Rośnie stawka wojny w Syrii. Już nawet wojna z terrorem nie łączy Rosji i USA
Irańskie rakiety spadły na cele Państwa Islamskiego w Syrii. Prezydent USA Donald Trump potępił Teheran pomimo tego, że USA też walczą z ISIS. W tym samym czasie amerykański myśliwiec zestrzelił syryjski samolot, który według Damaszku atakował islamistów. Waszyngton podaje inną wersję zdarzeń. Rosja oskarża USA o agresję i zrywa koordynację działań.
19.06.2017 | aktual.: 19.06.2017 16:57
Gwardia Rewolucyjna poinformowała o wystrzeleniu sześciu rakiet średniego zasięgu z zachodniego Iranu w kierunku bastionu ISIS w Deir-ez Zor we wschodniej Syrii. To miasto ma być ostatnią twierdzą Państwa Islamskiego po przewidywanym się upadku Rakki, obecnej stolicy kalifatu. Irański atak był odpowiedzią na zamach terrorystyczny na parlament i mauzoleum Ajatollaha Chomeiniego w Teheranie, w którym 7 czerwca pięciu ekstremistów z ISIS zabiło 18 osób.
Nie wiadomo, co dokładnie zaatakowano, choć irańska armia chwali się zabiciem jednego z kluczowych dowódców wojskowych ISIS. Niezależnie od celu rakiet, Teheran wysłał wyraźny sygnał do wszystkich krajów Bliskiego Wschodu. W drodze do celu rakiety przeleciały nad terytorium Iraku, a chwilę uderzenia w Syrii filmował irański dron. W ten sposób rząd Iranu pokazał swoim obywatelom, że żadnych ataków nie puści płazem.
Amerykański myśliwiec zestrzelił syryjski samolot
Prezydent Trump na Twitterze "zganil" Teheran za atak, choć USA również walczą z ISIS. Iran nie jest jedynym rywalem, z którym musi liczyć się Waszyngton walcząc z islamistami. Amerykański myśliwiec F-18 zestrzelił syryjski samolot Su-22, który zrzucił bomby na pozycje kurdyjskich bojowników oblegających Rakkę, stolicę kalifatu. To pierwsza od 1999 r. walka powietrzna z udziałem amerykańskiego samolotu przeciwko maszynie pilotowanej przez człowieka. Damaszek twierdzi, że syryjski samolot atakował islamistów i tym samym oskarża Waszyngton o wspieranie kalifatu.
Incydent nad Rakką zwiększy napięcie pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Rosja ostrzegała już Amerykanów, że nie będzie tolerować ataków na syryjskie siły rządowe po tym, jak na początku czerwca amerykańskie samoloty zbombardowały wojska prezydenta Assada w pobliżu amerykańskiej bazy w południowo-wschodniej Syrii. Teraz Moskwa oskarża Waszyngton o agresję i wyłącza gorącą linię, która miała chronić wojska Rosji i USA przed przypadkowym starciem.
Wszyscy uważnie śledzili lot irańskich rakiet
Sytuacja na Bliskim Wschodzie komplikuje się niemal z dnia na dzień. Irański atak rakietowy nastąpił w czasie podwyższonego napięcia w Zatoce Perskiej, gdzie kraje sunnickie, na czele z Arabią Saudyjską nałożyły sankcje na Katar, m.in. z powodu powiązań pomiędzy Dohą a Teheranem. Atak bardzo uważnie śledzi Izrael, który zawsze jest potencjalnym celem dla Hezbollahu, czyli szyickiej milicji z Libanu posiadającej dziesiątki tysięcy pocisków różnego zasięgu dostarczonych przez Iran. Postęp technologiczny, w tym coraz lepszy zwiad oraz rosnący zasięg i precyzja irańskich uderzeń, będą powodem do niepokoju dla Izraelczyków, nawet jeżeli irańskie rakiety trafiają w cele z dokładnością do kilkudziesięciu metrów, a nie centymetrów.
Nie przypadkiem Irańczycy zdecydowali się na spektakularny atak kilka dni po tym, jak USA przerzuciły do Syrii nową artylerię rakietową o zasięgu ok. 300 km. Trwa wyścig po terytorium po kurczącym się Państwie Islamskim i w miarę ustępowania islamistów narasta napięcie pomiędzy USA i sojusznikami Waszyngtonu, a Syrią, Iranem i wspierającą je Rosją.
Iran dobitnie pokazał, że jest w stanie bronić swoich interesów i z dużej odległości razić cele w Syrii, co wyranie zirytowało donalda Trumpa. Prezydent USA raz jeszcze skrytykował porozumienie wynegocjowane w 2015 r. przez jego poprzednika Baracka Obamę, kraje Zachodu, Rosję i Iran, które zakłada zniesienie sankcji nałożonych na Teheran w zamian za rezygnację z programu nuklearnego. Trump wielokrotnie wypowiadał się przeciwko umowie, którą krytykują także kraje Zatoki Perskiej i Izrael.
Stawka na Bliskim Wschodzie znowu ponownie poszła w górę. Rosjanie w dużej mierze wygrali wojnę w Syrii, gdy uratowali reżim w Damaszku przed upadkiem i zapewnili sobie wpływy w regionie. Iran jest na dobrej drodze do utworzenia pasa wpływów od swoich granic aż po Morze Śródziemne. USA pozostała niewdzięczna rola w walce z ISIS oraz kapryśni sojusznicy nad Zatoką Perską i w Izraelu. Taka sytuacja byłaby wyzwaniem dla wytrawnej dyplomacji, a obecna administracja nie sprawia wrażenia wyrafinowanego gracza na arenie międzynarodowej.