"Żądają więcej". Rosja już odebrała sygnał słabości Zachodu
Specjalny wysłannik USA do spraw Ukrainy i Rosji Keith Kellogg powiedział, iż podejście prezydenta Donalda Trumpa do wojny w Ukrainie opiera się na "uświadomieniu sobie, że Stany Zjednoczone muszą zresetować stosunki z Rosją". Eksperci interpretują to jako zapowiedź zmiany w polityce USA wobec Kremla. A w praktyce - próbę zakończenia wojny poprzez nacisk na Ukrainę.
- Taktyka negocjacyjna administracji USA sprowadza się do pokazywania Rosji możliwych nagród jako pokaźnego pęku marchewek, a zarazem wygrażania kijem wobec Ukrainy. Reset, który nam bardzo źle się kojarzy, oznaczałby generalnie przyjęcie przez administrację Trumpa rosyjskiego punktu widzenia na wojnę w Ukrainie - w ten sposób Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador Polski na Łotwie i w Armenii komentuje doniesienia z USA i słowa o możliwym resecie stosunków z Rosją.
Jego zdaniem reset oznacza "osłabienie sankcji wobec Rosji, powrót ich polityków na międzynarodowe salony, powrót Rosji na forum krajów G7 i wiele innych gestów".
Były dyplomata nie ukrywa, że jest sceptycznie nastawiony do takiego podejścia. - Na obecnym etapie rozmów pokojowych jesteśmy w impasie. Zanim mowa o resecie, powinno dojść do wykonania minimalnego choćby gestu ze strony Kremla. To mogłoby być, jak sugerują Ukraińcy, przynajmniej wstrzymanie ataków na cele cywilne w Ukrainie - ocenia Nowakowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Putin chce zamordować Zełenskiego". Biernacki wymienia też inne cele
Reset stosunków z Rosją. O co w tym chodzi?
Hasło "reset stosunków z Rosją" budzi obawy w Europie, bo oznacza próbę odbudowy i poprawy relacji między Stanami Zjednoczonymi a Rosją po okresie konfrontacji. Keith Kellogg sugerował, iż chodzi o unikanie pełnego zaangażowania po stronie Ukrainy. Dlatego Kellogg pytany o wstrzymanie wsparcia wywiadowczego i wojskowego dla Ukrainy odparł, że "Ukraińcy sami to na siebie ściągnęli".
Jednak USA mogą stosować sankcje wobec Rosji jako element nacisku, ale jednocześnie pozostawiać otwarte drzwi do ich złagodzenia w zamian za ustępstwa. Amerykański urzędnik podkreślił, że administracja przygotowuje "środki nacisku na Rosjan i również na stronę ukraińską".
W podejściu prezydenta Trumpa do tej wojny istnieje szersza strategia, która opiera się na uświadomieniu sobie, że Stany Zjednoczone muszą zresetować stosunki z Rosją. Dalsza izolacja i brak zaangażowania w rozmowy z Rosją w czasie trwania wojny w Ukrainie nie są już ani wykonalną, ani zrównoważoną strategią. Z pewnością nie są odpowiedzialnym podejściem dyplomatycznym ze strony Stanów Zjednoczonych
Przypomnijmy, że próba "resetu" miała miejsce w 2009 roku za prezydentury Baracka Obamy i jego ówczesnej sekretarz stanu Hillary Clinton. USA próbowały wtedy poprawić relacje z Rosją, ale polityka ta zakończyła się fiaskiem, gdy doszło do rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 roku. Komentatorzy uważają, że podobnie skończy się to teraz.
- Mam wrażenie, że po stronie amerykańskiej nie ma klarownej strategii, jest za to kakofonia sygnałów i chaos. Amerykanie, jak się wydaje, zakładali, iż pokazując Rosji możliwe korzyści, uzyskają wstrzymanie walk na linii frontu. Wówczas prezydent Trump mógłby ogłosić, że zatrzymał wojnę - mówi dalej Jerzy Marek Nowakowski.
Uważa, że Rosja wyciąga z tego zupełnie inne wnioski. - Rozdźwięk pomiędzy USA a Unią odczytują jako przejaw słabości Zachodu, żądając coraz większych ustępstw. Tak wybrzmiewają ostatnio teksty i komentarze osób stanowiących zaplecze doradcze Kremla. Oni uważają, że Rosja odnosi sukces na wojnie i żądają dziś więcej niż w niesławnym ultimatum z grudnia 2021 roku - dodaje.
Rozmówca WP spodziewa się, iż po pewnym czasie USA zorientują się, że ugodowe podejście jest nieskuteczne. - Mówiąc potocznie, zorientują się, że są robieni w balona i zaczną naciskać na Rosję. Duszenie Rosji sankcjami na rynku surowców leży w interesie amerykańskich firm wydobywczych. Narzędziem nacisku może być również dozbrajanie Ukrainy i zdjęcie różnych ograniczeń przy stosowaniu amerykańskich systemów - wylicza były dyplomata.
Dziwna uległość Trumpa
- Ze strony Rosji nie widzimy w tej chwili żadnych ustępstw. Choć pojawiały się doniesienia, iż Rosja zgodziła się pośredniczyć w negocjacjach dotyczących irańskiego programu nuklearnego. Nie jest jasne, co USA osiągają, oferując reset i polepszenie stosunków. Pokój musi być zawarty pomiędzy Rosją a Ukrainą na wynegocjowanych warunkach, a nie poprzez kapitulację jednej strony - komentuje w rozmowie z WP dr Karol Szulc, politolog Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmujący się relacjami UE-USA.
Jego zdaniem wielu komentatorów w postępowaniu prezydenta i administracji próbuje się dopatrywać wyszukanej strategii. - Przypomnę, że w poprzedniej kadencji, w sferze polityki zagranicznej nic się nie spełniło. Widzę chaos, tak jak wówczas - ocenia dr Szulc.
- Coraz więcej świadczy, że Trump chce prowadzić politykę zagraniczną opartą na osobistych relacjach z różnymi dyktatorami na świecie. W obecnej sytuacji, nie można nawet wykluczyć, że zastanawiająca uległość Trumpa wobec Rosji to wynik jakichś haków zebranych przez ich służby w poprzednich latach - dodaje.
Trump nie widzi w Rosji zagrożenia
Część ekspertów zwraca uwagę, że z perspektywy USA hasło "reset" ma mniej niepokojące znaczenie niż sądzą Europejczycy.
- Tak ma wyglądać nowy reset: umowa wyłącznie amerykańsko-rosyjska, w której Waszyngton chce zbudować zaufanie wobec Moskwy. Pokazać, że nie ma on złych zamiarów, ale ma twarde narzędzia, by ewentualnie ich ukarać - uważa amerykanista Rafał Michalski, który analizuje poczynania administracji Trumpa.
Michalski tłumaczy, że prezydent USA zupełnie nie patrzy na kontekst europejski, nie przejmuje się komunikacją z partnerami na Starym Kontynencie. To dlatego, że ci są postrzegani jako rywalizujący gospodarczo z USA. Tymczasem Ameryka teraz prowadzi grę dla siebie.
Zdaniem Michalskiego Trump nie uznaje Rosji za zagrożenie. - Uważa, iż jest groźna, współpracując z Chinami, czyli najważniejszym przeciwnikiem Białego Domu. Po drugie: tu nie ma próby wciągania Rosji w jakiś międzynarodowy sojusz, instytucje, programy. Jest bardzo handlowe podejście: Rosję da się kontrolować poprzez pokazywanie jej, że bardziej opłaca się współpraca niż działanie przeciwko interesowi Stanów - ocenia amerykanista.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski