Rosyjska pułapka w Kijowie, Donbas nowym głównym celem. "Do 9 maja Putin może chcieć podbić wschodnią Ukrainę"

Według Pentagonu, nikt nie powinien dać się nabrać na stwierdzenia Kremla, że wycofa siły spod Kijowa. Jak podkreślają eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, jeśli przeanalizuje się mapę i działania operacyjne, to Rosja nie zrezygnowała z Kijowa. Zgadzają się natomiast, że głównym celem wojsk rosyjskich będzie teraz Donbas. - Data 9 maja może być tą, którą Putin uznaje za wystarczającą na podbicie wschodniej Ukrainy - mówi WP gen. Bogusław Pacek.

We wtorek minister obrony Rosji Siergiej Szojgu stwierdził, że "główne zadania specjalnej operacji wojskowej zostały zakończone". Zdaniem rosyjskiego generała, priorytetem rosyjskich wojsk ma być "wyzwolenie Donbasu"
We wtorek minister obrony Rosji Siergiej Szojgu stwierdził, że "główne zadania specjalnej operacji wojskowej zostały zakończone". Zdaniem rosyjskiego generała, priorytetem rosyjskich wojsk ma być "wyzwolenie Donbasu"
AA/ABACA
Sylwester Ruszkiewicz

Przypomnijmy, od kilku dni Rosjanie wysyłają sugestie, że zakończył się "pierwszy etap" operacji w Ukrainie. Od teraz Rosja ma się skupić na "wyzwoleniu Donbasu". Rosyjski MON ogłosił, że "podjęło decyzję o drastycznym ograniczeniu działań wojskowych na kierunku kijowskim i czernihowskim".

Jak przekazał we wtorek rosyjski wiceminister obrony Aleksander Fomin, zmniejszenie aktywności wojskowej na tych obszarach ma na celu "zwiększenie wzajemnego zaufania i stworzenie niezbędnych warunków do dalszych negocjacji oraz osiągnięcia ostatecznego celu, jakim jest wynegocjowanie i podpisanie traktatu pokojowego".

Według informacji amerykańskiego wywiadu, Rosjanie zaprzestali prób czynienia postępów pod Kijowem i skoncentrowali swoje wysiłki na wschodzie kraju, szczególnie w rejonie Donbasu. Jednak jak przyznaje rzecznik Pentagonu John Kirby, nikt nie powinien dać się nabrać na stwierdzenia Kremla, że nagle zredukuje ataki pod Kijowem, ani na doniesienia, że wycofa stamtąd swoje siły.

W podobnym tonie wypowiada się prof. Piotr Grochmalski - dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej.

- Jeśli analizować mapę i działania operacyjne, to Rosja nie zrezygnowała z Kijowa. To też ewidentnie wynika z aktywności i dyslokacji sił rosyjskich. Rzeczywiście Rosja wycofała ze względu na poniesione straty część 35. Armii Ogólnowojskowej, którą dowodzi gen. Aleksandr Sanczik. To sprawdzony dowódca, rocznik 1966. To armia, w której służy dużo Tuwińczyków (naród turkijski, żyjący w Tuwińskiej Republice Autonomicznej w południowej Syberii, w Mongolii i Chinach – przyp. red.) i Buriatów (naród mongolski, zamieszkujący południową Syberię – przyp. red.). Część tej armii jest przesuwana na Białoruś, by dokonać uzupełnień z powodu dużych strat osobowych - mówi Wirtualnej Polsce prof. Piotr Grochmalski.

Jak dodaje, kluczowa ws. Kijowa jest jednak obecność innego rosyjskiego generała - Aleksandra Czajki.

- Faktem jest, że mocno do działań wokół Kijowa włączył się gen. Aleksandr Czajko, który jest szefem wojskowego okręgu wschodniego. Był on przygotowywany do dużej operacji przeciw dużemu miastu. Dowodził dwoma ostatnimi kontyngentami rosyjskimi w Syrii w 2020 i 2021 r., a wcześniej w 2015 r. był szefem sztabu operacji syryjskiej. Oprócz batalionowych grup bojowych z 35. Armii są tam również jednostki z 36. Armii i 29. Armii ze Wschodniego Okręgu Wojskowego (WOW). Scalają one logistykę. A Czajko tworzy wspólne centrum dowodzenia. Stąd sygnały, że chcieli wykorzystać otoczenie elektrowni czarnobylskiej, żeby to stanowiło rodzaj osłony przed uderzeniami artyleryjskimi. M.in. też dlatego, że Ukraińcy dokonywali dużych spustoszeń trzykrotnie atakując centra dowodzenia rosyjskich wojsk na Ukrainie. Gen. Czajko ściągnął 155 Brygadę Piechoty Morskiej Floty Pacyfiku ze WOW, jedyną formację, którą udało się szybko wzmocnić potencjał operacji kijowskiej aby ratować obecne pozycje wojsk rosyjskich - dodaje prof. Piotr Grochmalski.

