"Roger Waters znowu atakuje Polskę", czyli o najbardziej bezsensownej aferce ostatnich dni
Połowa prawicy, łącznie z ministrem Joachimem Brudzińskim, oburzyła się na Rogera Watersa. Podczas jego koncertu w Meksyku wyświetlono wezwanie do oporu wobec Jarosława Kaczyńskiego. Tyle, że nie ma w tym nic nowego - taki napis pojawia się od dawna.
"Podobno Roger Waters wezwał wczoraj w Meksyku do oporu przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ja jutro wybieram się do Wąchocka i mam zamiar wezwać do oporu przeciwko Rogerowi" - napisał szef MSWiA Joachim Brudziński. Wiceprezes PiS zareagował na zdjęcie z koncertu legendarnego muzyka Pink Floyd, które w piątek nie stąd ni zowąd zaczęło krążyć po sieci. I udowodniło, że internauci mają pamięć muszek owocówek. Bo przecież Waters był na koncertach w Polsce w sierpniu tego roku i tam również uderzał w PiS i lidera partii.
Skąd więc to zamieszanie teraz? Trasa trwa od maja 2017 roku, ma się kończyć za kilka dni na liczbie blisko 160 koncertów. Ten w Meksyku nie jest w żaden sposób wyjątkowy - uderzające w Kaczyńskiego napisy widziały tysiące ludzi w kilkudziesięciu krajach. Waters pewnie nawet już nie pamięta, że nazwisko Kaczyńskiego wyświetla się na ekranie za nim.
Wygląda na to, że kolejna odsłona wojny o Watersa jest dziełem internautki, na Facebooku występującej jako "Gosia ElDe", która poszła na jeden z koncertów Watersa w Mexico City. W przerwie między dwoma częściami koncertu na telebimie wyświetlane są polityczne apele, wzywające do sprzeciwu wobec m.in. prawicowych czy autokratycznych polityków, producentów broni, wielkich korporacji. Kilka dni przed koncertem w Meksyku Waters był w Ekwadorze, gdzie wspierał lokalne społeczności cierpiące z powodu eksploatacji złóż ropy przez amerykański koncern Chevron.
Bo Waters to dzisiaj w równym stopniu co muzyk aktywista polityczny, o bardzo wyrazistych poglądach politycznych które wyraża w sposób skrajny. Jest zatwardziałym lewicowcem, a przede wszystkim pacyfistą (jego dziadek zginął w I wojnie światowej, a ojciec w II). Stąd jednym z jego głównych celów są kolejne rządy Izraela, prowadzące ekspansywną politykę osiedleńczą w Palestynie. Z tego powodu bywa oskarżany o antysemityzm, choć w istocie nie jest wrogiem Żydów, tylko krytykuje politykę prowadzoną przez rząd Izraela.
Oskarżenia o antysemityzm podniósł też Joachim Brudziński w kolejnym z serii tweetów poświęconych muzykowi.
Jednak sposób, w jaki Waters obszedł się z Kaczyńskim jest bardzo łagodny. Bo główny wróg Watersa to Donald Trump. Muzyk prowadzi przeciw niemu krucjatę, sięgając po mocno kontrowersyjne środki wyrazu. Podczas piosenki "Pigs (Three Different Ones)" z legendarnego albumu Pink Floyd "The Animals" Trump jest pokazany m.in. jako świnia i mężczyzna z niewielkim przyrodzeniem.
Przywiązywanie tak wielkiej wagi do politycznych opinii muzyka jest zaskakujące. Przede wszystkim dlatego, że wpływ artystów czy celebrytów na wybory polityczne jest mocno przereklamowany. Poza tym, o ile muzycznie Waters wielokrotnie ocierał się o geniusz, to jego diagnozy polityczne są mocno naiwne i dalekie od realizmu. To zresztą typowe u ludzi sztuki zajmujących się polityką - niewielu z nich stąpa po ziemi tak twardo, jako Bono z U2 czy Leonardo DiCaprio.
Wydaje się, że nieprawdopodobny rozgłos wokół koncertu Watersa w Meksyku wynika z charakterystycznego dla nas, Polaków, kompleksu: Powiedziano o nas za granicą, i to ktoś znany, więc to na pewno ważne. Tyle, że - tak jak w przypadku napisu podczas koncertu Watersa - ważne nie jest.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl