"Trzy cele Putina". To stąd nowe groźby z Kremla
Władimir Putin zapowiedział rozmieszczenie rosyjskiej taktycznej broni jądrowej na Białorusi z trzech powodów - uważa prof. Marina Henke, szefowa Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego. Jej zdaniem to: odstraszanie, wsparcie dla Łukaszenki i próba stworzenia karty przetargowej ws. Ukrainy.
Profesor stosunków międzynarodowych w Hertie School Marina Henke, która jest też szefową Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego, wskazuje, że pierwszym powodem jest odstraszanie, a więc argument w wojnie psychologicznej.
Broń jądrowa na Białorusi? Putin straszy
- Putin chce siać niepewność, angażując Białoruś. Na Zachodzie może to zwiększyć obawy przed eskalacją nuklearną - stwierdziła prof. Henke w wywiadzie dla portalu RND.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Drugi powód to zapewnienia Łukaszenki, że pozostanie bliski Putinowi. Łukaszenka od dawna chciał tej broni jako ubezpieczenia i wielokrotnie prosił o nią Putina. W tej sytuacji to dla niego prezent, mimo że Rosja nadal będzie kontrolować tę broń - wyjaśniła Henke.
Zgodnie z zapowiedziami Putina, rosyjska taktyczna broń jądrowa trafi na Białoruś "w najbliższych miesiącach", prawdopodobnie na początku lipca.
Trzeci powód związany z Ukrainą
Jak twierdzi prof. Henke, umieszczając broń nuklearną na terenie Białorusi "Rosja sztucznie wzmacnia także kartę przetargową przyszłych negocjacji pokojowych z Ukrainą".
- Sekretarz stanu USA Antony Blinken zapowiedział już, że negocjacje są brane pod uwagę. Putin najwyraźniej kalkuluje, że może przekonać stronę ukraińską do wynegocjowania lepszych warunków, jeśli zaoferuje wycofanie taktycznej broni jądrowej z terenu Białorusi - stwierdziła ekspertka.
Przypomniała, że podobny sposób myślenia "miał miejsce w latach 80., gdy Stany Zjednoczone próbowały przekonać Związek Sowiecki do wycofania pocisków średniego zasięgu".
"Decydujący czynnik w razie ataku"
Jak wskazuje prof. Henke, są też inne konsekwencje zapowiedzi Putina - głowice jądrowe znajdą się bliżej Ukrainy, Polski i krajów bałtyckich. - Ale to nie jest tak naprawdę istotne, bo kilkaset kilometrów nie robi wielkiej różnicy. Decydującym czynnikiem nie jest zasięg, ale siła wybuchu, czyli rozmiar zniszczeń i skażenia jądrowego - wyjaśnia ekspertka.
Czytaj też: Panika wśród Rosjan. Nowe doniesienia z Krymu
Jednocześnie zapowiedź Putina, dotyczącą rozmieszczenia broni jądrowej na terenie Białorusi, ekspertka nazwała dość zaskakującą. - Zaledwie w ubiegły wtorek, na spotkaniu z (chińskim) przywódcą Xi (Jinpingiem) w Moskwie, Putin zakomunikował, że Rosja zobowiązała się nie rozmieszczać broni jądrowej w krajach trzecich. Złamanie tej zapowiedzi w ciągu tygodnia może wskazywać, że Putin mógł nie otrzymać takiego wsparcia ze strony Chin, na jakie liczył - mówiła prof. Henke.
"Putin nie zdecyduje się na broń jądrową"
Jeśli chodzi o groźby nuklearne Putina, to - jej zdaniem - eksperci byli nimi bardzo zaniepokojeni na początku wojny. - Z czasem te groźne gesty stają się coraz mniej wiarygodne i groźne. Po ponad roku wojny coraz mniej jestem przekonana, że Putin rzeczywiście użyje taktycznej broni nuklearnej. Zbyt dobrze wie, że straci wtedy poparcie Chin i wielu innych krajów - zauważyła rozmówczyni portalu RND.
Dodała przy tym, że w pewnym stopniu groźby nuklearne Putina odniosły sukces. - To one są jedynym powodem niechęci USA i innych członków NATO do dostaw broni, w tym myśliwców, na Ukrainę - podkreśliła prof. Henke.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