Renzi, Mogherini i Ban Ki Mun wypłynęli na Morze Śródziemne
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, szefowa dyplomacji UE Federica Mogherini i premier Włoch Matteo Renzi wypłynęli w poniedziałek okrętem włoskiej marynarki wojennej na wody Morza Śródziemnego, by zobaczyć akcję jego patrolowania i pomocy imigrantom.
Tym symbolicznym gestem, podkreśla się, wyrazili solidarność ze wszystkimi niosącymi pomoc imigrantom i uchodźcom, którzy płyną na włoskie wybrzeża, i zapewnili o swym zobowiązaniu kontynuowania takich działań w obecnej fazie poważnego kryzysu imigracyjnego.
Rejs na pokładzie okrętu San Giusto został zorganizowany przez władze w Rzymie osiem dni po katastrofie kutra pełnego imigrantów w Cieśninie Sycylijskiej, w której zginęło kilkaset osób, być może nawet około 900.
W reakcji na tę największą katastrofę, związaną z exodusem imigrantów do Włoch, na nadzwyczajnym szczycie UE w czwartek postanowiono trzykrotnie wzmocnić fundusze i sprzęt z przeznaczeniem na unijną operację patrolowania Morza Śródziemnego Tryton i zwalczać przemytników ludzi, których gangi kontrolują przede wszystkim wybrzeże Libii.
Strona włoska uważa rezultaty szczytu za połowiczne, bo nie zapadły żadne konkretne deklaracje o gotowości przyjęcia imigrantów przez inne kraje.
Dlatego Włochy nalegają na większe zaangażowanie europejskich partnerów i całej wspólnoty międzynarodowej w rozwiązanie coraz poważniejszego kryzysu imigracyjnego.
Od początku tego roku do Włoch przypłynęło ponad 25 tysięcy imigrantów. Według międzynarodowych szacunków od stycznia utonęło około 1700 osób.
Mówiąc o zaproszeniu sekretarza generalnego ONZ na okręt marynarki wojennej, patrolujący Morze Śródziemne, Matteo Renzi oświadczył: "Chcę pokazać mu, co robią Włochy".
Włoski rząd zabiega także o przyjęcie przez Narody Zjednoczone rezolucji w sprawie Libii, którą uważa się za upadłe państwo z powodu wojny domowej i ofensywy dżihadystów. Dzięki takiej rezolucji możliwa byłaby międzynarodowa operacja policyjna w celu zniszczenia łodzi i kutrów, wykorzystywanych przez przemytników ludzi. Takie rozwiązanie budzi jednak liczne wątpliwości.
Stanowczo wyklucza się natomiast możliwość zbrojnej interwencji w pogrążonej w chaosie Libii, co potwierdził niedawno Ban Ki Mun, który podkreślił, że trzeba koncentrować wysiłki na ratowaniu ludzi.
Również Renzi przyznaje, że interwencja byłaby nierealna w obecnej sytuacji.