Rosyjska inwazja w Ukrainie. Znaleźli słaby punkt armii Putina
Rosyjskim siłom w pierwszych dniach inwazji nie udało się opanować żadnego dużego ukraińskiego miasta - analizuje POLITICO. Portal wskazuje następnie jeden z powodów, który ma doprowadzać do błędów w ocenie sytuacji i problemów z zaopatrzeniem po stronie Rosji.
08.03.2022 | aktual.: 08.03.2022 17:24
Portal POLITICO, powołując się na ekspertów, przekazał, że Kreml błędnie ocenił założenia dotyczące woli walki i zdolności obronnych Ukrainy. Polina Beliakova z Centrum Studiów Strategicznych z Uniwersytetu Tuftsa w USA wskazuje, że do tak złej analizy oraz kłopotów w trakcie inwazji mogła doprowadzić korupcja.
Znaleźli słaby punkt armii Putina. "Fikcyjne kontrakty z firmami krzakami zarejestrowanymi w publicznych szaletach"
Przypomnijmy, że w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji pojawiły się doniesienia, że Rosjanie otrzymali np. przeterminowane od 2015 r. racje żywnościowe. Jak wskazała Beliakova, większość firm dostarczających jedzenie dla rosyjskiego wojska jest związana z biznesmenem Jewgienijem Prigożynem - łączonym też z Grupą Wagnera.
Jeszcze przed wojną, opozycjonista Aleksiej Nawalny zarzucał firmom Prigożyna oszustwa na państwowych przetargach obronnych. Zarobić na kontraktach firmy Prigożyna miał jednak setki milionów dolarów.
Autorka artykułu wskazuje jednocześnie, że jedzenie i zakwaterowanie żołnierzy w Rosji jest gorsze, niż w tamtejszych więzieniach.
Jako kolejny przykład analityczka wskazała na rok 2012. Wtedy rosyjski koncern zbrojeniowy dostał 26 mln dolarów na rozwój systemu przechwytywania pocisków. Jak się okazuje, badania nigdy się nie zaczęły. Firma miała zawarte fałszywe kontrakty z innymi przedsiębiorstwami krzakami, z których część zarejestrowana była pod adresami publicznych szaletów w obwodzie samarskim.
Zobacz też: Polska przekaże samoloty Ukrainie? "Musi być zgoda NATO i USA"
Rosja na wojnie - korupcja w wojsku i polityce
Beliakova zaznaczyła, że korupcja widoczna jest także na szczeblu politycznym, gdzie wpływa na głównych urzędników wojskowych prezydenta Władimira Putina.
Jak zaznaczyła analityczka, dochodzenia, które były niedawno przeprowadzone, udowodniły, że majątki wysokiej rangi przedstawicieli resortu obrony są nieproporcjonalne do ich zarobków. To sugeruje korupcję.
W artykule wskazano, że urzędnicy nie przekazują autokracie opinii mogących go rozczarować, bo boją się odcięcia od korupcyjnej sitwy.
Autorka materiału dodała jednak na koniec, że korupcja nie przesądza wyniku tej wojny, a Rosja wciąż posiada duże zdolności bojowe i liczne wojska, które może rzucić do walki.
Przeczytaj też:
Źródło: Politico, PAP