Renesans małżeństwa
Większość ludzi bardziej ceni sobie stabilizację w rodzinie niż ryzykowne romanse.
28.08.2006 | aktual.: 28.08.2006 08:48
Małżeństwa zmienią się w terminowe kontrakty - ta wygłoszona dziewięć lat temu przepowiednia Barbary Dafoe--Whitehead, autorki książki "The Divorce Culture" i dyrektor National Marriage Project na Uniwersytecie Rutgers, nie sprawdziła się. Z najnowszych badań wynika, że tylko co dziesiąty mężczyzna porzuca żonę dla kochanki. Większość ludzi bardziej ceni stabilizację w rodzinie niż ryzykowne romanse. A jeśli nawet do nich dojdzie, dla ratowania małżeństwa aż 90 proc. Polaków jest gotowych wybaczyć zdradę.
Większe zainteresowanie trwałymi związkami nie jest jedynie chwilową modą. - Można mówić o przesileniu kryzysu więzi międzyludzkich. Wyraźnie widać, że społeczeństwa krajów uprzemysłowionych zaczynają dojrzewać do budowania trwałych relacji w rodzinie - uważa prof. Kazimierz Pospiszyl, kierownik Katedry Nauk o Rodzinie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.
Koniec rozwodów
Od kiedy Hillary Clinton wybaczyła mężowi romans z Moniką Lewinsky, liczba rozwodów w Stanach Zjednoczonych spadła o 10 proc. Jak wykazał sondaż Instytutu Gallupa, aż 88 proc. Amerykanów uważa, że wskaźnik rozwodów w ich kraju jest zdecydowanie za wysoki. Ponad 74 proc. kobiet i 60 proc. mężczyzn po rozwodzie żałuje, że nie walczyło dostatecznie o utrzymanie związku. W Wielkiej Brytanii o 10 proc. zmalała w ubiegłym roku liczba rozwodów wśród małżeństw z pięcioletnim stażem. Coraz większą niechęć do rozwodów wykazują też Francuzi, Belgowie, a nawet mieszkańcy Szwecji, gdzie ponad połowa dzieci pochodzi ze związków pozamałżeńskich.
- W Polsce nadal co roku liczba rozwodów rośnie o 20 proc., ale ponad 80 proc. małżeństw deklaruje, że nie chce rozwodu - wynika z badań prof. Zbigniewa Lwa--Starowicza. Krzysztof Krawczyk rozwiódł się ze swą trzecią żoną, z którą jest związany od 25 lat, ale po dwóch miesiącach znowu zamieszkali razem (w styczniu 2005 r. ponownie stanęli na ślubnym kobiercu). - Z poligamisty stałem się stuprocentowym monogamistą, wiernym mężem, nie brakuje mi już tych "męskich polowań" z lat młodości - mówi piosenkarz. Na podobny krok decyduje się coraz więcej osób.
Aż dziewięciu na dziesięciu Polaków przyznaje, że wybaczyłoby małżeńską niewierność, gdyby współmałżonek przyznałby się do winy i wyjaśnił powód swojego postępku. Jedynie co dziesiąta ze zdradzonych osób żąda rozwodu. Większość ludzi, zanim podejmie decyzję o rozstaniu, szuka pomocy u terapeutów i duchownych. W ostatnich dwóch latach liczba uczestników terapii małżeńskich zwiększyła się pięciokrotnie. Organizowane przez kościoły "rekolekcje dla małżeństw w kryzysach" są równie popularne jak kursy jogi.
Koszty emancypacji
- O renesansie instytucji małżeństwa pozwala mówić przede wszystkim zmiana stosunku ludzi młodych do trwałych związków - wyjaśnia dziś w rozmowie z "Wprost" Barbara Dafoe-Whitehead. W USA jeszcze w latach 80. połowa rozwodów dotyczyła par, które nie przeżyły z sobą dwóch lat. Dziś niemal 90 proc. mieszkańców USA w wieku 20-30 lat podkreśla, że małżeństwo to przede wszystkim ciężka praca nad utrzymaniem związku (wyniki sondażu Instytutu Gallupa). Gwałtownie rosnąca liczba rozwodów w latach 60. i 70. była głównie efektem szybko postępującej emancypacji kobiet. Panie się usamodzielniły i łatwiej im było podjąć decyzję o rezygnacji ze związku, w którym źle się czuły. Dzisiejszy powrót do małżeństwa to efekt zmiany modelu rodziny i odejścia od tradycyjnej rodziny patriarchalnej.
- Dominacja patriarchalnego modelu małżeństwa, z którym kobiety się nie godzą, jest główną przyczyną rozwodów w Polsce. Szybko rosnąca popularność związków partnerskich daje jednak nadzieję, że tak jak w innych krajach także u nas liczba rozwodów niedługo zacznie maleć - tłumaczy prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, zajmujący się sprawami nierówności między kobietami i mężczyznami. Tegoroczne badania CBOS wykazały, że partnerski model małżeństwa (czyli taki, w którym oboje małżonkowie w takim samym stopniu dbają o dom i zarabiają) wybiera 41 proc. par, o cztery punkty procentowe więcej niż w 1997 r. Odwrotna zmiana nastąpiła w nastawieniu do modelu tradycyjnego (mąż zarabia na dom, a żona dba o dzieci) - dziewięć lat temu jego zwolennikami było 38 proc. Polaków (najczęściej wtedy spotykany model związku), w tym roku - 32 proc. Kto się boi kobiet?
Gdy Mike Nichols nakręcił w 1966 r. film "Kto się boi Virginii Woolf?", głównym jego przesłaniem było hasło: jeśli męczysz się w małżeństwie, to się rozwiedź i poszukaj nowego partnera. Rewolucja społeczna lat 60. zmieniła rolę instytucji małżeństwa. Wcześniej traktowano je jak umowę, ludzie wiązali się z sobą głównie z powodów ekonomicznych (życie we dwójkę było tańsze). W latach 70. zmianom sprzyjało romantyczne pojmowanie miłości (szczególnie popularne wśród pokolenia baby boomers): rewolucja seksualna uczyniła miłość głównym spoiwem małżeństwa, a każdy człowiek miał prawo odświeżać swoje uczucia w nowych związkach. Film "Love Story" z 1970 r. pokazał taką wzajemną fascynację od pierwszego spojrzenia. Wielką miłość zakończyła nagła śmierć ukochanej. W życiu przeważnie był to dość szybki rozwód.
Monika Florek-Moskal
Agaton Koziński