ŚwiatReportaż WP.PL z Krymu. "Wstydzę się, że jestem Rosjaninem"

Reportaż WP.PL z Krymu. "Wstydzę się, że jestem Rosjaninem"

"Wstydzę się, że jestem Rosjaninem, wstydzę się za to, co zrobił Putin” - taki głos na Krymie ginie we wrzawie dumy i radości. Ale można go wychwycić. Wystarczy wytężyć słuch. I przekonać się, że w rosyjskiej pieśni o chwale brzmią fałszywe nuty - piszą Aneta Wawrzyńczak i Konrad Żelazowski z Krymu dla WP.PL.

Reportaż WP.PL z Krymu. "Wstydzę się, że jestem Rosjaninem"
Źródło zdjęć: © AFP | Filippo Monteforte
Aneta Wawrzyńczak

30.03.2014 | aktual.: 02.04.2014 09:49

Czytaj także inne relacje reporterów WP.PL z Krymu

Zatoka Donuzław. Samotny mężczyzna stoi na brzegu. Wpatruje się w okręt "Czerkasy”, krążący po wodzie. Służy na nim jego syn i kilkudziesięciu innych marynarzy. Bronią ostatniego bastionu ukraińskiej armii na Krymie. Żaden z nich wówczas jeszcze nie wie, że za kilka godzin będzie po wszystkim.

- Przyjechałem tu zabrać chłopaka do domu. Przy okazji chcę zwrócić się do rosyjskich władz. Nasze dzieci wypełniają tylko swój obowiązek. To żołnierze. Zostawcie ich. Po co wam ten kawałek żelaza. Jesteście bogatym krajem - złość miesza się z rozpaczą.

Arkadij, restaurator z Charkowa, przyjechał na Krym tylko na dwa dni. Chciał być bliżej syna. Kiedyś bliżej mu było do Moskwy niż do Kijowa. Bo tak było w domu. - Po tym, co zrobili Rosjanie, stałem się ukraińskim patriotą - wyznaje.

Dima i Dasza, młode małżeństwo z Symferopola. Tu pracują. Tu razem prowadzą przedszkole. Tu już prawie nic ich nie trzyma. Jeszcze się wahają, ale najprawdopodobniej wyjadą. Nie w głąb Ukrainy, ale na drugi koniec świata. Możliwe, że do Kanady. - Tam jest spora mniejszość ukraińska - tłumaczą. A oni od korzeni, języka, kultury odcinać się nie chcą. Tylko od tego kraju, znaczonego korupcją i niepewnością, w którym już się chyba nie da żyć.

O wyjeździe mówią ze smutkiem. Nowe życie - to konieczność, nie zryw serca. Zostaną znajomi, przyjaciele, rodzina. Zostanie też matka Dimy - Rosjanka z obwodu moskiewskiego. W wieku 32 lat podjęła decyzję: wyjeżdżam. Poważny wybór, ale i powód poważny. Miłość do urodzonego na Krymie Rosjanina. Nigdy nie chciała wracać do Rosji, tym bardziej teraz. Tym, co dzieje się w jej drugiej ojczyźnie, jest załamana: Euromajdan, referendum, otwarte ramiona Rosji. Patrzy i przeciera oczy. Do tej pory żyła "po rosyjsku", przed telewizorem nastawionym na rosyjski kanał. Teraz nastawiłaby ukraiński, ale nie może, bo zostały odcięte. Kłóci się ze swoimi znajomymi, czuje się zdradzona przez swoją ojczyznę. - Nienawidzę Putina - powtarza.

Szefika Zejtullajewa, 80-letnia Tatarka krymska, pamięta stalinowskie deportacje z 1944 roku. Tysiące kobiet, dzieci, starców gnanych do pociągów. Pamięta głód, chłód i otaczającą ją śmierć. Dzisiaj się nie boi, nie ma już nic do stracenia.

Staruszka opowiada o swoim sąsiedzie, Rosjaninie. O jego złości i o jego wstydzie. - Wstyd mi za swój naród, wstyd mi za to, co oni tu zrobili - powtarza mężczyzna. Z tego wstydu nie chce chodzić po ulicach. Czasem tylko na bazar. Ze spuszczoną głową, z zaciśniętymi ze złości pięściami.

Aneta Wawrzyńczak i Konrad Żelazowski z Krymu dla WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)