Rosjanie grożą Polsce "czerwonym protestem" na Euro 2012
Rosjanie grożą Polsce "czerwonym protestem". Rosyjskie ministerstwo sportu i związek kibiców nie rozumieją obowiązujących w naszym kraju przepisów, zakazujących używania symboli Związku Radzieckiego. Szef rosyjskich kibiców zapowiedział, że może wezwać 50 tysięcy Rosjan jadących do na Euro 2012, aby wszyscy ubrali się w czerwone koszulki z sierpem i młotem.
31.05.2012 | aktual.: 31.05.2012 19:47
Chodzi między innymi o czerwone flagi z sierpem i młotem. Zbadanie tej sprawy i złożenie oficjalnego protestu zapowiedział w rozmowie z portalem Life News minister sportu Witalij Mutko.
Niedawno zastępca polskiego ambasadora w Moskwie Jarosław Książek miał na spotkaniu z dziennikarzami ostrzegać, że za używanie radzieckiej symboliki można w Polsce trafić do aresztu. Jednak jak sam wyjaśnił potem w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", nie mógł tak powiedzieć, bo symbole komunistyczne w Polsce nie są prawnie zakazane.
- Tłumaczyłem tylko, że część Polaków, szczególnie ta starsza, patrzy na nie niechętnie. Ale ktoś przekręcił moje słowa, ktoś tę bzdurę powtórzył i tak to już krąży - powiedział dziennikowi.
- Zapraszamy wszystkich kibiców z dowolnymi hasłami, przede wszystkim - sportowymi" - oświadczył Książek, tym razem na antenie radia Echo Moskwy. - Nie po to za pośrednictwem dziennikarzy zachęcaliśmy do przyjazdu do Polski, by teraz mówić, że komuś nie wolno z czymś przyjeżdżać - dodał.
Zorganizują "czerwony protest"?
Temat zakazu szybko jednak podchwyciły rosyjskie media, a szef Wszechrosyjskiego Zjednoczenia Kibiców Aleksandra Szprygina już zdążył oświadczyć, że to absurdalne przepisy w odniesieniu do rosyjskich sympatyków piłki nożnej.
- Tak, nadeszło oficjalne ostrzeżenie od strony polskiej, że za radziecką symbolikę będą aresztować. Dla mnie to oświadczenie jest bluźniercze. Moi dwaj dziadkowie walczyli, w tym wyzwalali tę Polskę od faszystów i ratowali ich (Polaków) od unicestwienia. Powinni oni rozumieć, że dla rosyjskich kibiców symbole te nie są przyrównywane do faszystowskich - Aleksandr Szprygin.
Life News podkreśla, że jeśli strona polska nie zgodzi się na ustępstwa, to kibice z Rosji mogą zorganizować "czerwony protest" na ulicach stolicy Polski. - Jeśli strona polska będzie obstawać przy swoim, to sądzę, że poprosimy 50 tys. rosyjskich fanów w Warszawie o założenie czerwonych koszulek z sierpem i młotem. I wtedy jeśli chcą, to niech aresztują - powiedział Szprygin.
Także Jurij Dawydow, szef Związku Kibiców Reprezentacji Rosji, oznajmił, iż istnieje prawdopodobieństwo protestu ze strony rosyjskich fanów. - Niewykluczone, że grupa kibiców na znak protestu w sposób zorganizowany wyjdzie w koszulkach z radziecką symboliką. Będzie to jednak protest pokolenia, które nie zdążyło zastać ZSRR - powiedział.
Life News informuje, że również wśród szeregowych kibiców trwa dyskusja na temat pretensji strony polskiej. - Jedni mówią, że mogą nie zostać wpuszczeni na terytorium Polski, gdyż w paszporcie mają wpisane, iż urodzili się w ZSRR. Inni potępiają zakaz wykorzystywania radzieckiej symboliki, przypominając stronie polskiej, że to właśnie pod tymi symbolami radzieckie wojska wyzwalały Polskę od hitlerowskiej armii - przekazuje portal. Rosyjski minister oskarża Polskę
Minister sportu Witalij Mutko ostrzega Warszawę, że "upolitycznione zakazy" mogą doprowadzić do nieprzewidywalnych skutków. - Wiemy, jak funkcjonują zakazy i że zakazany owoc jest słodki. Strona polska sztucznie podgrzewa sytuację i prowokuje naszych kibiców do kroków protestacyjnych - cytuje portal Life News Mutkę.
