Świat"Rosja Putina dąży do odzyskania statusu mocarstwa"

"Rosja Putina dąży do odzyskania statusu mocarstwa"

Rosja prezydenta Władimira Putina to
uszczuplona potęga światowa, która usilnie dąży do odzyskania
statusu mocarstwa - pisze brytyjski dziennik "Financial
Times".

Prezydent Rosji chce wymazać upokorzenia lat 90. i wykorzystać zasoby energetyczne kraju, by przywrócić mu przynajmniej złudzenia, że na równi z USA jest supermocarstwem - pisze dziennik.

"Odkładając na bok motywację, strategia wydaje się dość jasna. Po ograniczeniu demokracji w Rosji nastąpiło odrzucenie niemal wszystkiego, na co zgodę wyraził Borys Jelcyn", który przyszłość Rosji "postrzegał jako część Zachodu. Putin zaś walczy z taką 'podległością'. Wzbogacona na ropie i gazie Rosja musi powrócić do potęg pierwszego rzędu" - pisze gazeta.

Według niej Rosja traktuje międzynarodowe porozumienia i umowy z zachodnimi firmami z lat 90. jako niezobowiązujące, bowiem "w oczach Kremla nie były one umowami stron równych sobie, a tylko wykorzystywaniem słabości Rosji. Dlatego też, jak tylko ponownie państwo stało się właścicielem przemysłu naftowo-gazowego, nie czuje się ono dłużej związane porozumieniami z Zachodem".

Nawet jeśli Rosja nigdy nie odzyska statusu, jaki miał Związek Radziecki, może ona - zdaniem komentatora gazety - "przybierać te same pozy". "Zapraszając do konfrontacji z Zachodem, a zwłaszcza z USA, Putin stara się stworzyć wrażenie równości" - ocenia "FT". - To "dlatego jednego tygodnia przywódca Rosji je homara z George'em W. Bushem w rodzinnej posiadłości Bushów w Maine, a w drugim - zawiesza realizację postanowień Traktatu o Ograniczeniu Sił Konwencjonalnych w Europie (CFE)".

W tym kontekście "ogłoszone wczoraj przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Davida Milibanda sankcje przeciwko Rosji, na Kremlu nie spędzą snu z oczu". Objęły one wydalenie czterech dyplomatów uznanych za agentów wywiadu i zaostrzenie zasad wizowych. Doszło do tego - przypomina "FT" - po otruciu radioaktywnym izotopem polonu w zeszłym roku w Londynie Aleksandra Litwinienki - byłego agenta rosyjskich służb bezpieczeństwa, który stał się zażartym krytykiem Putina. Kreml odmówił wydania Anrieja Ługowoja - drugiego byłego rosyjskiego agenta, poszukiwanego przez brytyjską prokuraturę, prowadzącą śledztwo w sprawie śmierci Litwinienki.

Nie wydaje się, by pakiet Milibanda - pisze "FT" - "na krótką metę wywołał coś innego niż odwet ze strony Rosji. (Jednak) chłód w stosunkach brytyjsko-rosyjskich może dość szybko przerodzić się w mróz". A to - według dziennika - nie jest już problemem wyłącznie brytyjskim: "nowa rosyjska agresywność domaga się odpowiedzi - spójnej i ostrej - ze strony Zachodu, a przede wszystkim ze strony Europy".

Po pierwsze Unia Europejska powinna "zdjąć różowe okulary, które przekonały niektórych do idei, że Rosja wciąż zdąża do demokracji". "Ale za Putina i wybranego przez niego następcy do takiego przeobrażenia Rosji nie dojdzie" - ocenia "FT". Toteż "rządy europejskie muszą przestać się łudzić, że mogą zagwarantować sobie bezpieczeństwo energetyczne dwustronnymi porozumieniami. Zostaną na przegranych pozycjach, kiedy Kreml dzieli i rządzi".

"Słowo, jakie najczęściej słyszy się ze strony przedstawicieli Kremla, to 'szacunek'. Rosji trzeba przyznać należny jej status. Musimy zgodzić się, że ma ona swoje miejsce w panteonie wielkich mocarstw" - konkluduje gazeta.

"Ale, z całym szacunkiem dla Putina, Rosja nie zdobędzie uznania, którego pożąda, jeśli będzie u siebie prześladować dysydentów, a za granicą robić sobie wrogów. Na średnią i dłuższą metę ma o wiele więcej do stracenia niż do wygrania". Strategiczne zagrożenia dla Rosji leżą na południu i wschodzie, natomiast "Zachód, co jak wydaje się zrozumiał Jelcyn, jest naturalnym sprzymierzeńcem Rosji" - tym zdaniem "FT" zamyka artykuł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)