Raport o karabinku Grot. "Ta broń nie jest wcale taka zła"
W poniedziałek na portalu Onet.pl pojawił się tekst omawiający testy karabinka Grot zakupionego kilka lat temu przez MON za kwotę 500 milionów złotych. Według autora testów karabinek miał mieć liczne wady i praktycznie nie nadawać się do użytku. Rozmówcy Wirtualnej Polski nie odnieśli się do broni z takim krytycyzmem. "Ta broń nie jest taka zła" - słyszmy.
Autorem raportu, który poruszył polską opinię publiczną jest Paweł Moszner. Były oficer GROM i instruktor strzelectwa, który w przeszłości współpracował m.in z amerykańskimi jednostkami specjalnymi. Trudno więc odmówić mu doświadczenia, tym bardziej, że nie wykonał raportu w pojedynkę. Towarzyszyli mu w tym choćby były policjant z Wydziału Badań Broni i Balistyki, rusznikarz i żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy z karabinkiem mają do czynienia na co dzień.
Raport był ciosem dla fabryki broni "Łucznik" w Radomiu, która wyprodukowała sprzęt. Okazało się, że broń się przegrzewa, wypada z niej regulator gazowy co uniemożliwia oddanie strzału, a kolba potrafi pęknąć. We wnioskach zapisano, że sprzęt nie nadaje się do użytku, a wręcz może powodować zagrożenie dla zdrowia żołnierzy.
Raport o karabinku. Reakcje na tekst
Afera w okół karabinku "Grot" od razu zainteresowała polityków. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej były szef MON Tomasz Siemoniak przekonywał, że za zakup wadliwego sprzętu winę ponosi Antoni Macierewicz. To za jego kadencji w resorcie podjęto decyzję o zakupie 70 tys. egzemplarzy broni za bagatela 500 milionów złotych.
Nasi rozmówcy związani z wojskiem przed 2015 rokiem mówią, że same okoliczności zakupu mogą budzić kontrowersje. W oczy raziła ich nie tylko raptowność podejmowanych decyzji, ale pompa z jaką zakup karabinków ogłaszano.
- Traktowano tą broń jakby to było nie wiadomo co i cud techniki, co zresztą dotyczy wszystkich zakupów robionych za Macierewicza. Tymczasem już wówczas wiedzieliśmy, że "Grot" ma swoje wady, które miały być stopniowo eliminowane. To nie jest zła broń. Na pewno nie powiedziałbym, że może komuś zagrażać - słyszymy.
Sprawę dla Wirtualnej Polski komentuje też Jakub Link-Lenczowski z magazynu militarnego MILMAG, który pisał w przeszłości obszerne teksty o tej broni. - Opublikowany w poniedziałek tekst trudno nazwać odkryciem. Dużo problemów, o których w nim wspomniano było znanych od dawna i dotyczyło pierwszych serii produkcyjnych, zresztą w znacznym zakresie zostały już naprawione. Mowa o broni, która podlega ciągłej ewolucji i doprecyzowaniu. Wersję C16-A1 zastąpiła już wersja A2, a najprawdopodobniej powstanie wersja A3. Wymiana wersji to normalny proces, który dotyczył również poprzednika Grota - karabinku Beryl. Dzięki modułowej konstrukcji Grota kolejne modyfikacje są znacznie łatwiejsze do zaimplementowania nie narażą MON-u na wysokie koszta.
- Trudno mi powiedzieć, żeby kłopoty, które pojawiały się z tym sprzętem mogły go dyskwalifikować czy powodować zagrożenie życia. Przegrzewanie się broni po wystrzeleniu 30 magazynków będzie dotyczyło każdej tego typu konstrukcji strzeleckiej na świecie. Również renomowanych, zachodnich producentów. Porównując wytyczne z instrukcji Grota z analogicznymi zaleceniami innych producentów zobaczymy, że grot mieści się w światowej normie - komentuje Link-Lenczowski.
Jak dodają nasi rozmówcy, polityczne zamieszanie wokół broni może sprawić, że rzetelna rozmowa o sprzęcie nie będzie możliwa. Koalicja Obywatelska domaga się zwołania specjalnego posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej, na której posłowie mogliby wypytać ministra Mariusza Błaszczaka o wadliwy sprzęt.