Rosjanie przejmą dwa kolejne miasta? "To będzie katastrofa"
Miasteczko Kurachowe już prawie całkowicie zdobyte przez Rosję. Następny może być położony niedaleko Pokrowsk. - Sytuacja jest trudna - przyznaje sam prezydent Ukrainy. - To będzie katastrofa. Przerwanie obrony na tych kierunkach da Rosjanom dużą swobodę manewru - mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak.
17.12.2024 06:19
Minister obrony Rosji Andriej Biełousow w poniedziałek ogłosił, że w 2024 roku wojska rosyjskie zdobyły prawie 4,5 tys. kilometrów kwadratowych terytorium Ukrainy. To stosunkowo niewiele, bo najmniejsze polskie województwo - opolskie - jest ponad dwa razy większe. Ale z drugiej strony nikt nie ukrywa, że Rosjanie od dłuższego czasu postępują niemal każdego dnia i krok po kroku odcinają kolejne porcje ukraińskiej ziemi.
Generał Roman Polko w rozmowie z WP zauważa, że Rosja wcale nie prowadzi jakichś spektakularnych działań.
- Nie wykazuje się specjalnym kunsztem, jeśli chodzi o sztukę wojenną. Rosja przyjęła strategię długotrwałego "mielenia", wrzucania na front "mięsa armatniego". A jeśli zabraknie własnego, to kupowania go z Korei Północnej, i to jest porażające. To, czego Polska czy Ukraina może się obawiać, to nie bomby, czy spektakularne rajdy dywizji czołgów, tylko działania "zielonych ludzików" i prowokacji, które mają miejsce w sposób ciągły na naszej granicy - mówi Roman Polko, były dowódca jednostki GROM i były zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szczególnie trudna jest obecnie sytuacja w Donbasie. W sobotę po południu ukraiński portal DeepState opublikował zdjęcia rosyjskiej flagi na budynku urzędu miejskiego w miasteczku Kurachowe, przed wojną zamieszkanego przez 18 tys. osób. "Wróg nadal posuwa się w głąb Kurachowa, stopniowo zajmując centralną część miasta" - poinformowano. Zdjęcie to klatka z filmu nagranego przez rosyjskich blogerów militarnych. Widać na nim, jak Rosjanie usuwają ukraińskie symbole oraz biorą do niewoli kilku ukraińskich żołnierzy.
W poniedziałek rano rosyjska państwowa agencja RIA Novosti informowała, że kierunek Kurachowe "jest chyba ‘najgorętszym’ ostatnich miesięcy". Podała, że już "nie więcej niż 20 proc. miasta pozostało pod kontrolą Sił Zbrojnych Ukrainy".
Ale nie tylko rosyjscy propagandyści informują o postępach armii Putina. Strona ukraińska wprost przyznaje, że jest źle.
- Sytuacja jest trudna na kierunku Pokrowska i Kurachowa. Jestem wdzięczny wszystkim jednostkom, które tam niszczą okupanta. Szczególna wdzięczność także dla naszych żołnierzy w obwodzie kurskim - oni są tam potrzebni, aby osiągnąć właściwe rezultaty dla Ukrainy, dla Ukraińców - w dyplomacji - stwierdził w niedzielnym wystąpieniu prezydent Wołodymyr Zełenski.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała WP, cele negocjacyjne są ważne dla obu stron.
- Strona rosyjska rzuciła wszystko na front, po to, żeby sobie poprawić pozycję i żeby wykorzystać naciski Donalda Trumpa na Ukrainę, aby podpisała porozumienie zawieszające broń - mówi gen. Roman Polko. Jednak jego zdaniem, ewentualne zawieszenie broni, Putin wykorzystałby do umocnienia się na dotychczas zdobytych terenach i powrotu za kilka lat do celu, jakim ma być poszerzenie strefy wpływów.
Tymczasem według gen. Waldemara Skrzypczaka, "Ukrainę może teraz uratować tylko wstrzymanie działań zbrojnych".
