Rosjanie znów atakują Sikorskiego
Ambasador Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin zaatakował ministra spraw zagranicznych Polski Radosława Sikorskiego za krytykę niedawnych manewrów rosyjsko-białoruskich.
Dmitrij Rogozin zarzucił Radosławowi Sikorskiemu, że "nie potrafi znaleźć sobie miejsca" po tym, jak na czele Sojuszu stanął Anders Fogh Rasmussen, co poprawiło atmosferę w relacjach NATO z Moskwą. Oświadczył również, że jego kraj popiera pragmatyczne podejście Rasmussena do stosunków NATO z Rosją.
Rosyjski dyplomata poczynił te uwagi, komentując na łamach dziennika "Izwiestija" oświadczenie Sojuszu, w którym ten wyraził zaniepokojenie z powodu rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych, przeprowadzonych we wrześniu w pobliżu granic Polski. NATO podkreśliło, że ćwiczenia te nie pasowały do obserwowanej poprawy w stosunkach politycznych i we współpracy między Sojuszem a Rosją.
Rogozin odrzucił te zarzuty, podkreślając, że Rosja jeszcze w lipcu za pośrednictwem swojego przedstawiciela wojskowego w Brukseli przekazała NATO wszystkie niezbędne informacje na temat planowanych manewrów. - Wtedy nikt nie miał żadnych pytań. Jednak we wrześniu strona polska urządziła spektakl na ambasadorskim posiedzeniu Rady Rosja-NATO - oznajmił ambasador.
Rogozin podkreślił, że były to "absolutnie rutynowe ćwiczenia". - O wszystkim naszych partnerów zawczasu poinformowaliśmy. Nie powinni mieć żadnych powodów do obaw. Rosja nikomu nie zagraża. Podobnie jak NATO - mam nadzieję - nie zagraża nam - powiedział Rogozin.
Dyplomata zauważył, że z chwilą przejęcia sterów w Sojuszu przez nowego sekretarza generalnego w relacjach między NATO a Rosją "powstała atmosfera głębszej współpracy". - Niektórzy członkowie (Sojuszu) przyjęli to z entuzjazmem. Wszelako są i tacy, którzy nie znajdują sobie miejsca - ocenił.
- Dziwnie zachowuje się przede wszystkim szef polskiego MSZ Sikorski, który nie zdołał przekonać kolegów, iż to właśnie on powinien zasiąść w fotelu nowego sekretarza generalnego. Myślę, że człowiekowi jest po prostu przykro i że próbuje on teraz znaleźć jakieś nowe nisze. Ćwiczy rolę "łowczego" - powiedział.
Rosyjski ambasador oświadczył, że Moskwa popiera pragmatyczne podejście Rasmussena do stosunków NATO z Rosją. - Rasmussen jest politykiem, a nie urzędnikiem. Bardzo dobrze, że tak jest. Jednak do jego nogawki przyczepiła się wielka liczba politycznych karłów, które nie dają mu szerokim krokiem iść naprzód - powiedział.
Ćwiczenia "Zachód-2009" były jednymi z największych manewrów rosyjsko-białoruskich od rozpadu ZSRR. Ich celem było przećwiczenie współdziałania armii Rosji i Białorusi w odpieraniu agresji z kierunku zachodniego. Ich ostatnią fazę obserwowali prezydenci Rosji i Białorusi: Dmitrij Miedwiediew i Alaksandr Łukaszenka.
Miedwiediew ogłosił, że podobne manewry będą się odbywały co dwa lata na przemian na Białorusi i w Rosji.
Sikorski oświadczył 12 listopada, że rosyjskie manewry w pobliżu polskiej granicy są niepokojące. Minister wystosował w tej sprawie list do sekretarza generalnego NATO. Sikorski napisał, że Polska jest zaniepokojona ofensywnym charakterem rosyjskich manewrów. List został wystosowany przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Sojuszu, do którego dojdzie w dniach 3-4 grudnia w Brukseli.
Sikorski, pytany przez media, nie chciał mówić o szczegółach. - Korespondencja pomiędzy ministrem spraw zagranicznych a sekretarzem NATO nie ma charakteru publicznego. Natomiast nie jest tajemnicą, że manewry tak blisko naszych granic nas niepokoją - zaznaczył.
- Chcemy mieć z Rosją jak najlepsze stosunki, ale mamy filozofię "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Gdy wykonujemy nawzajem przyjazne gesty, jest miło, a wtedy gdy Rosja takie manewry przy naszych granicach odbywa, to nas niepokoi i naturalnie Sojusz o tym zawiadamiamy i domagamy się, aby Sojusz wziął to pod uwagę w swoich działaniach. (...) My też ćwiczymy, ale sądzę, że Sojusz powinien te wrażliwości stosunkowo nowych krajów członkowskich brać pod uwagę - ocenił Sikorski.