Robert Biedroń ujawnił, co zrobi "jeśli Kaczyński go wkurzy". Wielu na to czeka
"Jeśli Kaczyński mnie wkurzy już tak, że nie będę mógł wytrzymać, to stworzę własny komitet i ruszę w Polskę" - powiedział Robert Biedroń na sobotnim spotkaniu z białostoczanami. Podczas wizyty w stolicy województwa podlaskiego prezydent Słupska krytykował też rząd za niszczenie zaufania do instytucji, polityków za dyskryminację kobiet, środowisk LGBT i osób o odmiennym kolorze skóry oraz zdradził kilka tajemnic na temat swojej przyszłości.
03.04.2017 | aktual.: 03.04.2017 08:56
Robert BiedrońBiedroń był gościem białostockiego klubu Zmiana Klimatu. Prezydent Słupska promował tam książkę "Pod prąd", która jest biograficznym wywiadem rzeką, jaki przeprowadziła z nim Magdalena Łyczko. W trakcie spotkania z mieszkańcami Białegostoku Biedroń wielokrotnie nawiązywał do ogólnokrajowej polityki, oceniał działania rządu Beaty Szydło i namawiał ludzi do obywatelskiej aktywności.
- Nie lubię, kiedy ludzie biją mi brawo i mówią, że mam być prezydentem Polski. Nie czekajcie na mesjasza. Gdybym czekał na mesjasza i liczył, że przyjdzie i zmieni moje życie, że ludzie nie będą robili mi krzywdy za to, że jestem gejem, nie pluli na mnie na ulicy i nie rzucali we mnie kamieniami, tobym się pewnie nie doczekał. Ja zacząłem zmieniać świat od siebie. Łatwiej oczekiwać, że prezydent coś zmieni, że Biedroń zmieni Polskę. Jacek Kuroń miał rację: nie palcie komitetów, budujcie własne. Nie narzekajcie na prezydenta Białegostoku, stwórzcie własny komitet, pokażcie, że macie alternatywę na miasto. Obiecuję wam, że jeśli Kaczyński mnie wkurzy już tak, że nie będę mógł wytrzymać, to stworzę własny komitet i ruszę w Polskę, wystartuję w wyborach i zostanę tym prezydentem - mówił Biedroń.
W trakcie spotkania poruszany był też temat polityki samorządowej. Biedroń krytykował atak PiS na samorządy, obniżanie uposażenia włodarzom miast ze względu na pobudki polityczne, a także arogancję władzy.
- My, włodarze miasta, jeśli np. mieszańcy nie chcą czytać budżetu, powinniśmy go przygotować w atrakcyjnej formule, żeby to było przyswajalne, musimy wychodzić na ulicę. Mam taką czerwoną sofę, którą wystawiam na ulicy w różnych częściach naszego miasta, siadam na niej i po prostu rozmawiam z ludźmi. Nie przyjechałem do państwa limuzyną, bo nie jeżdżę limuzyną. Jeżdżę na rowerze albo komunikacją miejską, bo dzięki temu mogę spotkać ludzi - przekonywał prezydent Słupska.
- Jak byłem parlamentarzystą i stanąłem pierwszy raz na ulicy, ludzie mnie pobili kilka razy, pluli na mnie, ale nie miałem wyboru. Wiedziałem że muszę zmierzyć się z jakimiś uprzedzeniami na mój temat. Wiedziałem, że jeśli się z nimi nie skonfrontuję, to ich nie zmienię. Płaciłem za to cenę, ale dzisiaj wiem, że warto było. Jak tu jechałem pociągiem czy chodziłem po Białymstoku, ludzie się do mnie uśmiechali, mówili "dzień dobry", robili ze mną zdjęcia i to jest bardzo miłe. Czasem warto iść pod prąd - dodał Robert Biedroń.
Biedroń powiedział również, co według niego przyczyni się do upadku rządu PiS. Prezydent Słupska powiedział, że pomimo tego, iż zostały jeszcze dwa lata, to jest w tej kwestii optymistą i powiedział zebranym, że "jakoś muszą to przeżyć".
- Ten rząd jeżeli przegra, to nie ze względów merytorycznych, ale dlatego, że stanie się całkowicie groteskowy i śmieszny. Ludzie odsuną PiS od władzy przede wszystkim dlatego, że przekroczy granice jakiegoś absurdu. Ludzie nie głosują merytorycznie, ale emocjami i te emocje, ten obciach, jaki robi obecna władza, będzie tak silny, że ta władza się zmieni. Jestem optymistą: zostało jeszcze tylko trochę ponad dwa lata. Spokojnie przeżyjemy - mówił Biedroń cytowany przez białostocką "Gazetę Wyborczą".