Rollercoaster z "lex Tusk". Nerwowe reakcje PiS po nagłym ruchu prezydenta Dudy
Gorąco w PiS po niespodziewanej wolcie prezydenta ws. "lex Tusk". Władze partii stoją przed decyzją, co zrobić z propozycją Andrzeja Dudy o znowelizowaniu ustawy o komisji ds. wpływów Rosji. Według nieoficjalnych informacji WP, rośnie liczba polityków, którzy chcą kompromisu z prezydentem. Opozycja jednak w to nie wierzy.
- Nie ma co w kampanii szarpać się z prezydentem - usłyszeliśmy od jednego z polityków PiS. Inny stwierdził: - Trudno, trzeba się dogadać. A jeszcze inny przyznał: - Byliśmy zaskoczeni, ale to władze partii będą podejmować decyzje. Na pewno nie będziemy teraz zaogniać sytuacji.
Reakcje po oświadczeniu prezydenta są wyważone. Ale to oficjalnie. Nieoficjalnie w partii jest dość nerwowo. Znaczna część polityków nie chce sporu z prezydentem o komisję ds. rosyjskich wpływów. W tej sprawie od kilku godzin trwają w partii narady. A polityków, którzy wprost przyznają, co myślą o ruchu prezydenta Andrzeja Dudy, wciąż jest niewielu.
Opozycja w kompromis nie wierzy. - Kaczyński zamrozi projekt Dudy. PiS nic już nie musi, przecież prezydent podpisał im ustawę - mówi Wirtualnej Polsce szef klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydent wybija zęby "lex Tusk"
- Prezydent zawetował swój własny podpis - takie żarty krążą po niespodziewanym wystąpieniu Andrzeja Dudy.
Prezydent nieoczekiwanie poinformował w piątek 2 czerwca, że uchwaloną przez PiS ustawę o komisji ds. wpływów rosyjskich należy całkowicie przeorać. I zmienić najważniejsze jej punkty, które wywołały ogromne kontrowersje.
Zaskakująca wolta Dudy wywołuje dziś żartobliwe uwagi nie tylko w opozycji, ale także w obozie rządzącym. Wszak to prezydent Duda podpisał ustawę, którą kilka dni później niemal w całości podważył.
Chronologia wydarzeń wyglądała tak: Andrzej Duda w poniedziałek 29 maja poinformował, że podpisał tzw. ustawę lex Tusk o powołaniu komisji ds. wpływów rosyjskich w Polsce. Przyznał, że nie ma co do niej żadnych wątpliwości (choć na wszelki wypadek skierował ją do zbadania przez TK) i że powołanie komisji w formule, jaką uchwaliło PiS, jest absolutnie niezbędne.
Głowa państwa wyraziła pełne poparcie dla ustawy, którą opozycja, większość prawników, ekspertów oraz instytucji polskich i zagranicznych uznała za niezgodną z demokratycznymi zasadami państwa prawa.
Andrzej Duda nic sobie z tych głosów nie robił; ba, w kolejnych wystąpieniach przekonywał o słuszności swojej decyzji i przy okazji atakował Donalda Tuska za jego decyzje podejmowane w czasach rządów PO-PSL.
Prezydent ustawę "lex Tusk" - zgodnie z oczekiwaniami władz PiS - podpisał ekspresowo, dzięki czemu w środę 31 maja weszła ona w życie. Na jej mocy wkrótce mają zostać wybrani członkowie komisji (których wskaże wyłącznie PiS, bowiem partie opozycyjne wykluczyły udział w pracach nielegalnego ich zdaniem organu).
Co się dzieje dwa dni później? Andrzej Duda zaprasza dziennikarzy na spotkanie w Pałacu Prezydenckim i oświadcza, że ustawę "lex Tusk" - którą, podkreślmy, kilka dni wcześniej podpisał i co do której nie zgłaszał wątpliwości - należy w jej najważniejszych punktach zmienić. Słowem: wybić jej zęby. Wykreślić z niej najbardziej kontrowersyjne, a jednocześnie najbardziej fundamentalne z punktu widzenia PiS przepisy.
Miękiszonowanie czy szachowanie
Złośliwi mówią tak: Duda przeczytał uchwaloną przez PiS ustawę, ale dopiero po tym, jak ją podpisał. A jak już ją przeczytał, to uznał, że nie jest taka dobra, jak myślał, że jest, gdy ją podpisywał.
Inni mówią jeszcze tak: Duda wątpliwości nabrał dopiero wtedy, gdy wylała się na niego lawina krytyki. I nie potrafił tego "ciśnienia" unieść. - Miękiszon - komentuje na gorąco polityk koalicji rządzącej.
Jeden z ziobrystów: - Andrzej wystraszył się ulicy i zagranicy.
To nawiązanie do marszu opozycji 4 czerwca i protestów instytucji unijnych oraz Departamentu Stanu USA.
Co ciekawe, krytyczne uwagi co do postawy prezydenta padają zarówno ze strony opozycji, jak i samego obozu rządzącego. Ale są też głosy zrozumienia: - Prezydent ratuje twarz całemu obozowi - mówi jego znajomy z polityki.
Słychać w PiS wobec Dudy również głosy przychylne: na przykład takie, że prezydent "szachuje" opozycję i stawia Donalda Tuska w niewygodnej sytuacji. No bo przecież wytrąca z rąk Platformy jej główne argumenty przeciwko ustawie. A także sprawia, że Donaldowi Tuskowi trudniej byłoby wytłumaczyć odmowę stawienia się na przesłuchanie przed komisją (lider PO, jak słyszymy nieoficjalnie, nie zamierzał odpowiadać na wezwania komisji i nic się w tej sprawie nie zmieniło).
Opozycja pewna: Kaczyński zignoruje Dudę
Sam Andrzej Duda podczas piątkowego oświadczenia dla mediów stwierdził, że mówi opozycji: "sprawdzam". Czy Platforma czuje się zaszachowana? Nie. - Przecież to pic. Duda już oblał swój egzamin i jest ostatnią osobą, która może kogokolwiek "sprawdzać" - mówią zgodnie w rozmowie z WP szef klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka oraz rzecznik PO Jan Grabiec.
Budka mówi tak: - Duda miał kilka miesięcy, żeby zapoznać się z projektem PiS i zgłosić do niego poprawki. Nie zrobił tego. Podpisał ustawę, a później ją przeczytał. Zobaczył, co się dzieje, a dziś próbuje ratować swoją twarz. Oczywiście to nic nie da. Za późno.
Grabiec: - PiS wrzuci nowelizację prezydenta do zamrażarki sejmowej. Nic z tym nie zrobią. Przecież Duda już im to podpisał.
Budka: - Widząc, jak Kaczyński traktuje prezydenta, nie mam wątpliwości, że tej ustawy nie poprawi. PiS w ogóle tego nie podda pod głosowanie. Duda zachował się naiwnie, dziecinnie.
Nie jest jednak pewne, co zrobi PiS. Faktycznie jest tak, że partia rządząca nic nie musi: Duda ustawę podpisał, nowe prawo weszło w życie. Z drugiej strony jest znaczna część partii, która wojny z prezydentem nie chce. PiS, wprowadzając poprawki głowy państwa, i tak miałoby możliwość grillowania opozycji i wskazywania "ruskich onuc" z czasów rządów poprzedników. A i przy okazji ograniczyłoby straty wizerunkowe i wytrąciło część argumentów z rąk krytyków.
Niemniej opozycja nawet w przypadku nowelizacji ustawy o komisji w jej pracach uczestniczyć nie zamierza. Nazywa ją "bolszewicką".
Nagła zmiana ws. "Lex Tusk". Duda wywraca stolik
- Jestem przekonany co do słuszności tej decyzji - oświadczył w piątek prezydent Andrzej Duda, komentując kontrowersje wokół podpisania ustawy dotyczącej powołania komisji ws. badań rosyjskich wpływów w Polsce. Ocenił, że "taka komisja powinna powstać wcześniej", a w jej składzie powinni znaleźć się nie politycy, a eksperci. Jeszcze w piątek ma zostać złożona nowelizacja w tej sprawie.
Duda przekazał, że przygotował nowelizację ustawy ustanawiającej komisję ds. badania rosyjskich wpływów. Oprócz propozycji, by nie zasiadali w niej parlamentarzyści, prezydent proponuje też, aby odwołanie od decyzji komisji było kierowane do sądów powszechnych, a nie administracyjnych.
Prezydent chce też zniesienia tzw. środków zaradczych. - Proponuję, aby na ich miejsce pozostało tylko stwierdzenie komisji, że osoba, wobec której ustalono, że działała pod rosyjskimi wpływami, że taka osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym - zaznaczył. Duda ocenił, że jego poprawki poprawią transparentność działania komisji. - Poza wyjątkowymi sytuacjami, wszystkie działania komisji (...) będą jawne - oświadczył.
Duda zaapelował też do parlamentu, o jak najszybsze uchwalenie nowelizacji. Podkreślił, że szybkie uchwalenie nowelizacji ma na celu "naprostowanie" i wyjaśnienie sprawy rosyjskich wpływów, a przede wszystkim jak najszybsze powstanie komisji.
Jakie jest oficjalne stanowisko PiS w tej sprawie? Przedstawił je rzecznik partii. - Prezes Jarosław Kaczyński wielokrotnie podkreślał, że głównym celem ustawy jest pokazanie prawdy na temat wpływów agentury rosyjskiej w Polsce i zasadniczy cel tejże ustawy jest zachowany, nawet po zapowiadanych propozycjach nowelizacji złożonej przez prezydenta - przekazał w piątek Rafał Bochenek.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski