Reforma oświatowa ma opłakane skutki
Rządzący wolą zabrać rok dzieciństwa sześciolatkowi, niż reformować niewydolny system emerytalny - powiedział "Naszemu Dziennikowi" prezes Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców Tomasz Elbanowski.
Tomasz Elbanowski będący też inicjatorem akcji "Ratuj Maluchy" krytykuje rządową reformę oświaty. Elbanowski wytyka między innymi, że celem reformy było skrócenie edukacji o rok, tak żeby dzieci szybciej wchodziły na rynek pracy. Przekonuje, że rządzącym łatwiej jest zabrać rok dzieciństwa sześciolatkowi, niż reformować niewydolny system emerytalny, narażając się dużej części elektoratu, bo małe dzieci nie wyjdą przecież na ulice, żeby bronić swoich praw.
Tomasz Elbanowski podkreśla, że rząd, wprowadzając w zeszłym roku reformę, jednocześnie zdecydował o ograniczeniu pieniędzy na jej przygotowanie o 90% i złożył odpowiedzialność na barki samorządów. Zwraca uwagę, że większość placówek nie zapewnia tak podstawowych warunków higienicznych jak ciepła woda i mydło.
Elbanowski mówi "Naszemu Dziennikowi", że ministerstwo zrezygnowało z ustalenia obligatoryjnych warunków w szkołach. Rodzice nie mają nawet podstaw, żeby domagać się spełnienia standardów, bo nie zostały one określone.
Tomasz Elbanowski zauważa, że w 2011 roku na skutek tej samej reformy pięciolatki zostaną objęte obowiązkowym przygotowaniem przedszkolnym. Ostrzega, że tam, gdzie nie ma miejsc w przedszkolach lub w ogóle nie ma przedszkoli, dzieci również trafią do szkół i dodaje, że tak już teraz dzieje się w niektórych gminach.
Elbanowski mówi, że w wielu miejscowościach do budynków szkół trafią obowiązkowo dzieci rocznikowo pięcioletnie, a więc najmłodsze z nich będą miały cztery i pół roku. Wiele z nich może mieć problem nawet z dotarciem do szkoły, pięciolatek nie poradzi też sobie ani na szkolnej stołówce, ani na korytarzu pełnym starszych uczniów.