Rosyjscy żołnierze masowo odmawiają służby w Ukrainie? Dowodem może być ta pieczątka
Skala odmów służby w wojskach inwazyjnych w Ukrainie jest w rosyjskiej armii masowa? Może świadczyć o tym ta specjalna pieczątka wbita przez urzędników Putina do dokumentu rosyjskiego weterana.
13.04.2022 | aktual.: 13.04.2022 18:26
W środę Iwan Żdanow, jeden ze współpracowników Aleksieja Nawalnego, zamieścił Tweet ze zdjęciem dokumentu jednego z rosyjskich żołnierzy, którzy odmówili służby w wojskach inwazyjnych w Ukrainie.
Putinowscy administratorzy wojskowi wbili w jego dokumencie - dowodzie osobistym lub książeczce wojskowej - specjalną pieczątkę o następującej treści: "Skłonny do zdrady, kłamstwa i oszustwa. Odmówił wzięcia udziału w specjalnej operacji wojennej na terytorium ŁRL [Ługańskiej Republiki Ludowej], DRL [Donieckiej Republiki Ludowej] i Ukrainy".
- Lepsza taka pieczątka w papierach niż kulka w czoło za walkę w imieniu zdziecinniałego starca. Czyż nie? - pytał Żdanow.
Istnienie takiej specjalnej pieczęci oznacza, że skala odmów służby w armii inwazyjnej w Ukrainie musi być w rosyjskiej armii znaczna. Zresztą, nie są to pierwsze tego typu sygnały z Rosji.
Bunt spadochroniarzy
W ubiegłym tygodniu rosyjska gazeta "Pskowskaja Gubernia" donosiła, że grupa około 60 spadochroniarzy z Pskowa odmówiła walki w Ukrainie.
Wojskowi zdecydowali się na ten krok, gdy zostali wysłani na Białoruś, skąd mieli ruszyć dalej do Ukrainy, kilka dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji. Gazeta poinformowała, że większość z buntowników wróciła do Pskowa, gdzie zostali zwolnieni ze służby. Niektórym grożono postawieniem zarzutów o dezercję.
"Pskowskaja Gubernia" pisała później, powołując się na źródła w rosyjskiej armii, że spodziewany jest znaczny wzrost liczby żołnierzy, odmawiających służby w Ukrainie. - Nasze źródła w armii donoszą, że dowódcy nie będą przyjmować podań z rezygnacją. Dlatego wielu rezerwistów - zamiast do nich - zgłasza te sprawy wprost do prokuratury wojskowej - napisał dziennik.
"Pskowskaja Gubernia" to gazeta, która ma "na pieńku" z Kremlem. Jako pierwsza doniosła o śmierci rosyjskich żołnierzy w czasie walk w Donbasie w 2014 roku. 22 marca tego roku jej redakcja została przeszukana przez policję. Dwa tygodnie później funkcjonariusze przeszukali także dom redaktora naczelnego pisma, Denisa Kamałygina.
Źródło: "Moscow Times", "Pskowskaja Gubernia"