Ratował ludzi przed terrorystami. W ciężkim stanie leży w szpitalu
Roy Larner, którego brytyjskie media przedstawiają głównie jako kibica angielskiej drużyny Millwall, był świadkiem ostatnich tragicznych wydarzeń w Londynie. Jego postawa jest godna pochwały, ale przypłacił ją poważnymi obrażeniami.
W sobotę wieczorem trzej terroryści wjechali samochodem w ludzi na moście London Bridge w centrum Londynu. Następnie krzycząc "Allah Akbar" (tłum. "Allah jest wielki") zaatakowali nożami londyńczyków w pobliżu targu Borough Market.
Na pomoc niewinnym przechodniom rzucił się Roy Larner. - Dostałam telefon, że syn prawdopodobnie został dźgnięty nożem i leży w szpitalu – mówi brytyjskim mediom matka mężczyzny.
Jak przyznaje, partnerka Roya poinformowała ją, że syn ma cięte rany głowy i karku. - Jestem przerażona, ale nie dziwię się, że stanął w obronie innych. Stanąłby w obronie każdego – zaznacza.
Prasa podaje, że mężczyzna ma również poranione plecy i palce. Został dźgnięty co najmniej 8 razy. Trafił na oddział intensywnej terapii do szpitala św. Tomasza.
Teraz to Brytyjczycy chcą mu pomóc
Chociaż matka poszkodowanego zapewnia, że syn wraca powoli do zdrowia, internet obiegło już kilka jego zdjęć ze szpitala. Znajomi mężczyzny będący pod ogromnym wrażeniem jego poświęcenia zorganizowali nawet zbiórkę pieniędzy.
Na portalu JustGiving, gdzie można wpłacać pieniądze, zebranych zostało już 11 tysięcy funtów (ok. 53,000 zł), a wpłaciło je ponad 650 osób.
Chociaż cel zbiórki ustawiony został na zaledwie 500 funtów, internautom bardzo szybko udało się tę sumę przekroczyć.
Na Wyspach coraz niebezpieczniej
W sobotnim ataku zginęło 7 osób, a 48 zostało rannych. 18 z nich wciąż pozostaje w stanie krytycznym. To trzeci poważny zamach terrorystyczny w Wielkiej Brytanii na przestrzeni trzech miesięcy.
Wcześniej w marcu w zamachu na Westminster Bridge w Londynie zginęło sześć osób, a 49 zostało rannych. Pod koniec maja doszło także do ataku w Manchesterze, gdzie po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze w pobliżu wejścia do hali. 22 osoby zginęły, a ponad 120 zostało rannych.
Po zamachu w Manchesterze poziom zagrożenia atakiem terrorystycznym został podniesiony do najwyższego, "krytycznego", który oznacza, że "kolejny zamach jest możliwy w każdej chwili", ale po kilku dniach został obniżony do czwartego w pięciostopniowej skali, "poważnego", zgodnie z którym "atak jest wysoce prawdopodobny".