Rapaczyńska: nagraliśmy wypowiedź Rywina, żeby ją upublicznić
Celem nagrania rozmowy Lwa Rywina z Adamem Michnikiem było jej upublicznienie - powiedziała przed warszawskim Sądem Okręgowym prezes Agory. Wanda Rapaczyńska składa zeznania jako świadek w drugim dniu procesu przeciwko Lwu Rywinowi, oskarżonemu o płatną protekcję wobec wydawcy "Gazety Wyborczej".
05.12.2003 | aktual.: 05.12.2003 12:29
Wanda Rapaczyńska była pierwszą osobą, której Lew Rywin złożył propozycję korzystnych zapisów w ustawie medialnej w zamian za przekazanie przez Agorę 17,5 miliona dolarów na konto SLD. O sprawie Rapaczyńska poinformowała Adama Michnika. Następnie szef "Gazety Wyborczej", jak zeznała Rapaczyńska przed sądem, zdecydował, że trzeba zebrać dowody na korupcyjną ofertę Rywina. Żeby to zrobić Michnik chciał ściągnąć Lwa Rywina do redakcji i sprowokować rozmowę na temat zapisów antykoncentracyjnych w ustawie o RTV i wszystko nagrać na magnetofon.
Rapaczyńska zeznała, że poparła pomysł nagrania. Powiedziała też, że w późniejszych rozmowach z Piotrem Niemczyckim, Heleną Łuczywo i Adamem Michnikiem rozważała sposób upublicznienia całej sprawy. Wanda Rapaczyńska chciała, by natychmiast zawiadomić organa ścigania, skoro był już dowód z nagrania rozmowy Rywina z Michnikiem. "Takie sprawy załatwia się w Ameryce, dzwoniąc do FBI" - powiedziała w sądzie Rapaczyńska, która wiele lat spędziła w Stanach Zjednoczonych.
Dodała, że Adam Michnik podjął jednak decyzję o przeprowadzeniu śledztwa dziennikarskiego, gdyż -jak jej mówił- publikacja w gazecie też jest formą zawiadomienia prokuratury. Rapaczyńska powiedziała też, że w rozmowach na temat wykorzystania nagrania, uległa sile argumentów Adama Michnika, Heleny Łuczywo i Piotra Niemczyckiego, którzy, jak to ujęła Rapaczyńska, wywodząc się z podziemia, tłumaczyli jej, że zasadą działania jest publikacja prawdy na łamach gazety. (iza)