Robili zdjęcia zmarłym w czasie sekcji. Skandal na uczelni w Łodzi
- Te wydarzenia to nie tylko ból, ale i skandal. Gdzie szacunek do zmarłych? Jak ci młodzi ludzie traktują swoją przyszłość w tym zawodzie? - zastanawia się w rozmowie z WP pan Bogdan, który zezwolił na przeznaczenie ciała żony do sekcji dla studentów medycyny z Łodzi. To właśnie oni mieli rozsyłać między sobą i do znajomych zdjęcia zrobione w trakcie sekcji zwłok na zajęciach anatomii.
Do incydentu doszło w grupie studentów medycyny, uczących się w języku angielskim na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Studenci przyznali, że wymieniali się zdjęciami w zamkniętej grupie, by przygotować się do egzaminów.
Twierdzą, że działali w dobrej wierze i nie byli świadomi, że to, co zrobili, mogło naruszać regulamin uczelni. Przekonują również, że materiały nie były udostępniane poza zamkniętą grupą. Zdjęcia trafiły jednak do sieci i do lokalnych mediów. Widoczne były na nich fragmenty ciał, w tym ludzkie głowy.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się WP, studenci mieli wysyłać materiały także do swoich znajomych i rodzin, co sprawiło, że szybko rozprzestrzeniły się w sieci. W tym momencie wszystkie tego typu treści zostały już usunięte.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynajem krótkoterminowy na północy Polski. Koszmar mieszkańców
Incydent został zgłoszony 7 marca do redakcji "Wyborczej" w Łodzi oraz rektora uczelni. Joanna Orłowska - rzeczniczka UM przekazuje WP, że uczelnia podjęła natychmiastowe działania wyjaśniające. Rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi rozpoczął w tej sprawie dochodzenie.
"Prodziekan ds. studiów spotkał się ze studentami, którzy oświadczyli, że nie publikowali zdjęć poza swoją grupą. Po spotkaniu przekazano sprawę do rzecznika dyscyplinarnego" - informuje.
Zdjęcia zmarłych trafiły do sieci. "Traktujemy to poważnie"
Uczelnia zaznacza, że zajęcia z anatomii mają szczególny charakter, a studenci są dokładnie informowani o zakazie wykonywania zdjęć i ich rozpowszechniania, aby nie naruszać godności zmarłych.
Orłowska zaznaczyła, że sprawa traktowana jest bardzo poważnie i nigdy wcześniej nie było sygnałów o podobnych incydentach. Zostały już podjęte kroki przewidziane w procedurach wyjaśniających. Władze uniwersytetu stwierdziły, że oskarżenie o szerokie upublicznienie zdjęć nie zostało poparte dowodami. Uczelnia podkreśliła, że nie ma dowodów na to, by zdjęcia dotarły do bliskich zmarłych, a sugestie o ich rozpoznaniu mogą być niezasadne i krzywdzące.
Rodziny zmarłych pacjentów oburzone. "Ból i skandal"
W rozmowie z Wirtualną Polską o sprawie zgodził się porozmawiać pan Bogdan Makuła, który zezwolił na przeznaczenie ciała swojej żony do sekcji i dla studentów. Na ten moment mężczyzna nie wie, czy zdjęcie jego żony było wśród tych, które pojawiły się w sieci. Zapowiada jednak, że będzie domagał się od uczelni takich informacji.
- Żona chorowała bardzo długo i bardzo ciężko. Przekonywano mnie, że z tej sekcji może być jakaś wartość edukacyjna dla młodzieży i się zgodziłem. Nie powiem, że to łatwe. Śmierć jest bolesna, a te wydarzenia to nie tylko ból, ale i skandal. Gdzie szacunek do zmarłych? Jak ci młodzi ludzie traktują swoją przyszłość w tym zawodzie? - zastanawia się.
Jego zdaniem dla młodych medyków taka wymiana zdjęć mogła mieć charakter humorystyczny. - W tej korespondencji były podobno jakieś wesołe emotki. Kto to widział, ludzie! - oburza się. - Żałuję swojej decyzji. Radzę teraz każdemu się zastanowić dwa razy, co podpisuje i na co się zgadza. Potem wychodzą takie sytuacje - podsumowuje wyraźnie wzburzony.
Do momentu publikacji tego tekstu na policję i do prokuratury nie wpłynęło żadne zawiadomienie od bliskich zmarłych.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj także: