Rok po wejściu do UE większy lokalny ruch na granicy
Rok po wejściu Polski do UE o 50% wzrósł lokalny ruch Niemców na przejściach granicznych, wzrosła też liczba cudzoziemców zatrzymywanych za próbę nielegalnego przekroczenia granicy - o blisko 60% - poinformował rzecznik Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej (POSG) ppłk Jacek Ogrodowicz.
Niemal do zera zmniejszył się ruch w morskich i rzecznych przejściach granicznych, w których przed naszą akcesją do UE odprawiane były jednostki "wolnocłowe". Znacznie wzrósł natomiast lokalny ruch obywateli Niemiec, którzy przyjeżdżają do Polski na zakupy - dodał.
Zdaniem Ogrodowicza, nie zmieniły się ogólne statystyki osób zatrzymanych za próby nielegalnego przekroczenia granicy. Mniej zatrzymujemy natomiast Polaków niż przed wejściem do Unii. Odnotowaliśmy blisko 40% spadek takich zatrzymań. Wielu naszych obywateli przed przystąpieniem Polski do UE miało zakaz wjazdu do Niemiec, więc próbowali robić to nielegalnie. Po akcesji zakaz ten został zniesiony, więc mogą już podróżować legalnie - wyjaśnił.
Wzrosła natomiast liczba cudzoziemców zatrzymanych na granicy - podkreślił rzecznik. Dotyczy to przede wszystkim obywateli Ukrainy, Mołdawii oraz Rosji pochodzenia czeczeńskiego. Najwięcej zatrzymanych to Ukraińcy - tu zanotowano 160% wzrost. Coraz więcej obywateli Ukrainy próbuje nielegalnie przekraczać polsko-niemiecką granicę, posługując się podrobionymi paszportami.
Obywatele Ukrainy wjeżdżają do Polski legalnie na podstawie własnych paszportów z aktualną wizą. W Polsce zaś kupują fałszywe paszporty. Cena paszportów waha się od 100 dolarów do 2 tys. euro wraz z organizacją przejazdu - dodał. Innym nowym sposobem jest kupowanie niemieckich dowodów osobistych.
Nadal funkcjonariusze POSG ujawniają przypadki przemytu i handlu papierosami bez polskich znaków akcyzy skarbowej. Towar zatrzymywany jest na przejściach granicznych, targowiskach, w nielegalnych magazynach. Różnica polega na tym, że wcześniej zatrzymywano towar pochodzący ze statków "wolnocłowych", obecnie są to papierosy pochodzące z "mrówczego przemytu" zza wschodniej granicy.
Ogrodowicz przypomniał, że od roku nie ma na przejściach służb celnych obu państw, a kontrola graniczna odbywa się przy jednym zatrzymaniu. Od tego czasu nie ma więc oczekujących na odprawę - zaznaczył.