Robią z biedy atrakcję turystyczną
Wycieczki do slumsów robią w Indiach furorę. Wielu uważa je za nieetyczne, ale zwolenników przechadzek po dzielnicach nędzy jest coraz więcej.
Są dwa sposoby, żeby zobaczyć, jak się żyje w slumsach Indii. Pierwszy jest łatwy i darmowy: trzeba znaleźć slumsy, podejść do pierwszego napotkanego tam Hindusa, uśmiechnąć się i poprosić, żeby pokazał jak mieszka. Tego sposobu większość turystów się boi.
Drugi sposób kosztuje 15 dolarów i jest coraz bardziej popularny: to slum tour, czyli wycieczka po dzielnicy nędzy. Jeszcze do niedawna rzecz w Indiach nie do pomyślenia - dziś oglądanie tego, jak żyją najbiedniejsi, robi wielką karierę. W Bombaju taka oferta jest już od ponad dwóch lat, w New Delhi - dopiero od dwóch miesięcy.
Smagły, wysoki 30-latek jest jednym z najbardziej znanych właścicieli biur podróży w Bombaju. Jego Reality Tours od dwóch lat organizuje wycieczki do Dharavi, największego slumsu Azji. My to pierwsi w Indiach zorganizowaliśmy - mówi z dumą Kriszna Pudżari. - Pokazujemy ludziom, jak wygląda prawdziwy kraj, ten poza Taj Mahal.
Kiedy oferta Reality Tours zagościła w najnowszej edycji popularnego przewodnika Lonely Planet, natychmiast pojawiły się klony: teraz można się też przejść po dworcu w Delhi i po położonej obok dzielnicy Paharganj. To nie slumsy, ale skupisko tanich hotelików dla podróżnych, straganów, ale również dilerów narkotyków i żebraków. Na początku roku pojawiła się firma, która pokazuje turystom dzieci mieszkające na dworcu. Powstają kolejne, np. w Kalkucie.