Romanowski przerywa milczenie. "Zdecydowałem się na emigrację"

Poseł Marcin Romanowski po dziesięciu dniach ukrywania się przed polskimi organami ścigania zdecydował się pokazać twarz i przerwać milczenie. Stało się to w dniu, w którym otrzymał azyl na Węgrzech. Wystąpił w telewizji wPolsce24.

Poseł Marcin Romanowski tłumaczył, dlaczego zdecydował się na emigrację na Węgry
Poseł Marcin Romanowski tłumaczył, dlaczego zdecydował się na emigrację na Węgry
Źródło zdjęć: © TV Republika

Poseł Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości i poseł PiS Marcin Romanowski, poszukiwany listem gończym za 11 przestępstw - w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów z Funduszu Sprawiedliwości. W czwartek przerwał milczenie - mógł na żywo wytłumaczyć, dlaczego zdecydował się prosić o azyl na Węgrzech i wyjechać. Na antenie telewizji wPolsce24 wygłosił w zasadzie monolog - odpowiadając na nieliczne pytania.

- Były obiektywne przesłanki potwierdzone przez lekarza sądowego, gdzie rzeczywiście nie mogłem się stawić z powodów po zdrowotnych. Nie dlatego, że tam było do czynienia z jakąś nadzwyczajną operacją nagłą, tylko to był po prostu planowy zabieg, który okazał się w swych konsekwencjach zupełnie nieoczekiwanych skutkach ubocznych - tłumaczył Romanowski początek swoich kłopotów, czyli nieobecność na posiedzeniu aresztowym.

- Ja dotychczas zgłaszałem się na wszystkie wezwania do prokuratury, natomiast ten ciąg bezprawia, naruszeń przepisów, przestępstw popełnianych w tej mojej sprawie nie tylko wobec mnie przecież, ale wobec księdza Michała, pani Karoliny, Urszuli, no, musiał mieć jakiś swój swój koniec - zaczął zrzucać Marcin Romanowski.

Romanowski połączył się "znad Dunaju". Wystąpił w telewizji

Potwierdził, że jest na Węgrzech. Dodał, że w "tym rejonie Śródmorza", nad Dunajem, chce "pracować dla Polski". A to oznacza, że nie zamierza przestać pobierania uposażenia posła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Lubię powtarzać takie sformułowanie mojego ulubionego sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, Olivera, Holendra, który mówił, że nawet pies potrafi odróżnić kopniaka od przypadkowego nadepnięcia. Rzeczywiście w systemie prawnym mogą zdarzać się błędy, ale w tym wypadku (mówi oczywiście o swoim przypadku - red.) to nie były te przypadkowe błędy, tylko jawne, bezczelne, ordynarne przestępstwa -przekonywał.

Dodał, że "to była trudna decyzja, żeby zdecydować się na emigrację". - Wydaje mi się, że sprawa (...) wymagała jednak kroków takich bardziej odważnych, bardziej zdecydowanych, trudniejszych, ale jednocześnie skuteczniejszych właśnie w tym wymiarze obrony Polski - tłumaczył. Nie wyjaśnił jednak, co wspólnego ma obrona Polski z jego zarzutami za nieprawidłowości urzędnicze.

Podkreślał wielokrotnie, że "wszystko robi dla Polski", ale też na przekór rządzącym. - To trochę taki skok na głęboką wodę i dla mnie. Nie ukrywam, że też taką myślą było, że jeżeli ci ludzie tak mocno chcą zobaczyć posła opozycji z obozu patriotycznego w areszcie, to (...) jest to sygnał, żeby im na to nie pozwolić. Żeby nie dać im tej satysfakcji, aby mogli oglądać właśnie wyprowadzonego w kajdankach posła opozycji -powiedział.

Dodał też, że nie zastanawiał się jeszcze, jak poukłada sobie życie na Węgrzech. Zaznaczył jednak, że nie jest "do niczego zobowiązany wobec Szymona Hołowni", a jedynie "wobec Polaków". Stwierdził, że będzie działać na rzecz dobra Polski. - I na rzecz tego, aby doprowadzić przestępczą koalicję "13 grudnia" do odpowiedzialności karnej cywilnej jej członków - stwierdził. Za jakie przestępstwa - nie wymieniał.

Podczas całej rozmowy Marcin Romanowski nie zmierzył się z żadnym pytaniem o jego odpowiedzialność za nieprawidłowości przy Funduszu Sprawiedliwości.

Źródło: wPolsce24

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (346)