Rencista do rentgena
Wicepremier Jerzy Hausner zapowiada kolejną weryfikację rent. Wielkie sprawdzanie klientów Zakładu Ubezpieczeń Społecznych ma dotyczyć osób w wieku od 20 do 55 lat. Obecnie w naszym kraju to niemal pół miliona ludzi. Celem operacji ma być cofnięcie przywilejów tym rencistom, którzy pobierają świadczenia bezpodstawnie. Wstępne obliczenia mówią, że gdyby 10 procent młodych rencistów utraciło swe świadczenia, to budżet państwa zaoszczędziłby ponad 600 milionów złotych.
Wczoraj zapytaliśmy czy Państwa zdaniem propozycja wicepremiera Hausnera nie jest kolejnym sposobem na załatanie dziury budżetowej kosztem najsłabszych? Czy nie powieli się schemat, że orzecznicy ZUS cudem będą przywracać do zdrowia osoby od lat uznane za niezdolne do pracy? Czy tym razem ZUS-owskie nożyce będą ciąć sprawiedliwie? Znane są bowiem przypadki, że kulawemu kazano iść do pracy, a bogatemu symulantowi pozwalano mnożyć majątek i pobierać rentę. Poniżej zamieszczamy opinie najbardziej charakterystyczne.
- Oczywiście, że jest to szukanie pieniędzy kosztem najbiedniejszych. Od 10 lat przebywam na rencie wypadkowej. Prawie rok leżałem w szpitalu, gdzie lekarze od podstaw uczyli mnie najprostszych czynności życiowych, takich jak samodzielne chodzenie czy jedzenie. Wieloosobowe komisje lekarskie dziwiły się, że po tak ciężkim wypadku, jakiemu uległem w kopalni, ja jeszcze żyję. Za każdym razem uznawano mnie za niezdolnego do jakiejkolwiek pracy. Do czasu, kiedy o stopniu inwalidztwa zaczęli decydować jednoosobowo lekarze orzecznicy. Jeden z nich uznał mnie za "częściowo niezdolnego do pracy", następny przyznał rentę, ale tylko na dwa lata. Czy po wizycie u następnego orzecznika będę już całkowicie zdrowym człowiekiem? - pyta pan Andrzej - górnik.
- Popieram pomysł wicepremiera Hausnera. Weryfikacja ujawni tych symulantów, którzy po przyznaniu renty przed kilkoma laty ani razu nie byli u lekarza. Nie byli, bo nie mieli z czym iść. Oni są zdrowi, a renty kupili u przekupnych orzeczników. Mam przynajmniej 10 takich znajomych, którzy cieszą się dobrym zdrowiem, nieźle im się wiedzie materialnie, mimo że są rencistami - to opinia czytelnika z Bydgoszczy.
- Renciści muszą iść do pracy, bo budżet nie ma pieniędzy na dotacje dla partii politycznych, wojskowych i milicyjnych emerytów, rolników, na odprawy górników, uposażenia 600-osobowej kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego i całego rządu. Potrzeby można by mnożyć w nieskończoność, bo pieniędzy zawsze na coś brakuje. To skandal, że ten rząd zamierza uzupełniać swoją pustą kasę, sięgając do kieszeni inwalidów - denerwuje się pan Piotr.
- Jestem za weryfikacją rent, ale pod jednym warunkiem. Musi ona być przeprowadzona bardzo uczciwie, rzetelnie i przez kompetentne osoby. Nie może być tak, że orzecznik wydaje werdykt o zdolności do pracy na podstawie lektury historii choroby, którą studiował 10 minut albo wcale. Gdy ja stanąłem przed orzecznikiem, to ten poprosił mnie o pięć minut ciszy, gdyż musi przeczytać moją dokumentację chorobową. Przerzucił papiery i stwierdził, że powinienem się cieszyć, bo są bardziej chorzy ode mnie. Przecież to kpina - opowiada pan Adam - jak zaznaczył "jeszcze rencista".
- Chciałabym, aby Trybunał Konstytucyjny wypowiedział się na temat tego, czy można zabrać rentę, którą komisja lekarska przyznała na stałe? Mnie uznano za trwale i do końca życia niezdolną do pracy. Jeśli teraz chcą to weryfikować, to znaczy, że podważają opinię komisji, która wydała mi takie orzeczenie. Czy prawo działa wstecz? - pyta emerytka ze Szwederowa.
Ze zrozumiałych względów nie byliśmy w stanie zamieścić wszystkich opinii naszych Czytelników, ale dziękujemy każdemu, kto wziął wczoraj udział w naszym redakcyjnym dyżurze.
Jarosław Kaczmarek