Rex Tillerson nowym sekretarzem stanu USA? Przyjaciel Putina w kluczowej pozycji
Odznaczony przez Putina naftowy magnat może zostać szefem amerykańskiej dyplomacji. To kolejna prorosyjska nominacja Trumpa i znak, że nowy prezydent będzie dążył do zawarcia układu z Rosją.
12.12.2016 | aktual.: 12.12.2016 15:14
Od ujawnienia raportu CIA mówiącego o tym, że rosyjska ingerencja w amerykańskie wybory miała na celu doprowadzenie do elekcji Trumpa nie minęły nawet 24 godziny, kiedy z Trump Tower w Nowym Jorku wyciekła wiadomość, która jakby celowo potwierdziła informacje wywiadu. Prezydent-elekt na sekretarza stanu wybierze Reksa Tillersona, odznaczonego przez Władimira Putina orderem przyjaźni, prominentnego krytyka antyrosyjskich sankcji, prezesa Exxon Mobil, jednej z największych światowych firm. Wybór naftowego magnata wprawił wielu amerykańskich polityków - po obu stronach - w całkowitą konsternację. Zupełnie inna była jednak reakcja w Rosji.
"Wybór Tillersona - sensacja. To biznesmen, z definicji pragmatyczny, a do tego jeszcze z wielkim doświadczeniem pracy w Rosji. Trump nie przestaje zadziwiać" - napisał na Twitterze Aleksiej Puszkow, szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy.
Tillerson jest Amerykanem z najbliższymi związkami i kontaktami z rosyjskim prezydentem. Jako prezes Exxona, był gorącym zwolennikiem współpracy z rosyjskim sektorem energetycznym, wchodząc we wspólne projekty - m.in. w Arktyce - warte setki miliardów dolarów. Był częstym gościem na rosyjskich salonach i organizowanych przez Rosję konferencjach - także po nałożeniu przez Rosję aneksji Krymu i rozpoczęciu wojny w Donbasie. Jak argumentował, Exxon jako pochodząca z Ameryki, lecz globalna korporacja "nie opowiada się po żadnej ze stron w geopolitycznych sporach". A ponieważ sankcje bezpośrednio uderzyły we współpracę z państwowym Rosnieftem - sam biznesmen szacował te straty na ponad miliard dolarów - Tillerson był ich głośnym krytykiem.
Za swoje zasługi w promowaniu współpracy, Tillerson został uhonorowany przez prezydenta Putina Orderem Przyjaźni w 2013. Ale historia ich znajomości sięga końca lat 90-tych, kiedy biznesmen, wówczas wiceprezes firmy odpowiedzialny za kontakty z Rosją negocjował kontrakty na eksploracje pól naftowych z Putinem - wówczas premierem w administracji Jelcyna.
- Tillerson spędził na rozmowach z Putinem więcej czasu niż jakikolwiek inny Amerykanin za wyjątkiem Henry'ego Kissingera - powiedział "Wall Street Journal" Ben Hamre, prezes think tanku Center for Stretegic and International Studies.
Jeszcze bliższe związki prezes Exxona ma z inną wpływową postacią na Kremlu, Igorem Sieczinem, obecnie prezesem Rosnieftu. Relacje biznesmena z byłym oficerem KGB i szarą eminencją Kremla były na tyle zażyłe, że ten drugi wyznał kiedyś, że jego marzeniem jest odbycie z nim motocyklowej wyprawy przez Stany Zjednoczone. Marzenie to nie zostanie zrealizowane, dopóki Sieczin pozostaje objęty amerykańskimi sankcjami.
Związki potencjalnego sekretarza stanu z Rosją nie muszą rzecz jasna automatycznie oznaczać prorosyjskiego zwrotu. Jednak wiele wskazuje na to, że właśnie tak należy odczytywać ten ruch
"Miałem okazję poznać 'T-Rexa'. Twardy gość, pragmatyczny. Kontrakty z Rosneft? Nic nie odbyło się bez aprobaty administracji Obamy" - napisał na Twitterze Andrzej J. Kozłowski, członek zarządu odpowiedzialny za strategię. W wymianie zdań z WP zgodził się jednak, że jego działania podważające amerykańską politykę sankcji mogą budzić wątpliwości w kontekście jego przyszłej roli.
To, jaka będzie jego rola zasugerował sam Trump. W wywiadzie dla telewizji Fox News chwalił biznesmena, określając go mianem "gracza światowej klasy", który ma na koncie "ogromne umowy z Rosją". I wydaje się, że własnie o zawarcie takiej umowy - już nie tylko gospodarczej - chodzi Trumpowi, który o dogadaniu się z Moskwą mówił przez całą kampanię wyborczą. Tego samego spodziewa się doradca Trumpa Carter Page, który podobnie jak Tillerson spędził długie lata na współpracy z rosyjskimi firmami energetycznymi.
- To oznacza początek nowej ery, w której Rosja i USA będą mogły wspólnie działać, zamiast pozostawać ciągle w konflikcie ze względu na długą historię toksycznych osobistych relacji - powiedział Page kremlowskiej agencji Sputnik.
To, że miliarder zostanie następcą Johna Kerry'ego na czele departamentu stanu nie jest jednak pewne. Doniesienia o jego wyborze są jak dotąd oparte na nieoficjalnych informacjach, zaś przyszły szef personelu Białego Domu Reince Priebus mówi, że na potwierdzenie tej decyzji jest jeszcze za wcześnie. To prawdopodobnie efekt reakcji niektórych republikańskich senatorów, od których zależy to, czy jego nominacja zostanie zaakceptowana przez Senat. Sceptycyzm wobec wyboru milionera wyrazili już m.in. John McCain, Marco Rubio oraz Lindsey Graham. Jeśli wszyscy zagłosowaliby przeciwko Tillersonowi, nominacja zostałaby odrzucona.
Wybór Tillersona będzie kontrowersyjny także z innego powodu. Biznesmen, którego majątek wyceniany jest na 150 milionów dolarów, byłby już piątym multimilionerem w gabinecie Trumpa, w którym zasiądą m.in. były bankier Goldman Sachs Steven Mnuchin czy stalowy magnat Wilbur Ross. Przeczy to kampanijnej retoryce Trumpa, który zapowiadał postawienie na interesy zwykłych obywateli zamiast tych bankierów i wielkiego przemysłu. "Wygląda na to, że populistycznej rewolucja będzie przewodził ozłoconego dewelopera i prezesów ExxonMobil i Goldman Sachs" - skomentował na Twitterze publicysta "Washington Post" Binyamin Applebaum.