Renta za łapówki - lekarka za kratki
Białostoccy policjanci zatrzymali na
gorącym uczynku lekarkę-orzecznika, podejrzaną o przyjmowanie
łapówek w zamian za decyzje o przyznaniu renty.
47-letnia lekarka "wpadła" dzięki tzw. łapówce kontrolowanej. Chciała pięćset złotych łapówki za przedłużenie renty chorobowej pacjentki z Suwałk. Ta opowiedziała jednak o wszystkim policji. Funkcjonariusze - za wiedzą prokuratury - przygotowali akcję, by przestępstwo wykryć na gorącym uczynku.
W gabinecie funkcjonariusze znaleźli jeszcze 5 tys. złotych i dwieście dolarów w różnych kopertach i zwitkach, dlatego podejrzewają, że lekarka brała łapówki od dłuższego czasu. Jak długiego, ma wykazać śledztwo.
Prokuratura postawiła lekarce zarzut przyjęcia korzyści majątkowej. Przy kwalifikacji prawnej zastosowanej przez prokuratura, podejrzanej grozi nawet do dziesięciu lat więzienia. Prokuratura wystąpiła o jej 3-miesięczny areszt, ale sąd wniosek oddalił. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Jerzy Duniec poinformował, że na to postanowienie zostało złożone zażalenie. Decyzji sądu drugiej instancji jeszcze nie ma.
Zarówno prokuratorzy, jak i policjanci liczą, że dzięki wprowadzonym niedawno nowym przepisom karnym pomagającym walczyć z łapówkarstwem, zgłoszą się inne osoby, które wcześniej wręczyły lekarce łapówki.
Chodzi o paragraf 6 artykułu 229 kodeksu karnego, zgodnie z którym nie podlega karze osoba, która obiecywała wręczyć lub wręczyła łapówkę osobie pełniącej funkcję publiczną (a taką jest lekarz), ale zawiadomi o tym policję lub prokuraturę, zanim te instytucje same się o tym dowiedzą, np. w ramach prowadzonego śledztwa.
Podejrzana lekarka jest mieszkanką Białegostoku, według policji w ZUS była zatrudniona od blisko dziesięciu lat. Jak poinformowała rzeczniczka oddziału ZUS w Białymstoku Anna Krysiewicz, po zdarzeniu zostało jej wręczone wypowiedzenie umowy o pracę.