Rasistowski atak w Łodzi. "Nikt mi nie chciał pomóc"
- Wyszedłem z moim małym pieskiem na spacer do parku. Kiedy skręcałem za blok, zobaczyłem trzy osoby. Nagle jedna z kobiet bez żadnej przyczyny uderzyła mnie w twarz, druga kopnęła – opowiada o rasistowskim ataku Gwinejczyk z Łodzi.
Zaatakowany mężczyzna mieszka w Łodzi od 11 lat, ma żonę Polkę. Do rasistowskiego ataku na niego doszło w poniedziałek. Najpierw dwie kobiety i mężczyzna obrażali Gwinejczyka, a później pobili. – To były potworne słowa, rasistowskie – mówi "Faktowi".
Ousmane Diallo w rozmowie z gazetą przyznaje, że żona i jej mama zawsze mu powtarzają, żeby nie reagował na zaczepki. I tym razem też tak zrobił. – To przecież były kobiety. Ja nie będę ich bić. Co miałem zrobić. Uciekłem – opowiada o napaści. – Chciałem wezwać policję, ale nikt nie chciał mi pomóc – dodaje.
W końcu mężczyzna trafił na policjanta po służbie, który na miejsce wezwał patrol mundurowych. Jak mówiła rzeczniczka prasowa łódzkiej policji Joanna Kącka, do czasu przyjazdu radiowozu policjant pilnował dwojga napastników. - Druga kobieta zdążyła uciec, ale jej zatrzymanie to tylko kwestia czasu - wyjaśnia.
Gwinejczyk w rozmowie z gazetą dodaje, że napastnik miał pretensje do interweniującego policjanta, bo "Polak powinien trzymać z Polakiem".
Napastnicy usłyszeli zarzuty stosowania przemocy i znieważenia z powodu przynależności rasowej obywatela Gwinei. Najbliższe dwa miesiące spędzą w areszcie. Druga kobieta jest poszukiwania. Grozi im do 5 lat więzienia.
_**Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl**_