Rosyjscy żołnierze pojmani przez Ukraińców. "Putin rzucił nas na wojnę jak psy"
Brytyjski dziennik "The Sun" bezpośrednio dotarł do rosyjskich żołnierzy, przebywających w obozach dla jeńców w Ukrainie. Dla ich bezpieczeństwa gazeta zmieniła dane osobowe rozmówców. Dziennikarze rozmawiali z dwójką jeńców z Dniepra, wybranych przez personel obozu.
- Putin rzucił nas na wojnę bez treningu jak psy. Zostaliśmy zdradzeni - powiedzieli "The Sun" Rosjanie. Obydwu mężczyzn odwiedzili też wcześniej członkowie Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, by sprawdzić, jak są traktowani zgodnie z zasadami Konwencji Genewskiej.
Na wywiad z pojmanymi rosyjskimi żołnierzami dziennikarze mieli 90 minut. Mężczyźni nie byli w żaden sposób ranni i potwierdzili, że w obozie trzymani są w dogodnych warunkach.
Jeden z rozmówców to 26-letni Wadim. Obsługiwał on wyrzutnię rakiet Grad. Trzeciego dnia wojny jego konwój wpadł w ukraińską zasadzkę na terenie obwodu charkowskiego. Ciężarówka, którą rosyjska jednostka przewoziła amunicję, została trafiona ukraińskim pociskiem. 26-latek zdołał przeczołgać się do drzewa na poboczu drogi, po czym stracił przytomność.
Jeńcy w ukraińskim obozie. Opowiedzieli o przerażających realiach w rosyjskiej armii
Odłamek poważnie zranił go w nogę. Udało mu się przywędrować do opuszczonej stróżówki, gdzie przebywał przez dziesięć dni, żywiąc się ciastkami i słodyczami pozostawionymi przez strażników. Pił wodę z kranu. Kiedy rana na jego nodze nieco się zabliźniła, wyruszył dalej i szedł trzy mile przez las. Dotarł do zbombardowanego bloku mieszkalnego. W jednym z mieszkań znalazł lodówkę pełną jedzenia, więc tam został. Po trzech dniach napotkał jednak ukraiński patrol i poddał się.
Wadim wstąpił do armii sześć lat wcześniej - dla pieniędzy. Zarabiał około 650 funtów miesięcznie.
- Mam teraz dwie możliwości. Albo zostaję w więzieniu tutaj, albo trafię do więzienia w Rosji. Za to co mówiłem o rosyjskiej armii - opowiadał dziennikarzom.
"Nie mamy niczego. Nie mamy przeszkolenia, nie mamy sprzętu"
- Wielu ludzi myśli, że to druga armia na świecie, ale my nie mamy niczego. Nie mamy przeszkolenia, nie mamy sprzętu a w Rosji mówienie o tym to przestępstwo - dodawał. Wspomniał, że miał jednego dobrego dowódcę, jednak resztę z nich określił jako "szakali".
- Nie dbają o swoich ludzi. Traktują nas jak psy - powiedział rosyjski jeniec wojenny.
Wrócił też do początku wojny. - Na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, gdzie jesteśmy lub gdzie jedziemy, ale drugiego dnia już wiedzieliśmy. Wjechaliśmy na terytorium Ukrainy i wiedzieliśmy, ponieważ ujrzeliśmy zniszczony płot graniczny - wspominał. Relacjonował, że rozkazano im przygotować pojazdy do ostrzału.
"Nie wiedzieliśmy do kogo strzelamy"
- Nie wiedzieliśmy, do kogo strzelamy, ale teraz powiedziano mi, że uderzyliśmy w wioskę zamieszkałą przez cywilów - powiedział.
Ukraińcy, którzy go pojmali, opowiedzieli mu także o okrucieństwach i zbrodniach wojennych, których na terenie Ukrainy dopuściło się rosyjskie wojsko – o morderstwach, torturach ludności cywilnej, gwałtach na kobietach oraz dzieciach.
- Dużo myślałem o zbrodniach wojennych. Wierzę w to. Ponieważ wiem, jak mają się sprawy w moim kraju. Również dlatego, że każdemu pozwolono wstąpić do armii – podsumował jeniec w rozmowie z "The Sun".
Dziennikarze rozmawiali także z 22-letnim Iwanem. Miał on zostać pojmany w Charkowie. Brytyjczykom opowiedział o tym, że jednostka, w szeregach której walczył w Ukrainie, nigdy nie była szkolona, jak reagować w przypadku zasadzki. - Ćwiczenia w terenie odbywamy tylko dwa razy w roku. Ćwiczymy strzelanie, ale nie ćwiczymy zasadzek - mówił.
Na początku zaciągnął się do armii na dwa lata. Jego sytuacja życiowa jednak sprawiła, że został w wojsku przez kolejne trzy. Kilka miesięcy po przedłużeniu jego kontraktu, Rosja bestialsko zaatakowała niepodległą Ukrainę.
Pytany przez brytyjskich dziennikarzy o barbarzyńskie zbrodnie, których Rosjanie dopuszczają się wobec ukraińskiej ludności cywilnej, stwierdził, że "jest w szoku".
Źródło: "The Sun"
Przeczytaj także: