Rosja zaatakuje Ukrainę? Eksperci mówią o grze Putina przed spotkaniem z Bidenem

- Rosyjskie wojska, które gromadzą się przy granicy z Ukrainą, są znacznie liczniejsze aniżeli kilka miesięcy temu. A im większa presja, tym większe oczekiwania ze strony Władimira Putina na ustępstwa - mówi WP dr Adam Eberhardt, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. Według ekspertów, przed wtorkowymi rozmowami rosyjskiego prezydenta z Joe Bidenem, polskie władze zdecydowanie powinny się odciąć od słów na temat Ukrainy wypowiedzianych w Warszawie przez Marine Le Pen.

Władimir Putin domaga się, by NATO zagwarantowało, że Ukraina nigdy nie stanie się członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego
Władimir Putin domaga się, by NATO zagwarantowało, że Ukraina nigdy nie stanie się członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego
Źródło zdjęć: © East News | Mikhail Metzel
Sylwester Ruszkiewicz

Joe Biden ma rozmawiać z Władimirem Putinem we wtorek. Głównym tematem rozmów ma być sprawa Ukrainy i rosyjska obecność wojskowa przy granicy. Jak ujawnił niemiecki dziennik "Bild", Rosja od kilku miesięcy ma mieć opracowane szczegółowe plany inwazji na Ukrainę.

Według ustaleń gazety "maksymalne plany" Rosji dotyczące wojny z Ukrainą są znane od połowy października. Amerykańska agencja wywiadu zagranicznego CIA miała przechwycić je z rosyjskich komunikatów wojskowych i w pierwszej kolejności poinformować własny rząd, który w listopadzie powiadomił NATO. Jak wynika z planów operacyjnych Rosji, miałaby ona zająć około dwóch trzecich terytorium Ukrainy w trzyetapowym planie ataku.

Zdaniem dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich Adama Eberhardta, Kreml straszy wojną z Ukrainą celowo.

- W kwietniu, kiedy Putin gromadził wojska wokół Ukrainy, dzięki presji polityczno-wojskowej uzyskał korzyść od USA. Administracja Joe Bidena wycofała się z sankcji nałożonych na Nord Stream 2. Jeśli wówczas taka presja okazała się być skuteczna, dziwne, żeby Putin nie chciał jej stosować obecnie. Dzisiejsza sytuacja jest jednak dużo groźniejsza. Rosyjskie wojska, które gromadzą się przy granicy z Ukrainą, są znacznie liczniejsze aniżeli kilka miesięcy temu. A im większa presja, tym większe oczekiwania na ustępstwa na korzyść Putina - mówi Wirtualnej Polsce Adam Eberhardt, politolog, znawca problematyki wschodnioeuropejskiej.

Putin czeka na ustępstwa Zachodu

Jego zdaniem podczas rozmów z Bidenem Putin będzie domagał się ustępstw w kilku sprawach.

- Będą dotyczyć architektury bezpieczeństwa europejskiego, w tym obecności NATO na wschodniej flance. Ale także spraw dotyczących Ukrainy. Rosji chodzi o to, żeby Ukraina nie była członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także o to, żeby NATO w żaden sposób nie było na Ukrainie. Rosja nie chce, żeby Zachód wspierał Ukrainę np. poprzez sprzedaż broni - uważa ekspert ds. polityki rosyjskiej.

W jego ocenie, nie można jednak wykluczyć, że Rosja zdecyduje się na operację militarną prowadzoną w ograniczonym stopniu.

Z kolei były ambasador RP w Waszyngtonie Ryszard Schnepf uważa, że gdyby miało dojść do wejścia wojsk rosyjskich na Ukrainę, byłby to bardzo duży problem dla całego świata.

- Na spotkaniu Bidena z Putinem padną zapewne twarde słowa przestrzegające przed możliwością eskalacji konfliktu, który finalnie oznacza globalną katastrofę. Będzie to wstęp do konkretnego spotkania odnośnie do działań Zachodu wobec Rosji i odwrotnie. W tym kontekście będą poruszane kwestie rozbrojeniowe, sprawa Ukrainy i swobody podejmowania decyzji w przyszłości. Stany Zjednoczone będą tu bardzo zasadnicze - mówi Wirtualnej Polsce Ryszard Schnepf.

Zdaniem doświadczonego dyplomaty powinno się wykorzystać wszystkie środki polityczne i dyplomatyczne, żeby nie dopuścić do agresji rosyjskiej na Ukrainę.

- Inna sprawa, że armia ukraińska została w ostatnich latach bardzo dobrze doposażona i wyszkolona, a liczba żołnierzy rosyjskich nie jest tak przekonująca jak w 2014 r. Agresja jest co prawda na horyzoncie, ale Putinowi bardziej chodzi o uzyskanie wpływu na to, jaka będzie Ukraina w najbliższych latach. Gdyby miało dojść do wejścia wojsk rosyjskich, byłby to bardzo duży problem dla całego świata. Ukraina nie jest przecież w NATO, a niektóre z państw Sojuszu ws. pomocy Kijowowi są bardzo wstrzemięźliwe - ocenia Ryszard Schnepf.

Były ambasador w Waszyngtonie, podobnie jak Adam Eberhardt, podkreśla, że rosyjski prezydent prowadzi obecnie politykę, która ma doprowadzić do ustępstw Zachodu i wzmocnienia pozycji Rosji na świecie.

- Rosja, jeszcze w okresie Borysa Jelcyna, utraciła status drugiego mocarstwa na świecie. Cała polityka Putina od momentu objęcia władzy zmierza do odbudowy potęgi imperium rosyjskiego. W naszym interesie jest to, żeby do tego nie doszło. Putin poprzez działania militarne, hybrydowe i w cyberprzestrzeni będzie próbował udowodnić światu, że jest bardzo ważnym graczem na międzynarodowej scenie politycznej - ocenia Schnepf.

Burza po słowach Marine Le Pen

Przypomnijmy, że słowa wsparcia dla Putina popłynęły z Warszawy, gdzie przez weekend gościła Marine Le Pen, liderka francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Wzięła ona udział w spotkaniu europejskich prawicowych partii w Warszawie organizowanym przez PiS.

W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Le Pen m.in. nazwała plany zbrojnej interwencji Rosji na Ukrainie "błędem", ale równocześnie podkreślała, że "Ukraina należy do strefy wpływów Rosji". — Próbując naruszyć tę strefę wpływów, tworzy się napięcia, lęki i dochodzi się do sytuacji, jakiej dziś jesteśmy świadkami. A powinniśmy wszyscy razem walczyć z realnym zagrożeniem, jakie wisi nad Europą: islamizmem — mówiła Le Pen.

Zdaniem Ryszarda Schenpfa, słowa Marine Le Pen z pewnością zostaną odnotowane na Zachodzie. - Te słowa padły z Warszawy i po spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim, liderem partii rządzącej. Są to niebezpieczne sformułowania, bo rozbijają narrację Zachodu. To nie jest bowiem tylko polityka Stanów Zjednoczonych, ale także Unii Europejskiej i Polski. Te słowa osłabiają przekaz i pokazują, że w niektórych krajach europejskich są ruchy patrzące z sympatią na ambicje i działania Władimira Putina. To bardzo zły znak. Powinniśmy się trzymać od takich słów jak najdalej - ocenia Schnepf.

Były ambasador skrytykował też liderkę francuskiego Zjednoczenia Narodowego za słowa o ewentualnym wejściu Ukrainy do NATO. Zapytana, czy Ukraina ma prawo przystąpić do NATO, odpowiedziała: "Najpierw trzeba z niego wyprowadzić Turcję. Nie sądzę też, aby w obecnym stanie NATO mogło przyjąć jakiekolwiek nowe państwo".

- Nawet jeżeli proces ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO będzie długotrwały i trudny, to nie można zamykać jej drzwi. Tego typu słowa są niezwykle szkodliwe i stanowią pożywkę dla rosyjskiej propagandy. Putin zaciera ręce, widząc, że nie cała Europa myśli tak samo - mówi nam dyplomata.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
władimir putinjoe bidenmarine le pen
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (150)