"Rajd" Wiplera hulajnogą po Warszawie. "Nic nie jechało"
Przemysław Wipler został przyłapany na jeździe hulajnogą elektryczną po Warszawie. Poseł Konfederacji tak się spieszył do Sejmu, że przejechał przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. - Nic nie jechało ani z lewej, ani z prawej strony - tłumaczył się.
Wiplera na łamaniu przepisów ruchu drogowego przyłapał "Super Express". - Nie przypominam sobie sytuacji, żebym przejechał na czerwonym świetle, bo co do zasady nie jeżdżę na czerwonym - tłumaczył się w rozmowie z dziennikiem polityk Konfederacji.
Poseł nie zaprzeczył jednak, że taka sytuacja mogła mieć miejsce. - Chyba że w okolicy nie było kompletnie żadnego samochodu, to mogła się taka rzecz zdarzyć. Jeśli nic nie jechało ani z lewej, ani z prawej strony, to mogła się zdarzyć taka sytuacja - wskazał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomysł Turcji ws. kebabów rozgrzał UE. Polacy wydali werdykt
Jednocześnie Wipler wykorzystał okazję, żeby przypomnieć, że Konfederacja wystąpiła kiedyś z propozycją odstąpienia od karania w podobnych sytuacjach. - Myśmy kiedyś składali propozycję przepisów, żeby odstąpić od karania przechodzenia przez pieszych na czerwonym świetle w chwili, gdy nie ma żadnych samochodów i nie stwarza się żadnego zagrożenia. Ale zawsze trzeba jednak kierować się zdrowym rozsądkiem i własną oceną sytuacji - podkreślił w rozmowie z "Super Expressem".
500 zł i 15 punktów karnych
Gazeta zwróciła się o ocenę "rajdu" Wiplera do eksperta bezpieczeństwa ruchu drogowego, który nie zostawił na pośle suchej nitki. - Pan poseł Wipler ma takie same prawa i obowiązki, jak wszyscy uczestnicy ruchu drogowego. Za taką jazdę zwykły obywatel zapłaciłby mandat karny wysokości 500 zł i otrzymałby nawet 15 punktów karnych - wskazał emerytowany policjant Marek Konkolewski.
- Takie jest prawo, a poseł Wipler uczestniczy przy jego tworzeniu. Życzę mu z całego serca zdrowia i dobrej kondycji, i żeby dawał dobry przykład obywatelom - dodał ekspert.