Rodzice nie są winni śmierci 2,5‑letniego Kubusia
2,5-roczny Kubuś z Tychów, który zmarł po wypiciu syropu na przeziębienie, nie miał na ciele widocznych śladów, ani urazów wewnętrznych, nie zmarł też w wyniku zaczadzenia. Takie są wstępne wyniki sekcji zwłok dziecka. Wynika z tego, że rodzice nie przyczynili się do tej tragedii.
Nadal jednak nie rozstrzygnięto, co spowodowało, że dziecko, które nigdy nie chorowało i było przez najbliższych postrzegane jako okaz zdrowia, pełne życia i radości, nagle zmarło. W ubiegłym tygodniu prokuratura w Tychach przesłuchała rodziców chłopca – Angelikę i Michała.
– Nie można było zrobić tego wcześniej ze względu na ich stan psychiczny. Oboje czuli się po stracie syna bardzo źle, musieli zażywać środki uspokajające. Podczas przesłuchania, które jest objęte tajemnicą śledztwa, rodzicom Kuby nie postawiono zarzutów – tłumaczy Agata Słuszniak, prokurator rejonowa z Tychów.
W tym tygodniu, kiedy tylko wróci z urlopu, zostanie przesłuchany przez śledczych lekarz – Piotr B., który zapisał dziecku leki na przeziębienie, ale nie zlecił żadnych dodatkowych badań, potwierdzających diagnozę, jaką postawił. Lekarz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Powiedział tylko, że nie czuje się winny śmierci Kuby.
Kubuś zmarł dobę po wizycie w przychodni w Tychach. Miał objawy przeziębienia: kaszel katar i podwyższoną temperaturę. Lekarz zapisał mu syrop przeciwgorączkowy i syrop na kaszel. Niestety, 24 godziny później chłopczyk zmarł. Malec był tego dnia pod opieką babci. To ona wezwała pogotowie. - Zespół przyjechał pod wskazany adres w ciągu trzech minut. Niestety, dziecko było już martwe. Przeprowadzana przez pół godziny reanimacja nie dała rezultatu – mówi Jerzy Wiśniewski rzecznik Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Co było przyczyną śmierci dziecka, dowiemy się pod koniec roku. Wtedy do prokuratury spłyną specjalistyczne wyniki badań po sekcji zwłok.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Osierocony łoś błaka się przy drodze. Co z nim zrobić?