W niedzielę pojawiły się doniesienia, że strona ukraińska odmówiła rozmowy z Viktorem Orbanem na temat zawieszenia broni na święta. Taka postawa nie dziwi Skrzypczaka.
- Nie dziwię się, że odmówili rozmowy z Orbanem, skoro on jest sojusznikiem i mecenasem Putina. Ja bym bardziej oczekiwał rozmów z kimś bardziej neutralnym. Dla mnie Orban jest kolaborantem, więc Ukraina miała prawo odrzucić jego oczekiwania. My na to też powinniśmy patrzeć krzywym okiem, na żadną kolaborację z Orbanem zgadzać się nie wolno - uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Pokrowsk upadnie? Skrzypczak: "to będzie katastrofa"
Kurachowe leży około 40 kilometrów na południe od Pokrowska, kluczowego węzła logistycznego ukraińskiej armii. To właśnie Pokrowsk, przed wojną zamieszkany przez 60 tys. osób, może być kolejnym miastem na drodze Rosjan. Austriacki ekspert wojskowy Markus Reisner z Terezjańskiej Akademii Wojskowej, stwierdził dwa dni temu, że jeśli Pokrowsk upadnie, może to doprowadzić do załamania całej obrony Ukrainy w Donbasie.
Zdaniem gen. Polko, ewentualne zdobycie Pokrowska przez Rosjan oczywiście miałoby znaczenie, ale nie aż tak duże. - To nie jest zdobycie Kijowa, czy Lwowa. Popatrzmy na całość frontu. Pomimo sukcesów Kremla pod względem taktycznym, to jednak daleko tutaj do tego, żeby przełamać impas w wojnie, która jest na wyczerpanie. Nawet zdobycie Pokrowska nie będzie wskazywało na to, że jakikolwiek przełom wystąpi - uważa gen. Polko.
Odmiennego zdania jest gen. Waldemar Skrzypczak. Jego zdaniem, widać wyraźnie, że Rosjanie mają potencjał do przełamania obrony armii ukraińskiej i to na kilku kierunkach jednocześnie.
- Ukraińcy nie mają potencjału odwodowego, aby zapobiec katastrofie w tych rejonach. Bo to będzie katastrofa. Przerwanie obrony na tych kierunkach da Rosjanom dużą swobodę manewru, bo za tymi miejscowościami Ukraińcy nie mają przygotowanych fortyfikacji, ani wojska, żeby załamać nowe natarcie armii rosyjskiej - mówi gen. Waldemar Skrzypczak.
Zmiana taktyki. Okrążanie miast
Waldemar Skrzypczak podkreśla, że Rosjanie obecnie zmienili taktykę. - Już nie szturmują miast, tylko je okrążają, odcinając logistykę. W ten sposób wojsko ukraińskie traci zdolność do prowadzenia obrony - mówi Skrzypczak.
Jego słowa potwierdza mapa opublikowana przez portal DeepState, "Rosjanie przedarli się do Zelenowki koło Kurachowa i niebezpiecznie zbliżyli się do drogi prowadzącej do miasta z Zaporoża" - analizuje ukraiński portal Strana na Telegramie. Z Zelenowki do autostrady prowadzącej z Kurachowa do Zaporoża pozostało niecałe dwa i pół kilometra.
- Na tym kierunku Rosjanie przełamują obronę i nie ma w tej chwili szans na to, żeby to natarcie armii rosyjskiej udało się Ukraińcom zatrzymać - uważa Skrzypczak.
Roman Polko przypomina słowa gen. Walerija Załużnego, który mówił, że najlepszą receptą dla Ukrainy byłoby dozbrojenie jej armii w nowoczesne technologie i sprzęt.
- Gdyby to nastąpiło od razu, to pewnie ta wojna na wyczerpanie by się tak nie ciągnęła. A teraz, pod koniec trzeciego roku walk, widać, że niestety Zachód pokazuje swoją słabość, bo blokował wsparcie dla Ukrainy. A sama Ukraina się wykrwawia - podsumowuje gen. Roman Polko.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski