Reelekcja Donalda Tuska? "Giełda nazwisk już ruszyła"
• Kadencja Donalda Tuska w fotelu szefa Rady Europejskiej upływa z końcem maja 2017 r.
• Ryszard Czarnecki: jeżeli Tusk dalej będzie opowiadał dyrdymały ws. uchodźców, to sam się przekreśla
• Politycy PO nieoficjalnie: powrót do "polskiego grajdołu" to byłaby dla Tuska degradacja
• Róża Thun: o reelekcji Donalda Tuska w Brukseli mówi się i to głośno
• Tylko teoretycznie bez poparcia rządu PiS Tusk mógłby pozostać na drugą 2,5-letnią kadencję
- Giełda nazwisk już ruszyła. Zarówno jeśli chodzi o funkcję szefa Parlamentu Europejskiego - tu wybory będą w styczniu 2017 r. - jak i szefa Rady Europejskiej, który będzie wybierany za rok. To system naczyń połączonych - mówi WP Ryszard Czarnecki (PiS), wiceszef Parlamentu Europejskiego.
Najważniejszymi trzema elementami w tym układzie są stanowiska szefów: Rady Europejskiej, PE i Komisji Europejskiej. Teraz funkcje te dzielą między siebie największe frakcje: socjaliści mają szefa europarlamentu (Martin Schulz), Radą Europejską kieruje chadek (Donald Tusk), podobnie jak i Komisją Europejską (Jean-Claude Juncker). Kadencja Schulza kończy się w styczniu, a Tuska w maju 2017 r. Z kolei Juncker jest spokojny o stanowisko, bo jego kadencja trwa pięć lat, a nie 2,5 roku.
Trzy główne stanowiska
- Wyjęcie jednego elementu puzzli powoduje, że cała układanka się zmienia. Stąd też jeżeli chadek zostanie wybrany na szefa PE, to socjaliści staraliby się o jeden z trzech głównych unijnych foteli, a więc o stanowiska szefa RE. Mówi się o Martinie Schulzu, ale mogłaby to być też była premier Danii Helle Thorning-Schmidt - mówi WP Czarnecki.
Z kolei Róża Thun (PO) podważa sugestię, że socjaliści muszą dostać jakieś stanowisko. - Formalnie nie ma porozumienia między socjalistami i chadekami ws. obsadzenia stanowiska szefa PE najpierw przez socjalistę (Schulz), a potem przez chadeka. Nieformalnie rozmowy jednak się toczą i w styczniu szefem PE zasadniczo powinien zostać chadek, bo Schulz jest już nim bardzo długo, piąty rok. Według mnie jednak wszystko jest otwarte - mówi WP.
Jej zdaniem nawet jeśliby socjalista zajął fotel szefa PE, nie zaszkodzi szansom Tuska. - Już zresztą była taka sytuacja, że trzech chadeków sprawowało najważniejsze stanowiska: Jose Barroso, Herman Van Rompuy i Jerzy Buzek. Parlament, Komisja i Rada Europejska to niezależne instytucje - podkreśla.
Tusk po raz drugi? "Ja jestem przeciwny"
W PiS nie ma jednoznacznego stanowiska, czy wesprzeć Tuska. W gronie jastrzębi niespodziewanie znalazł się marszałek Senatu Stanisław Karczewski. - Ja jestem przeciwny - mówił wprost. Według niego odejście z funkcji szefa RE byłoby karą m.in. za Smoleńsk. Obok Karczewskiego także Elżbieta Witek - szefowa gabinetu politycznego pani premier - dodawał, że byłoby "dobrą sprawą", gdyby Tusk stanął przed Trybunałem Stanu. Obydwoje zastrzegali jednak - z czasem coraz wyraźniej - że to ich prywatne poglądy, a nie stanowisko partii.
Na drugim biegunie w PiS jest Czarnecki. Napisał wprost, że "jeśli Tusk nie zostanie ponownie szefem Rady Europejskiej, to nie na skutek akcji rządu PiS, lecz braku poparcia innych państw". - Nasze będzie miał: w przeciwieństwie do jego macierzystej partii nasz lider nie złamie zasady mówiącej, że Polak głosuje na Polaka - podkreślał.
Jarosław Kaczyński w rocznicę 10 kwietnia mówił natomiast: - Przebaczenie jest potrzebne, ale przebaczenie po przyznaniu się do winy i po wymierzeniu odpowiedniej kary. To jest nam potrzebne. Polacy wielokrotnie mylili się, kiedy przebaczali zbyt łatwo - stwierdził. Dla PiS jednym z głównych winnych jest właśnie Tusk.
Nie ma powrotu do "polskiego grajdołu"
W nieoficjalnych rozmowach politycy PO mówią, że powrót do krajowej polityki, "polskiego grajdołu" to byłaby dla Tuska degradacja. Z jednym wyjątkiem: gdyby Donald Tusk miał zostać prezydentem i w ten sposób zapewnić sobie pełną splendoru polityczną emeryturę. Walka o fotel premiera byłaby poniżej jego statusu i pozycji międzynarodowej, jaką zdobył w ciągu minionych kilku lat. - Nie wyobrażam sobie tego, aby wrócił z europejskich salonów i znów chciał zostać premierem - zauważa jeden z polityków PO. Wskazuje zarazem, że Tusk nie miałby do czego wracać, bo Platforma jest teraz w rękach Grzegorza Schetyny.
Czarnecki na reelekcję Tuska patrzy przychylniej, niż inni politycy PiS. Podkreśla jednak: - Popieramy Polaków, ale nie za wszelką cenę. Jeżeli Tusk dalej będzie opowiadał dyrdymały, będąc membraną Angeli Merkel ws. płacenia 250 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta, to taką obroną - w moim przekonaniu - antypolskich pomysłów sam będzie się przekreślał. Donald Tusk musi przez najbliższy rok bronić polskiej racji stanu i polskiego interesu narodowego - mówi WP polityk PiS.
Wstrzemięźliwość Tuska
Donald Tusk w minionych miesiącach nie mówił jednym głosem z Angelą Merkel. W grudniu podkreślał, że "europejscy przywódcy powinni zmienić podejście do kryzysu uchodźczego". Dodawał ponadto, że choć Niemców nie należy pouczać ws. praw człowieka, to wszyscy powinni próbować respektować zasady dublińskie wobec uchodźców (a więc zasadę, że wniosek azylowy powinien rozpatrywać pierwszy kraj UE, w którym znalazł się imigrant - red.). - To nie jest łatwe, ale nikt - łącznie z Niemcami - nie może uciec od tych zobowiązań - podkreślał.
Szef RE jeszcze nie wypowiedział się jednoznacznie ws. propozycji przymusowego płacenia za odmowę przyjęcia uchodźców. Czynił jedynie uwagi, że kraje Europy Wschodniej "z powodu braku doświadczenia" podchodzą do sprawy napływu migrantów z "lękiem i strachem, czasem także w bardzo irytujący sposób”.
Na oczekiwanie Czarneckiego wobec byłego premiera odpowiada Thun: - Donald Tusk jest politykiem z Polski, a nasz kraj nie chce przyjmować uchodźców, więc temat w ogromnym stopniu dotyczy nas samych. Tusk w tym - głównie polskim - temacie nie będzie chciał niczego narzucać, bo spowoduje to efekt odwrotny - mówi. Jej zdaniem, jeśli Tusk zostanie jednoznacznie zidentyfikowany z interesem Polski, to "straci zaufanie i nie będzie mógł nic dla nas zrobić".
Thun: coraz bardziej wątpię, by ktoś chciał zmieniać Tuska
Europosłanka Platformy podkreśla, że Tusk nie ma reelekcji w kieszenie, jest jednak europejskim politykiem, który cieszy się coraz większym szacunkiem. - O reelekcji Donalda Tuska w Brukseli mówi się i to głośno. Jeśli sprawdził się i będzie w wirze budowania strategii UE - a mamy palące problemy jak Brexit, kryzys grecki i uchodźczy - to coraz bardziej wątpię, aby po pierwszej 2,5-letniej kadencji ktoś chciał go zmieniać - podkreśla Róża Thun.
Czarnecki: - Na razie chadeckie buldogi gryzą się pod dywanem. Czekamy na finał kampanii związanej z wyborem szefa PE.
Wybór na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej wymaga decyzji przywódców państw członkowskich. Formalnie potrzebna jest większość kwalifikowana głosów, ale w praktyce państwa dążą do jednomyślności.