Rosja: Zakończenie ćwiczeń wojskowych na Krymie
W środę rosyjskie Ministerstwo Obrony przekazało, że siły Południowego Okręgu Wojskowego zakończyły udział w ćwiczeniach na Krymie. Wojskowi mają wrócić do miejsc stałej dyslokacji.
Zakończono ćwiczenia wojskowe na Krymie
W komunikacie rosyjskiego resortu przekazano, że żołnierze zakończyli udział "w ćwiczeniach taktycznych na poligonach Półwyspu Krymskiego".
W oświadczeniu poinformowano również o tym, że mundurowi wracają "transportem kolejowym do miejsc stałej dyslokacji".
Do transportu wojskowego załadowano pojazdy gąsienicowe. Tym m.in. czołgu i haubice samobieżne. "Eszelony wojskowe dostarczą sprzęt bojowy i żołnierzy do punktów stałej dyslokacji jednostek wojskowych" - wskazało tamtejsze ministerstwo obrony.
Zobacz też: Putinowi chodzi tylko o panikę? Ekspertka o Europie Zachodniej
Szef MSZ Ukrainy o wycofaniu wojsk
We wtorek 15 lutego szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba skomentował doniesienia o wycofywaniu się części wojsk Rosji znad granic z Ukrainą.
- Rosja nieustannie wydaje różne oświadczenia, dlatego przyjęliśmy zasadę, według której uwierzymy w coś, dopiero gdy to zobaczymy, a nie o tym usłyszymy - wskazał ukraiński polityk.
Już we wtorek rzecznik ministerstwa obrony Rosji Igor Konaszenkow informował o tym, że wojska Południowego i Zachodniego Okręgu Wojskowego po zakończeniu ćwiczeń rozpoczęły załadunek i będą wracać do swoich garnizonów.
Ćwiczenia rosyjsko-białoruskie odbywały się od 10 lutego. Trzy dni później rozpoczęły się manewry na Morzu Czarnym. Wszystkie te działania miały zakończyć się 20 lutego. Co więcej, strona rosyjska zapewniała też o tym, że żołnierze biorący udział w ćwiczeniach na Białorusi, wrócą po ich zakończeniu do swoich jednostek w Rosji.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski