Rodzice panikują. Odra w szkole podstawowej w Pruszkowie
Dociera do nas coraz więcej niepokojących informacji. W kilku miejscach na obrzeżach Warszawy mówi się o ogniskach odry. W rozmowie z WP jeden z rodziców nie kryje zdenerwowania. - Nie wiem, czy nie wywieźć rodziny - mówi.
02.11.2018 | aktual.: 02.11.2018 13:46
Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Warszawie uspokaja. W specjalnym komunikacie zapewniła, że Państwowa Inspekcja Sanitarna w Pruszkowie podejmuje wszelkie działania w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się choroby. Trudno jednak nie panikować, kiedy ognisko epidemiczne się rozszerza.
W rozmowie z WP jeden z rodziców przyznał, że sprawa dotyczy Szkoły Podstawowej numer 1 w Pruszkowie, i klasy, w której uczy się jego dziecko. - Dowiedziałem się, że chore są co najmniej dwie osoby z 1. i 2. klasy. Od swojego dziecka usłyszałem, że jej koleżanki Magdy* nie było od kilku dni w szkole, a dziewczynka w klasie wyżej ma siostrę. Nietrudno połączyć fakty - mówił.
- Wśród rodziców panuje lekka panika - powiedział. Jak dodał: - W środę szkoła dzwoniła do rodziców pytać, które dzieci były szczepione, a które nie.
W sieci pojawia się oburzenie, że to dzieci z Ukrainy rozprzestrzeniają odrę. Nasz rozmówca podkreślił, że, że nie chce obrażać Ukraińców, ale wielu ich pracuje w Pruszkowie. - To nie ich wina, ale państwa, które nie zapewniło im szczepień. Ale też Polski, bo traktujemy ich jako siłę roboczą, a nie dbamy o nich - mówił.
Zwrócił uwagę, że niedaleko szkoły jest Lidl, a tam łatwo o rozprzestrzenianie się wirusa. - Chodzę tam na zakupy i sam, i z dzieckiem. Zastanawiam się, czy nie wywieźć stąd rodziny. Mam córkę, która nie była jeszcze szczepiona, bo jest za mała. Dzwonię po lekarzach, by dowiedzieć się, jakie są pierwsze objawy - podkreślił.
*Imiona zostały zmienione