Jak uważa ekspert, generał Czajko uważany jest za najlepszego i najbardziej zaufanego człowieka Walerija Gierasimowa, szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji i Siergieja Szojgu, ministra obrony narodowej. - To człowiek od zadań specjalnych. Jeśli on wzmacnia swoje dowodzenie i dodatkowo Rosjanie robią uzupełnienia, to nie można mówić o odpuszczaniu zajęcia Kijowa - uważa prof. Grochmalski.

Podobne zdanie w tej kwestii ma gen. Bogusław Pacek – generał dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, były rektor Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, obecnie profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz doradca NATO ds. reform uczelni wojskowych Ukrainy.

- Jestem skłonny przyznać rację amerykańskim analitykom, którzy twierdzą, że wojska rosyjskie nie wycofują się całkowicie spod Kijowa, a jedynie przegrupowują siły i w każdej chwili mogą ponowić uderzenie. One odstąpiły od Kijowa na różnych kierunkach, na których wcześniej nacierały, ale widać ich wyczekiwanie. Nawet jeśli tam są małe grupy rosyjskich batalionów, to one tam stacjonują. Jeśli dojdą do nich nowe siły, to ich ofensywa możliwa jest za kilka tygodni. Ta wojna przez obydwie strony nie jest obliczona na dni, ale na miesiące - mówi WP gen. Bogusław Pacek.

Generał podkreśla, że Rosja może próbować dać sobie czas na przygotowanie znacznie większych sił i na zmianę koncepcji, która pozwoli na realizację pierwotnego celu.

- Do tego aby zdobyć Kijów, aby przejąć władzę w różnych lokalnych regionach i miastach potrzebne są przede wszystkim nowe, znacznie większe siły. Rosjanie ze swoich błędów z początku działań wojennych na pewno wyciągnęli wnioski. Nie można ich lekceważyć. To jest armia, która może jeszcze zaskoczyć - uważa gen. Pacek.

Najpierw kierunek wschodni, później Kijów?

Zdaniem wojskowego, istnieje również obawa, że Rosjanie mogą próbować zdobyć najpierw wschodnią część Ukrainy, by później – pod byle pretekstem – przejść do działań, które wcześniej widzieliśmy, czyli zdobycia Kijowa i innych regionów oraz miast.

- Od dłuższego czasu było widać, że rosyjskie siły skierowane na wojnę w Ukrainie nie są w stanie odnieść szybkiego zwycięstwa. Widoczna była albo równowaga sił, albo przechodzenie do ofensywy wojsk ukraińskich. Nie mając innego wyjścia, Federacja Rosyjska zmienia plan działania. Pytanie brzmi: czy to jest plan częściowy tej operacji, czy też finalny, który ma zakończyć całość działań? Przejście rosyjskich wojsk na wschodnią część Ukrainy w rejon Donbasu, czyli Ługańska, Doniecka, Mariupola i aż w stronę Odessy, jest łatwiejszym zadaniem. To prawda, że Rosjanie mogą się tam spodziewać mniejszego oporu ludności. W dużym stopniu ludność terenów wschodnich jest nastawiona prorosyjsko. Zależnie od tego, który wariant zwycięży – wojna będzie mniej lub bardziej przedłużana. Data 9 maja, czyli Dzień Zwycięstwa w Rosji może być tą, którą Putin przyjmuje jako wystarczający czas na zajęcie wschodniej Ukrainy - ocenia gen. Bogusław Pacek.

Krytyczny wobec słów rosyjskiego ministerstwa obrony ws. skupiania uwagi na Donbasie i ograniczenia aktywności wokół Kijowa jest prof. Piotr Grochmalski.

- Jeśli rosyjski MON twierdzi, że operacja kijowska była jedynie maskowaniem - tzw. "maskirowką" w celu odciągnięcia ukraińskich sił dla zdobycia przewagi na kluczowym kierunku dla Rosji, a więc w Ługańsku i Doniecku - to jest to rozpaczliwa próba ukrycia klęski operacji kijowskiej. To jest absolutna bzdura, którą traktować trzeba niepoważnie. Spełnia się natomiast scenariusz przewidujący, że Rosjanie ugrzęzną w Ukrainie. I to na dłużej. Kijów jest dla rosyjskiej armii logistyczną katastrofą. Rosja nie była w stanie dźwignąć pełnej operacji w takiej skali, bo nigdy jej dotąd nie realizowała. To największa bitwa w dziejach XXI wieku. Obnażyła ona fatalny stan rosyjskiej logistyki. Co więc teraz robi agresor? Atakuje głównie logistykę ukraińską: zbiorniki paliwa, amunicję i niszczy zakłady przemysłowe, które remontują wojskowy sprzęt ukraiński jak czołgi i wozy bojowe. Według różnych szacunków, Ukraińcy przejęli od Rosjan ok. 120 czołgów w stanie umożliwiającym kontynuowanie wojennych działań - mówi prof. Piotr Grochmalski.

Donbas? Rosja nie odpuści

W opinii gen. Bogusława Packa, w najbliższych dniach możemy się spodziewać działań ofensywnych na wschodzie Ukrainy. I wykorzystania prorosyjskiego nastawienia ludności Donbasu.

- Jeszcze przed wybuchem wojny, obserwując, co się dzieje w Rosji i wczytując się w interesy Federacji Rosyjskiej, sądziłem że zajęcie wschodniej Ukrainy to wariant najbardziej realny. Wojna w całej Ukrainie nie leżała w interesie Putina. Włączenie całej Ukrainy lub jej dużej części mogłoby się odbyć później, po kolejnych wyborach w Ukrainie i zwycięstwie sił prorosyjskich. Putin liczył już teraz, że mieszkańcy miast i wsi opowiedzą się za prorosyjskimi władzami, widząc jak potraktowały ich NATO i Unia Europejska, odwlekając w nieskończoność obietnice o przyjęciu do swoich struktur. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. W niezamierzony sposób Rosja zjednoczyła przeciwko sobie społeczeństwo ukraińskie. Wyjątkiem może być jedynie ludność Donbasu. Mało kto sobie zdaje sprawę, że dzisiaj społeczeństwo tego rejonu nadal w dużym stopniu opowiada się za Rosją, a jako agresorów traktuje wojska ukraińskie - mówi Wirtualnej Polsce gen. Bogusław Pacek.

I jak dodaje, z przejęciem całkowitej kontroli nad Donbasem Rosji też nie będzie łatwo.

- Władze Ukrainy tak łatwo nie ustąpią. Będą walczyć do końca. Gdyby dzisiaj Polsce miał ktoś zaproponować oddanie dwóch województw, np. pomorskiego i zachodniopomorskiego, to reakcja byłaby podobna. De facto jak spojrzymy na zniszczenia Donbasu wskutek ośmioletnich działań wojennych, to nasuwa się pytanie: po co Rosji te tereny? Dziś Donbas jest ruiną. Jego zajęcie Putin chce przedstawić jako sukces i tak przedstawić w Rosji - ocenia gen. Bogusław Pacek.

Z kolei prof. Piotr Grochmalski, dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt na wschodnim froncie.

- Rosja brutalizuje też swoje działania okupacyjne realizowane przez formacje Rosgwardii i FSB na przejętych obszarach. Pacyfikują ludność, dokonują czystek, porywają przedstawicieli władz lokalnych. Torturami i zastraszaniem chcą zmusić je do kolaboracji. To też dotyczy Mariupola, w którym zostało 160 tys. ludności cywilnej. Rosyjska armia uniemożliwiła im wydostanie się z oblężonego miasta, które jest metodycznie równane z ziemią. Ludności rosyjskojęzycznej zamieszkującej tamte rejony wydawało się, że wojska rosyjskie oszczędzą ich miasta, a oni je traktują jakby miał zniknąć wszelki po nich ślad. To jest też swoisty szok dla tej społeczności, która dotąd była otwarta na współpracę z Rosją. Podobnie szokująca jest brutalność okupacji. To jest to samo co Rosjanie robili wcześniej w Czeczenii – czystki, wywózki, łapanki - wylicza prof. Piotr Grochmalski.

Wybrane dla Ciebie