PolskaRodziła na podłodze. Są wyniki sekcji zwłok dziecka

Rodziła na podłodze. Są wyniki sekcji zwłok dziecka

Nikt nie przyczynił się do śmierci dziecka kobiety, która, pozostawiona bez opieki, rodziła na podłodze jednej z sal szpitala w świętokrzyskich Starachowicach. Śmierć płodu nastąpiła, zanim kobieta zgłosiła się do szpitala – tak wynika z końcowego protokołu sekcji zwłok.

Rodziła na podłodze. Są wyniki sekcji zwłok dziecka
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Polak
Magdalena Nałęcz-Marczyk

- Śmierć płodu w łonie matki nastąpiła przed tym, jak kobieta zgłosiła się do szpitala. Ustalenie jest też takie, że nikt nie przyczynił się do śmierci dziecka – stwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz.
Śledczy zakończyli już przesłuchania świadków - w tym lekarzy i położnych ze szpitala, zwolnionych z tajemnicy zawodowej. Zebrali także pozostały materiał dowodowy. - Obecnie prokurator opracowuje postanowienie o powołaniu biegłych, dla wydania kompleksowej opinii w tej sprawie. Będzie ona dotyczyła procesu leczenia pokrzywdzonej po przyjęciu jej do szpitala oraz przebiegu ciąży zarówno w okresie, kiedy kobieta była w szpitalu, jak i zanim się do niego zgłosiła – powiedział Prokopowicz.

Opinia ma pomóc w ustaleniu, czy doszło do nieprawidłowości i błędów w sztuce lekarskiej. - Jeżeli tak, to czy doszło do popełnienia przestępstwa i kto jest za ewentualne przestępstwo odpowiedzialny – dodał prokurator.

Prokuratura Rejonowa w Starachowicach podjęła postępowanie w związku z narażeniem pokrzywdzonej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Osiem osób straciło pracę. Nie uważają, że słusznie

Na początku listopada ub.r. do szpitala w Starachowicach zgłosiła się kobieta w ósmym miesiącu ciąży, ponieważ przestała czuć ruchy dziecka; z diagnozy wynikało, że dziecko nie żyje. Według relacji pacjentki i jej męża, co potwierdzają też wstępne ustalenia prokuratury, gdy rozpoczęła się akcja porodowa, kobiecie nie udzielono pomocy; pozostawiona bez opieki, urodziła na podłodze jednej ze szpitalnych sal.

W związku ze sprawą dyrektor szpitala Grzegorz Fitas zdecydował o rozwiązaniu umowy z ośmioma osobami, które wtedy dyżurowały. To ordynator, lekarka rezydentka i sześć położnych pracujących tego dnia na oddziale.

Zwolniony dyscyplinarnie z lecznicy personel złożył pozwy do sądu pracy. Sprawy z powództwa ośmiu osób od połowy lutego toczą się przed Sądem Rejonowym w Starachowicach.

Sześć byłych położnych lecznicy, poza przywróceniem do pracy na dotychczasowych zasadach, domaga się wynagrodzenia za czas przebywania bez pracy. Dwoje zwolnionych lekarzy wniosło o odszkodowania w wysokości miesięcznego wynagrodzenia za zwolnienie z pracy bez wypowiedzenia. Szpital wniósł o oddalenie powództwa.

Nie wszyscy wiedzieli co się dzieje na sali

Zdaniem położnych, popieranych przez związek zawodowy, dyrekcja szpitala zastosowała wobec nich odpowiedzialność zbiorową - oddział położniczo-ginekologiczny zajmował dwie kondygnacje szpitala, a położne, przypisane do konkretnych odcinków pracy na oddziale, nie mogły ich opuszczać. Nie wszystkie pracownice wiedziały, co się działo w części oddziału zajmującej się patologią ciąży.

Starachowicki szpital kontrolował Świętokrzyski Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia. Wykazano, że liczba lekarzy i położnych na oddziale w czasie, gdy pozostawiona bez opieki kobieta rodziła na podłodze martwe dziecko, była zgodna z przepisami.

Postępowanie wyjaśniające w sprawie porodu podjął Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej.

Kontrolę w szpitalu przeprowadził też – na polecenie ministra zdrowia – wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa. Jak mówił w połowie listopada ub.r. minister Konstanty Radziwiłł, wszystko wskazuje na to, że w szpitalu w Starachowicach nie popełniono istotnego błędu medycznego, a "zawiodły przede wszystkim sprawy dotyczące relacji" - zabrakło empatii i komunikacji między ludźmi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (69)