Mutko skrytykował nie tylko antyradzieckie przepisy obowiązujące w Polsce, ale również propozycje zmiany hotelu dla reprezentacji Rosji. - Najpierw im się nie podobało, w jakim hotelu zamieszkamy, choć wybraliśmy ten hotel z katalogu rekomendowanego przez UEFA dla reprezentacji narodowych. Teraz otrzymujemy ostrzeżenia, że na terytorium Polski obowiązuje ustawa o zakazie radzieckiej symboliki. Nie wiem jeszcze, czy taka ustawa rzeczywiście jest lub nie - oznajmił Mutko.
Polski resort odpowiada Rosjanom
Rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki podał, że polska ambasada w Moskwie poinformowała stronę rosyjską, iż zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem symbolika komunistyczna (np. na ubraniach) nie jest przedmiotem sankcji karnych. Ambasada - dodał rzecznik - zwróciła jednak uwagę, że symbole komunistyczne są często oceniane w polskim społeczeństwie negatywnie.
- W odpowiedzi na zapytania zarówno dyplomacji rosyjskiej, jak i licznych rosyjskich mediów o stan prawny symboliki komunistycznej w Polsce polska ambasada w Moskwie odpowiedziała, że zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem nie jest ona przedmiotem sankcji karnych - zrelacjonował rzecznik MSZ.
Decyzję taką - przypomniał Bosacki - podjął w 2011 roku Trybunał Konstytucyjny. - Ambasada dodała jednak, że należy zwrócić uwagę, że w społeczeństwie polskim symbole te są często oceniane w sposób negatywny.
Bosacki był pytany również o wypowiedź rosyjskiego ministra sportu. - Ewidentnie nieprawidłowo zadziałała komunikacja wewnątrz rządu rosyjskiego, bo rosyjskie MSZ wydało inne oświadczenie niż w tym samym czasie mówił o tym minister sportu - powiedział Bosacki.
MSZ Rosji uspokaja kibiców
Rosyjskie MSZ oficjalnie uspokaja jednak kibiców wybierających się do Polski, że nikt nie trafi u nas do aresztu za noszenie koszulki z sierpem i młotem.
Resort spraw zagranicznych wnikliwie zbadał sprawę i poinformował, że nikt nie będzie w Polsce nękał kibiców z powodu symbolów ZSRR. "Traktujemy Euro 2012 jak wielkie, sportowe święto o europejskim i światowym znaczeniu" - można przeczytać w oficjalnym oświadczeniu MSZ.
Rzecznik resortu Aleksander Łukaszewicz zwrócił również uwagę, że takie wydarzenia sportowe powinny być pozbawione elementów polityki. "W związku z tym nie na miejscu jest prowokowanie politycznych emocji" - dodał Łukaszewicz.
Prawnicy: sama koszulka prawa nie łamie
Prawnicy nie pozostawiają wątpliwości, że samo noszenie koszulki z sierpem i młotem nie jest przestępstwem propagowania totalitarnego ustroju komunistycznego; byłoby nim, gdyby łączyło się z jego gloryfikowaniem - uważają prawnicy, pytani o możliwość noszenia takich koszulek przez rosyjskich kibiców podczas Euro 2012.
Art. 256 paragraf 1 Kodeksu karnego RP stanowi: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Paragraf 2 tego artykułu głosi: "Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w par. 1".
W 2011 r. Trybunał Konstytucyjny, po skardze SLD, wykreślił z Kk kolejne zdanie z tego paragrafu: że karze podlega też treść "będąca nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej". Paragraf trzeci zaznacza, że nie jest przestępstwem dokonanie takiego czynu "w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej".
