Rosja ściąga tysiące żołnierzy do Dagestanu
Do Dagestanu, w którym nie słabnie działalność islamskiego podziemia zbrojnego na Kaukazie Północnym, Rosja ściąga dodatkowe siły. Dagestańczycy boją się eskalacji konfliktu i wybuchu wojny domowej.
29.03.2012 | aktual.: 29.03.2012 20:44
Chankała to rosyjska baza wojskowa położona w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy Czeczenii, Groznego. Dotychczas wspominano o niej przeważnie w kontekście wydarzeń dziejących się w republice rządzonej żelazną ręką przez Ramzana Kadyrowa, ale 14 marca bieżącego roku było inaczej.
Nawet 25 tys. żołnierzy
"Kolumna składa się głównie z transporterów opancerzonych BTR, ciężarówek Ural i wojskowych UAZów (typ samochodu terenowego - przyp. red.). Policzyć ich dokładną ilość nie mogę" - relacjonował dla niezależnej dagestańskiej gazety "Cziernowik" jeden ze świadków zdarzenia, które zaskoczyło i zaniepokoiło cały Dagestan.
Kolumna podobno rozciągała się na 10-15 kilometrów i według niektórych mediów regionalnych w jej skład wchodziło nawet do 25 tys. żołnierzy. Z Czeczenii skierowała się na południe Dagestanu do rejonu karabudahkienckiego i graniczącego z nim od południa siergokalińskiego - obszarów uznawanych za najniebezpieczniejsze w całej republice.
Sekretarz dagestańskiej Rady Bezpieczeństwa Magomed Baacziłow przemieszczenie sił nazwał planowaną rotacją personelu, zaś liczbę przybyłych do republiki żołnierzy oszacował na 500-1000 osób. Jego słowom zaprzeczył rosyjski Minister Spraw Wewnętrznych Raszyd Nurgalijew. "Oddziały rozmieszczą się w tych rejonach Dagestanu, w których sytuacja pozostawia na dzień dzisiejszy wiele do życzenia" - poinformowała ministerialna służba prasowa.
Niespokojna republika
Sytuacja wewnętrzna w Dagestanie jest od dłuższego czasu przedmiotem zmartwień Kremla. Republika, w której największym klubie piłkarskim Anży Machaczkała gra m.in. Roberto Carlos i Samuel Eto'o, zaś trenerem jest Guus Hiddink (co ciekawe, gracze trenują i mieszkają w Moskwie) obecnie pozostaje centrum działalności islamskiej partyzantki na Kaukazie Północnym. Garść statystyk: w 2011 r. w Dagestanie zginęło 111 funkcjonariuszy struktur bezpieczeństwa, a 281 zostało rannych. W tym samym czasie zabito 173 bojowników i co najmniej 103 zatrzymano. Straty wśród ludności cywilnej wyniosły 129 zabitych i 130 rannych.
Na początku lutego na pograniczu Czeczenii i Dagestanu doszło do kilkudniowych starć z bojownikami dążącymi do utworzenia islamskiego emiratu na Kaukazie Północnym, w trakcie których użyto artylerii oraz lotnictwa. Wynik starć był zawstydzający dla rosyjskiego państwa. Według oficjalnych danych, zginęło 17 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, zaś 24 odniosło obrażenia. W sumie zabito pięciu bojowników. Moment na wprowadzenie dodatkowych oddziałów do Dagestanu wybrano nie przypadkowo. Na późną wiosnę i lato przypada tradycyjny szczyt aktywności bojowników na Kaukazie, na którym już za dwa lata odbędzie się Zimowa Olimpiada w Soczi. Jest to ostatni moment na odzyskanie kontroli nad regionem nim dojdzie (?) do tej wielkiej imprezy. Dagestańskie podziemie już parokrotnie udowadniało, że potrafi skutecznie działać poza republiką. Przykładowo samobójcze zamachy w moskiewskim metrze w 2010 r. przeprowadziły dwie Dagestanki, żony znanych w regionie bojowników.
Siły specjalne rzucone na front
W lutym bieżącego roku w Dagestanie uruchomiono siedem grup specjalnych. Składają się one z pracowników MSW, Federalnej Służby Bezpieczeństwa, specnazu (komandosów) i innych formacji. Powierzono im zadanie zwalczanie dżamatowców, jak potocznie określa się w republice członków islamskiego podziemia działających głównie w trudno dostępnych rejonach górskich.
Grupy specjalne wspomogą świeżo przerzucone z Chankały oddziały, które stworzą tymczasowe jednostki operacyjne. Taka przynajmniej brzmi oficjalna wersja. Gdy Dagestańczycy się z nią zapoznali, niektórzy z nich przestraszyli się nie na żarty, że w Dagestanie powtórzy się scenariusz z Czeczenii. Pojawią się tzw. szwadrony śmierci zajmujące się porwaniami i zabójstwami osób podejrzewanych o współpracę z bojownikami.
Krążą też głosy, że od kwietnia część republiki obejmie reżim operacji kontrterrorystycznej. W praktyce oznacza to odcięcie niektórych regionów Dagestanu od świata kordonem służb bezpieczeństwa. Przeprowadzane w nich "zaczystki", czyli operacje specjalne mające na celu wyłapywanie islamskich radykałów, często przyczyniają się do cierpień ludności cywilnej.
To nie Czeczenia
To może jednak nie wystarczyć do tego, żeby rozwiązać problem dagestańskich bojowników. Rozwiązania skuteczne gdzie indziej, w Dagestanie mogą przynieść odwrotny skutek. Republika w przeciwieństwie do Czeczenii zajmuje większe terytorium i jest o wiele bardziej podzielona pod względem etnicznym i religijnym. Nierzadko dochodzi tutaj do krwawych konfliktów na tle politycznym i narodowościowym.
W takiej sytuacji przemoc na linii państwo-bojownicy grozi sprowokowaniem problemów angażujących szersze warstwy społeczne. Dlatego nadchodzące lato w Dagestanie może być wyjątkowo gorące, a sama republika znów ma szansę zwrócić na siebie uwagę światowych mediów.
Jarosław Marczuk dla Wirtualnej Polski