Reforma edukacji. PO chce wotum nieufności dla minister Zalewskiej, ekspert komentuje
• Uczestnicy regionalnej konwencji programowej PO podpisali tzw. Deklarację Wrocławską
• Władze PO na poniedziałkowym posiedzeniu dyskutowały o udzieleniu minister Zalewskiej wotum nieufności
• Ekspert: to polityczna zagrywka. Reforma edukacji to nie katastrofa
• Dr Kowal: minister Zalewska nie przewidziała jednej zmiany. Bez niej reforma się nie uda
05.09.2016 | aktual.: 05.09.2016 15:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- W tej chwili nie ma żadnych dowodów na to, że reforma zagraża polskiej edukacji. Pomysł PO na udzielenie wotum nieufności minister Zalewskiej, to zagranie czysto polityczne. Politycy występują przed szereg. Nie znamy przecież szczegółów reformy. Nie ma jeszcze żadnych dokumentów, które wskazywałyby na konkrety zmian. Na końcu czerwca minister Zalewska przedstawiła jedną prezentację, co do której w kilku miejscach możemy mieć wątpliwości. Nie przesadzajmy jednak. To nie jest katastrofa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Stanisław Kowal z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
4 września we Wrocławiu uczestnicy regionalnej konwencji programowej PO poświęconej edukacji podpisali tzw. Deklarację Wrocławską. Można w niej przeczytać, że reforma minister Zalewskiej jest "niszczeniem edukacji przez PiS" i przejawem "nieracjonalnej tęsknoty za złą i anarchiczną przeszłością". Władze PO protestują przeciw "traktowaniu szkolnictwa jako terenu działań politycznego kłusownictwa". Na poniedziałkowym posiedzeniu zarządu partii zdecydowano, że PO będzie przypatrywać się pracy nad reformą i rozważą udzielenie minister Zalewskiej wotum nieufności.
- Nie ma w reformie takich punktów, które zagrażałyby systemowi oświaty czy dobru dzieci. Wprost przeciwnie. Pewne kierunki reformy ewidentnie przychylają się do kwestii, które wymagają zdecydowanej korekty - twierdzi dr Kowal.
Reforma edukacji zaproponowana przez minister Annę Zalewską zakłada między innymi wydłużenie nauki w liceum do czterech lat. To punkt zmiany, który, zarówno w środowisku nauczycieli, jak i ekspertów od edukacji i rodziców, spotyka się z poparciem. - Do tej pory liceum było kursem przygotowawczym do matury. Słyszałem takie przypadki, że w pierwszej klasie liceum nauczyciele zorganizowali próbną maturę. Oczywiście, była nieoficjalna. Ale proszę sobie wyobrazić, w pierwszej klasie dzieci, zamiast się rozwijać i uczyć, zajmują się egzaminem, który będzie dopiero za trzy lata. To absurdalne. Efekty tego widać na uczelniach wyższych. Przychodzą uczniowie, którzy potrafią rozwiązywać testy, ale jeśli chcemy z nimi porozmawiać, odwołując się do filozofii, kultury czy poezji, nie znajdujemy z nimi płaszczyzny porozumienia. Zamiast rozwijać się, edukować, przez trzy lata przygotowywali się do matury - opowiada ekspert ds. edukacji.
Dr Stanisław Kowal dobrego kierunku reformy upatruje również w zmianach dotyczących szkolnictwa zawodowego. W miejsce tzw. zawodówek mają pojawić się dwustopniowe, pięcioletnie szkoły branżowe. - Można do końca nie zgadzać się z pomysłami minister Zalewskiej, ale sam kierunek zmian, moim zdaniem, jest właściwy - podkreśla dr Kowal.
Przeciwnicy reformy edukacji PiS największego problemu upatrują w likwidacji gimnazjów, która nie tylko znacznie zmieni system edukowania, ale może także uderzyć w nauczycieli. Jak pisaliśmy w jednym z artykułów, Związek Nauczycielstwa Polskiego obliczył, że konsekwencją tej zmiany będzie zwolnienie ok. 37 tys. nauczycieli. - W tej kwestii jestem rozdarty. Z jednej strony gimnazja wyrównywały szanse edukacyjne dzieci z mniejszych miejscowości. Oczywiście, nie wszystkich. Ale można powiedzieć, że w tym względzie placówki te spełniały swoją rolę. Z drugiej jednak strony możemy wrócić myślami do wyników badania edukacyjnej wartości dodanej gimnazjów krakowskich - opowiada ekspert ds. edukacji.
Badanie pokazywało różnicę między poziomami wiedzy na etapie podstawowym i gimnazjalnym. Wyniki nie pozostawiały złudzeń. W większości krakowskich gimnazjów uczniowie nie zwiększyli poziomu swojej wiedzy, a nawet uwstecznili ją. - I tu minister Zalewska twierdząc, że gimnazja nie spełniły swojego zadania, miałaby rację - zaznacza dr Kowal. Dodaje, że minister edukacji nie przewidziała wprowadzenia jednej z najistotniejszych zmian.
- Minister Zalewska na problem z nauczycielami patrzy tak, jakby w ogóle nie istniał. A przecież nie można zrobić reformy edukacji bez zreformowania kształcenia i doskonalenia nauczycieli. Według mnie, to wielki błąd. Jeśli minister nie zmieni podejścia do kwestii awansu zawodowego nauczycieli i jeśli nie popracujemy nad zmianą ich myślenia, reforma na pewno się nie powiedzie - kwituje dr Stanisław Kowal.