- Samo założenie koszulki z sierpem i młotem nie jest przestępstwem; byłoby nim gdyby łączyło się z propagowaniem komunizmu - uważa profesor prawa i adwokat Piotr Kruszyński. Podkreślił, że art. 256 Kk penalizuje prezentację lub posiadanie treści propagujących totalitarny ustrój komunizmu tylko wtedy, gdy dokonuje się tego "w celu ich rozpowszechniania". - Trudno uznać nałożenie takiej koszulki za rozpowszechnianie; chyba że byłby na niej dopisek, że totalitarny ustrój komunistyczny jest lepszy niż inne - powiedział Kruszyński.
Wszystko zależy od intencji
Wtóruje mu inny adwokat mec. Grzegorz Rybicki. Podkreśla on, że choć art. 256 jest "dość pojemny" i ocena danego czynu zależy od stanu faktycznego, to jednak przestępstwem byłoby tylko zachowanie, które polegałoby na prowadzeniu propagandy i zachęcania do totalitaryzmu, np. hasło: "Wprowadźmy w Polsce stalinowski komunizm". - Inne zachowania są wprawdzie moralnie naganne, ale nie stanowią przestępstwa - dodał Rybicki.
- Wszystko zależy od intencji i zamiaru sprawcy - mówi prokurator Prokuratury Generalnej, który wypowiadał się w tej sprawie dla Polskiej Agencji Prasowej pod warunkiem zachowania anonimowości. Dodał, że orzecznictwo polskich sądów jednoznacznie wskazuje, że karalne jest takie propagowanie, które łączy się z zamiarem gloryfikowania totalitarnego ustroju z jego wszystkimi konsekwencjami. - Nie jest zatem karalne np. samo powiedzenie, że "Hitler wybudował autostrady" lub że "za Stalina wszyscy mieli pracę" - dodał rozmówca PAP, pytany o granice między propagowaniem totalitaryzmu a wypowiadaniem o nim własnej opinii.
- Jeśli dojdzie do tego typu zachowań i wpłynie jakieś zawiadomienie do prokuratury, na pewno będzie ono badane - podkreślił prokurator.
Przed nowelizacją z 2009 r. Kodeks karny przewidywał karanie za publiczne propagowanie "faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego" albo nawoływanie do nienawiści, np. na tle różnic narodowościowych. Kodeks nie wymieniał komunizmu. Wniosek ws. nowelizacji złożyła w TK grupa posłów SLD. Według nich nowelizacja mogła prowadzić do penalizacji przechowywania książek Marksa, Engelsa czy Lenina lub noszenia koszulek z podobizną Che Guevary.
TK uznał za niezgodny z konstytucją, m.in. ze względu na niejasność sformułowania, przepis co do "nośnika symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej". Jak wyjaśniał prezes TK Andrzej Rzepliński, nieokreśloność badanej regulacji mogła stanowić zagrożenie dla wolności słowa. - Trybunał przyjął, że odpowiedzialności karnej nie może podlegać posługiwanie się przedmiotami, których znaczenie może być wieloznaczne - powiedział. Dodał, że przepis nie zawierał zamkniętej listy symboli, którymi posłużenie się było zabronione.
W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił zarejestrowania jako symboli Narodowego Odrodzenia Polski znaku "zakaz pedałowania", krzyża celtyckiego, orła z rózgami liktorskimi oraz ręki z krzyżem i mieczem. SO uznał, że partia polityczna nie może mieć zarejestrowanych więcej niż jeden symbol graficzny i nie badał już "zgodności z porządkiem prawnym" dodatkowych znaków, których rejestracji chciało NOP.
Sprawa wcześniejszej rejestracji tych symboli NOP - partii znanej m.in. z wystąpień o charakterze rasistowskim - wywołała wątpliwości RPO, prokuratury i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W 2011 r. SO zarejestrował te symbole NOP, opierając się na opinii biegłych, którzy uznali, że symbolom "nie można przypisać w sposób jednoznaczny treści o charakterze totalitarnym, nazistowskim, faszystowskim, rasistowskim i nienawiści narodowej".