Rosjanie porzucili swoich sojuszników. Musieli uciekać pieszo
Ukraińska kontrofensywa na wschodzie kraju zaskoczyła Rosjan. W popłochu opuszczali swoje stanowiska w obwodzie charkowskim. Okazuje się, że - wbrew obietnicom - zostawili tam na pastwę losu swoich sojuszników. Bojowników z separatystycznych republik. Musieli uciekać pieszo.
19.09.2022 19:59
Ukraiński wywiad wojskowy przechwycił kolejną rozmowę, która obrazuje kulisy działań Rosjan na froncie w Ukrainie. Wynika z niej, że rosyjskie dowództwo było zaskoczone kontrofensywą ukraińską w obwodzie charkowskim i w popłochu opuściło okupowane tereny, pozostawiając na pastwę losu nie tylko swoich żołnierzy, ale także walczących tam bojowników z samozwańczych republik w Donbasie.
- Nie masz pojęcia, co się tam wydarzyło… Uciekali pieszo - opowiada na przechwyconym nagraniu swojemu koledze kobieta, którą zidentyfikowano jako żołnierza z jednej samozwańczych republik w Donbasie.
Z jej słów wynika, że rosyjskie dowództwo obiecało, że zabierze bojowników z linii frontu. Niestety, słowa nie dotrzymało. Porzuciło swoich sprzymierzeńców i swoich żołnierzy.
Sojusznicy porzuceni na łaskę losu
Nie jest to pierwsza taka relacja pochodząca z podsłuchanej przez ukraiński wywiad rozmowy.
10 września ujawniono nagranie rozmowy, z której wynika, że wojskowy, który dzwoni do żony, oczekuje, iż jego oddział będzie wycofywany. Opowiada on, że "siedzi na walizkach". Skarży się następnie, że "pod Bałakliją 202. pułk odszedł do Ługańska, a połowa znalazła się w niewoli". Wyjaśnia, że uciekający szli na piechotę. Między Bałakliją i Ługańskiem jest ponad 270 km.
Portal Ukraińska Prawda, który opublikował rozmowę, wyjaśnia, że rozmówca to wojskowy z tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej, powołanej przez prorosyjskich separatystów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W trakcie rozmowy mężczyzna opowiada, że nie ma kamizelki kuloodpornej i że używane w jego oddziale hełmy pochodzą z około 1945 roku. "Wstyd!" - podsumował.
Źródło: gur.gov.ua