Kijowie. Rozmawiał z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, premierem Denysem Szmyhalem i szefem dyplomacji Dmytro Kułebą.

"Rosjanie rakiet nie marnują"

Generał Waldemar Skrzypczak ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie łączyłby tego wydarzenia z wizytą ministra Raua w Ukrainie. - Rosjanie wykonują uderzenia tam, gdzie znajdują się ważne dla nich cele. Oni rakiet nie marnują, nie strzelają na wiwat - mówi.

I wylicza trzy typy uderzeń. - Pierwszy to obiekty wojskowe, zgrupowania wojsk, ośrodki szkolenia armii ukraińskiej. Drugi to obiekty infrastruktury technicznej, czyli mosty, węzły kolejowe, transporty, fabryki zbrojeniowe. Trzeci to terroryzowanie ludności cywilnej - uderzenia w galerie handlowe itd. Nie łączyłbym więc uderzenia kilkanaście kilometrów od Polski z wizytą polskiego ministra u naszego wschodniego sąsiada - podkreśla.

- Wizyt oficjeli w Ukrainie jest całe mnóstwo - czy to polskich polityków, czy przedstawicieli innych krajów. Rosjanie atakują tam, gdzie mają wskazane cele. Decydują o tym wojskowi, a nie - Putin. Jeśli dowiadują się, że w danym momencie gdzieś - nawet blisko granicy z tym czy innym krajem - jest zgrupowanie wojsk, to w nie uderzają - ocenia.

Generał uspokaja

- Rosjanie powinni wiedzieć, że gdy jakikolwiek fragment pocisku rakietowego czy innego naruszy naszą granicę, czyli spadnie po naszej stronie, mogą spodziewać się reakcji z naszej strony. Reakcji, oczywiście, dyplomatycznej, bo nie żadnych innych. 15 km to nie jest jednak jeszcze taki dramat - dodaje.

- Żadna rakieta nie ma takiej strefy rażenia, by sięgała ponad 15 km. Rosjanie wykonują ataki na całą głębokość Ukrainy - od granicy wschodniej i zachodniej. Podejrzewam, że wiedzą, jaka jest strefa bezpieczeństwa, strefa rażenia rakiety po jej upadku, na jaką odległość od granicy mogą strzelić. Wiedzą, że upadek rakiety na terenie jakiegokolwiek kraju NATO wywołałby poważne retorsje. Wystrzegają się tego, także - sprowokowania nas do czegoś - zaznacza.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie