Jest odpowiedź na ruch Zachodu. Rosjanie się przestraszyli?

Ukraińscy dowódcy informują, że Rosja odsunęła swoje okręty bojowe od wybrzeży Ukrainy, przesuwając je w głąb Morza Czarnego. Ma to związek z wyposażeniem wojsk ukraińskich, które przez Zachód zostaje wzbogacone o rakiety dalekiego zasięgu. - Rosjanie nie chcą stracić kolejnego ważnego okrętu. Zmuszeni są operować na morzu na dystansie ponad 100 km, poza zasięgiem rakiet - mówi gen. Stanisław Koziej w rozmowie z Wirtualną Polską. Nie oznacza to jednak, że Rosja nie może dalej ostrzeliwać ukraińskich celów.

Rosja odsunęła swoje okręty bojowe od wybrzeży Ukrainy
Rosja odsunęła swoje okręty bojowe od wybrzeży Ukrainy
Źródło zdjęć: © East News | AP
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

07.06.2022 | aktual.: 07.06.2022 20:20

Ukraińskie dowództwo Marynarki Wojennej poinformowało o zmianach pozycji rosyjskich okrętów na Morzu Czarnym. Jednostki, których - jak szacuje Kijów - jest ok. 30, odpłynęły 100 km od wybrzeży Ukrainy.

Rzecznik odeskiej administracji wojskowej Serhij Bratczuk powiedział jednak, że Rosjanie stale zwiększają swoje zdolności bojowe w regionie Morza Czarnego, a na Wyspę Węży wysyłają dodatkowe siły.

Ruchy Rosjan na Morzu Czarnym mają być odpowiedzią na ostatnie decyzje Zachodu, który zdecydował o przekazaniu Ukrainie kolejnego sprzętu. Waszyngton ma wysłać systemy rakietowe Boeinga Harpoon, a Londyn - wyrzutnie rakiet M270 MLRS. To broń dalekiego zasięgu, nawet do 80 km.

"Rosjanie nie chcą stracić kolejnego ważnego okrętu"

Płk Andrzej Kruczyński - weteran GROM, uczestnik misji w Bośni, Kosowie oraz Iraku - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską, że Rosjanie działają "nauczeni traumatycznym doświadczeniem" utraty jednostek pływających, jak np. krążownik Moskwa. Krążownik "Moskwa", ostrzelany wcześniej przez siły ukraińskie, zatonął podczas holowania w trakcie sztormu.

- Ukraina wzbogaca się o środki rażenia, które są coraz bardziej precyzyjne, mają zasięg nawet kilkudziesięciu kilometrów - dodaje. I zaznacza, że ze względu na to "musi być zachowany bufor bezpieczeństwa, bo inaczej skończy się to dramatycznie słabo dla Rosjan".

Podobnego zdania jest gen. Stanisław Koziej. - Rosjanie nie chcą stracić kolejnego ważnego okrętu. Zmuszeni są więc operować na morzu na dystansie ponad 100 km, poza zasięgiem rakiet - ocenia w rozmowie z WP.

"To poważne ubezpieczenie Odessy"

Wg gen. Kozieja świadczy to także o tym, że "Rosjanie nie mają skutecznej obrony przeciwrakietowej w tym regionie". - Stwarza to równowagę operacyjną. Ogranicza też możliwości wykonania operacji desantowej, która była planowana w kierunku Odessy - dodaje. - To poważne ubezpieczenie tego miasta - zaznacza.

- Uniemożliwia to lądowanie z zaskoczenia. Jeśli mogliby być bliżej, łatwiej byłoby desant wykonać. W tej sytuacji muszą zebrać okręty daleko i powoli podchodzić. Dla Rosji to nie jest wielki ból na dzisiaj. Oni i tak tej operacji desantowej nie mogliby przeprowadzić, dopóki nie zdobędą możliwości ataku Odessy także od północy, od strony lądu - dodaje.

Rosja może z okrętów ostrzeliwać cele w Ukrainie

Płk Kruczyński podkreśla, że istotne jest nie tylko posiadanie środków rażenia, ale i zdobycie informacji. - Zachód czuwa i wspomaga Ukrainę w zdobywaniu i przekazywaniu informacji, co się w danym regionie dzieje. Są satelity, które permanentnie krążą i wysyłają przekaz do Ukraińców, zwłaszcza o sytuacji na morzu - dodaje.

W ocenie naszego rozmówcy, "gdyby pojawiła się informacja, że jakakolwiek jednostka jest w zasięgu precyzyjnego ognia, mogłoby to przysporzyć Federacji Rosyjskiej nieszczęścia". - Nie dziwię się, że zdrowy rozsądek został zachowany i oddalają się w bezpieczną strefę. Im dalej będą od granic, tym ogień będzie mniej skuteczny, a w niektórych momentach nawet niemożliwy - podkreśla płk. Kruczyński.

Gen. Koziej dodaje, że "Rosja cały czas może ostrzeliwać cele na terytorium ukraińskim z okrętów na Morzu Czarnym, a nawet Kaspijskim". - To rakiety dalekiego zasięgu, które - podczas wojny w Syrii - właśnie z Morza Kaspijskiego ostrzeliwały obiekty w tym kraju. W atakowaniu więc to Rosji nie przeszkadza - mówi.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie