PolskaRokita: PiS co innego mówi, a co innego robi

Rokita: PiS co innego mówi, a co innego robi

Zasada działania dla dobra kraju, niezależnie od tego, czy jest w tym jakiś publiczny pożytek, należy do kręgosłupa Platformy. Wspieraliśmy Millera, gdy negocjował interesy Polski w Europie, będziemy wspierać Marcinkiewicza, jeśli tylko pojawią się dobre dla kraju propozycje. Dlatego PiS już wielokrotnie otrzymywał od nas propozycje współpracy. Problem w tym, że partia Kaczyńskich najczęściej co innego mówi, a co innego robi - powiedział Jan Rokita, jeden z liderów Platformy Obywatelskiej, gość "Sygnałów Dnia".

28.06.2006 10:36

Sygnały Dnia: W studiu Sygnałów Kazimierz Marcinkiewicz we wtorek apelował przede wszystkim do Platformy Obywatelskiej o współpracę w takich sprawach, jak miejsce Polski w Europie, wzrost gospodarczy, polityka podatkowa, finanse publiczne. Mówił o rzeczach, które można realizować ponad podziałami politycznymi. Padła konkretna propozycja. Czy Platforma jest czymś takim zainteresowana?

Jan Rokita: I pan premier, i pan minister sprawiedliwości, i minister finansów wielokrotnie mieli okazję słyszeć od nas propozycję współpracy. Propozycję zresztą nie opartą tylko na słowach, tylko propozycje poparte czynami. Myśmy w Sejmie w warunkach, kiedy jeszcze przecież do niedawna rząd Kazimierza Marcinkiewicza nie miał własnej większości, wsparli około 70 projektów ustaw rządowych, które dzięki naszym głosom, dzięki głosom Platformy Obywatelskiej mogły zostać uchwalone. Wieloma z nich premier i Prawo i Sprawiedliwość się szczycą, ale pewnie by ich nigdy bez Platformy, dopóki większości nie mieli, nie uchwalili. Nie mamy o to żadnych pretensji.
Wszędzie tam, gdzie istnieje przekonanie, że można coś zrobić dla dobra kraju, to tam trzeba robić coś dla dobra kraju i nie oglądać się na to, z kim się robi, tylko czy jest z tego jakiś publiczny pożytek. Powiedziałbym, że to jest taka zasada, która należy do kręgosłupa Platformy Obywatelskiej. Tak zachowywaliśmy się wobec naszych zdecydowanych politycznych przeciwników. Przypomnę na przykład, jak gorąco wspieraliśmy Leszka Millera wtedy, kiedy negocjował interesy Polski w Europie w traktacie konstytucyjnym. Organizowałem specjalne konferencje prasowe publiczne, żeby powiedzieć: panie premierze, jesteśmy z panem. A to był Leszek Miller, nie kto inny, ten Leszek Miller, który był Leszkiem Millerem, szefem SLD. I tak samo się będziemy zachowywać dzisiaj. Problem tylko polega na tym, że mam często wrażenie, że te słowa, słowa ze strony rządu, to jest w większości propaganda. Oni bardzo często sprawiają takie wrażenie, iż robią co innego niż mówią. Ale to już zupełnie inna sprawa. Daj Boże, żeby pan premier
robił to, co mówi w tym przypadku.

A może ta propozycja pada w sytuacji, kiedy premier Marcinkiewicz czuje się osamotniony po zdymisjonowaniu profesor Gilowskiej?

- Jestem zdumiony zachowaniem Kazimierza Marcinkiewicza w całej tej sprawie, bo proszę popatrzyć – ktoś, kto w piątek, jeśli się nie mylę...

W piątek.

- ...zwalnia swojego wicepremiera ze stanowiska, w momencie, kiedy to od niego zależy, i wnosi wniosek do prezydenta o to zwolnienie, we wtorek natomiast mówi, że to jest zwolnienie wymuszone przez agentów służb specjalnych, co w wywiadzie dla Dziennika premier dzisiaj mówi, stwarza jakieś świadectwo niesłychanie upiornej tajemnicy. No bo co to oznacza? Premier, który w piątek podjął tę decyzję, podejmując ją działał pod naciskiem jakichś tajnych ludzi? To jakich ludzi, panie premierze? Proszę wymienić ich nazwiska. Co to znaczy, że w cztery dni po decyzji pan mówi, że decyzja była podjęta pod wpływem tajnych funkcjonariuszy? Ja tego kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć. To jest po pierwsze.
Po drugie – jest coś takiego (nie wiem, czy państwo i pan redaktor się zgodzi) po ludzku nierzetelnego w zwolnieniu kogoś w piątek, a we wtorek w organizowaniu konferencji prasowej pod hasłem „Wracaj, Zyta, wracaj, chcemy ciebie”. No to trzeba było nie zwalniać.

Ale są standardy w Prawie i Sprawiedliwości, które decydują o tym, że osoba, która ma stawiane zarzuty, musi odejść.

- Ja rozumiem, to jeżeli się tak uważa, to trzeba być konsekwentnym w wyrażaniu swojego zdania. Mam tylko takie wrażenie, że tu się toczy pewnego rodzaju gra pozorów. Premier, który podejmuje decyzję, a zwala ją na służby specjalne, premier, który podejmuje decyzję, a cztery dni później, wiedząc, że powrót wicepremier Zyty Gilowskiej do rządu nie nastąpi, dla celów propagandowych mówi publicznie: Zyta, wróć, Zyta wróć. Mnie to nie wygląda rzetelnie z czysto ludzkiego punktu widzenia uważam, panie redaktorze, uważam, szanowni państwo, że to jest zachowanie nierzetelne. W każdym razie powiem tak – ja bym się tak nigdy nie zachował. A jak pan sądzi, jaką decyzję podejmie Sąd Lustracyjny? Rozpocznie proces czy zaniecha ze względu na to, że profesor Gilowska nie pełni żadnej funkcji publicznej? Jest stosowne orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie.

- Bardzo bym chciał, żeby pani profesor miała szansę udowodnienia własnej niewinności przed sądem, aczkolwiek jestem pełen obaw, dlatego że przecież podobnie chyba, jak pan premier Kazimierz Marcinkiewicz, znam orzeczenie Sądu Najwyższego, które powiada, iż osób, które złożyły funkcję publiczną i funkcjonariuszami publicznymi nie są rzecznik interesu publicznego nie może zaskarżać w procesie lustracyjnym. Więc jeśli znów (to znów przyczynek do zachowania pana premiera) pan premier dzisiaj jest zdziwiony tym faktem, to można powiedzieć tak: panie premierze, czytać prawo, w piątek trzeba było przeczytać orzeczenie Sądu Najwyższego. Ja nie mam tych wszystkich służb prawnych, które ma szef rządu, który może sobie przecież kazać przynieść w dowolnym momencie orzeczenie Sądu Najwyższego i go przeczytać. Jak dzisiaj premier mówi, że nie wiedział, że tak się stanie, to powiem: tak było napisane w orzeczeniu Sądu Najwyższego, wszyscy to wiedzieli.

Ale może mimo orzeczenia sąd uzna, że to szczególny przypadek i podejmie się rozpatrzenia sprawy?

- Sąd ma furtkę. Nie wiem, co zrobią sędziowie, nie jest rzeczą polityka doradzanie sędziom, sędziowie mają swoje sumienia. Mogę powiedzieć od siebie tylko tak: bardzo chciałbym, żeby pani profesor tę szansę miała i bardzo jej tego serdecznie życzę.

piswspółpracagilowska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)