Rodziny smoleńskie chcą pozwać producenta filmu "Śmierć prezydenta"
Zdaniem rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej film "Śmierć prezydenta" jest nierzetelny, tendencyjny, jednostronny i obraźliwy - pisze "Gazeta Polska Codziennie". Gazeta wylicza też kłamstwa, jakie powiela film.
30.01.2013 | aktual.: 30.01.2013 07:56
Jak powiedział gazecie mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik prawny kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, ten film to goebbelsowska propaganda i przedstawiciele rodzin smoleńskich muszą rozważyć podjęcie kroków prawnych.
Gazeta pisze, że już po ujawnieniu przez producenta - kanadyjską firmę Cineflix - tytułu odcinka, który pierwotnie miał brzmieć "Wykonując rozkazy", zaprotestowała kanadyjska Polonia. Zmieniono wtedy tytuł odcinka na "Śmierć prezydenta".
Jednak mimo licznych krytycznych uwag zgłaszanych przez kanadyjską Polonię podczas produkcji powstał - zdaniem cytowanych przez gazetę przedstawicieli rodzin smoleńskich - film tendencyjny i jednostronny.
– Ten film przemyca kłamstwo i fałsz. Moim zdaniem są podstawy do tego, aby sądzić, że zostało złamane prawo – mówi „Codziennej” Andrzej Melak. Podobnego zdania jest Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie.
Największe kłamstwa filmu
Film powiela kłamstwa raportów MAK-u i komisji Millera - czytamy w kolejnym artykule w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Film przekonuje, że załoga tupolewa błędnie odczytywała wysokość, posługując się wysokościomierzem radiowym. W rzeczywistości piloci do końca odczytywali dane z wysokościomierza barycznego.
Kłamstwem jest też to, że piloci próbowali odejść na "drugi krąg" przy pomocy autopilota, choć było to niemożliwe, gdyż na lotnisku w Smoleńsku nie było systemu ILS. Tymczasem eksperyment potwierdził, że jest to możliwe.
Gazeta do kłamstw zalicza także stwierdzenie, że lot był cywilny i znaleziono wszystkie rejestratory lotu. W rzeczywistości lot był woskowy i nie znaleziono rejestratora zapisującego istotne parametry dotyczące gwałtownych przeciążeń, takich jak twarde lądowanie - czytamy w gazecie.