Rapaczyńska zeznaje w procesie Rywina

Pierwszy świadek - prezes Agory Wanda Rapaczyńska - zeznaje przed Sądem Okręgowym w Warszawie w procesie Lwa Rywina, oskarżonego o płatną protekcję wobec Agory. Rapaczyńska potwierdziła, że w lipcu 2002 r. Lew Rywin złożył jej swą korupcyjną propozycję - jako pierwszemu przedstawicielowi wydawcy "Gazety Wyborczej".

Obraz
© (RadioZet)

Prezes Agory zeznała, że Rywin zadzwonił do niej 10 lipca i oświadczył, że włącza się w prace nad nowelizacją ustawy o rtv jako doradca "grupy mającej moc władczą" w tej sprawie. Podczas spotkania z 11 lipca mówił jej zaś, że jest nieformalnym doradcą premiera Leszka Millera, z którym "będzie się widział na rybach" i że w sprawie ustawy jest niezbędny kompromis. Dodał też wtedy, że to, iż Agora nie daje łapówek, będzie miało negatywne skutki dla spółki.

Co powiedział Rywin

Świadek zeznała, że na następnym spotkaniu 15 lipca Rywin powiedział jej, że już rozmawiał z premierem i w zamian za ustępstwa co do zapisów antykoncentracyjnych premier postawił warunki: że "Gazeta Wyborcza" nie będzie atakowała rządu; że na "konto partii premiera" Agora zapłaci 5% wartości przyszłej transakcji kupna Polsatu przez Agorę, czyli 17,5 mln dolarów; że Rywin zostanie prezesem Polsatu.

Według Rapaczyńskiej celem potajemnego nagrania rozmowy Adama Michnika z Lwem Rywinem było jej upublicznienie. Rapaczyńska powiedziała, że 17 lipca 2002 r. - jeszcze przed rozmową Michnika z Rywinem z 22 lipca - ustaliła z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej", że nagrana rozmowa zostanie upubliczniona, choć nie przesądzono wtedy formy tego upublicznienia.

"Dyskutowaliśmy z Heleną Łuczywo, Adamem Michnikiem i Piotrem Niemczyckim, czy po rozmowie Michnika z Lwem Rywinem od razu iść do prokuratury, ale uległam sile argumentów moich kolegów" - zeznała Wanda Rapaczyńska.

Informować organy

Prezes Agory powiedziała, że ona sama była w tych rozmowach za tym, by o sprawie zawiadomić od razu organy ścigania, bo - jak mówiła - w USA "z czymś takim dzwoni się od razu do FBI".

Według Rapaczyńskiej Michnik, Niemczycki i Łuczywo opowiadali się za upublicznieniem sprawy, po jej zbadaniu przez redakcję, co - zdaniem świadka - wynikało z ich przeszłości działaczy podziemia, których zasadą działania było zawsze upublicznianie prawdy.

Prokuratura zarzuca Rywinowi, że domagał się od wydawców i naczelnego "Gazety Wyborczej" 17,5 mln dolarów w zamian za załatwienie korzystnych dla spółki zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Rywin powoływał się na premiera Leszka Millera, a pieniądze miały być przeznaczone dla SLD. Miller oświadczył, że nigdy nie zlecał Rywinowi żadnego pośrednictwa.

Kto do kogo zadzwonił

We wtorek, gdy proces się zaczynał, Rywin powiedział w sądzie, że to Rapaczyńska pierwsza zadzwoniła do niego w lipcu 2002 r. w sprawie ustawy o rtv. Zeznając kilka razy przed sejmową komisją śledczą Rapaczyńska zapewniała, że to nie od niej wyszła inicjatywa rozmów z Rywinem. Dodała, że wraz z Adamem Michnikiem od początku wykluczyli, by za propozycją korupcyjną Rywina stał Leszek Miller. Według niej "premier musiałby być kompletnym idiotą, żeby mieć w tym umaczane palce".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)